W świecie "Kręciołów".
Liczącą 18 km wycieczkę rowerową na Piece rozpoczynamy z placu Juranda w Szczytnie. Kierujemy pojazdy w stronę jeziora Domowego Dużego i brzegiem wodnego akwenu docieramy do ulicy Bartna Strona. Asfaltową drogą jedziemy przez Kamionek do Szczycionka.
W Szczycionku pędzące z górki pojazdy warto na chwilę zatrzymać nad maleńkim, malowniczo okolonym drzewami jeziorkiem, w którego wodach przeglądają się posadowione nieomal nad samym brzegiem domy.
Ludzie opowiadają, że pewnego lata, dawno temu przepiękna i bardzo posażna panna ze Szczycionka brała ślub z równie zamożnym kawalerem. Po uroczystościach kościelnych w Szczytnie weselnicy przyozdobionymi wozami wracali do Szczycionka na biesiadę. Konie prychały, dzwoneczki wesoło dzwoniły, wszyscy mieli wspaniałe humory. A najradośniejszy był ojciec pana młodego, który jedną ręką trzymał lejce, drugą zaś mocno do boku przyciskał okutą metalem szkatułkę po brzegi wypełnioną złotymi monetami. Cieszył się posagiem wniesionym przez synową i z fasonem, co koń wyskoczy pędził do wsi. Galopujące konie ostrym łukiem pokonały zakręt, niestety wóz wraz z weselnikami wylądował w jeziorze. Nikomu nic się nie stało, ale woda pochłonęła szkatułkę. Lament wielki uczynił gospodarz, wskakiwał do wody, szukał, jednak szkatuły nie znalazł.
Leży ona do dziś na dnie jeziora i ponoć czasami ukazuje się jej solidne wieko tuż nad powierzchnią wody. Ale nawet jeśli nie będziemy mieli szczęścia, by ujrzeć szkatułkę posażnej panny młodej, to myśląc o skarbach jakie dla nas zgotowała matka natura ruszamy w stronę lasu.
Dalej będziemy przemieszczać się leśnymi drogami przez tereny, którymi w dawnych czasach władał pruski książę Fryderyk Wilhelm. To tędy konno pędzili książęcy kurierzy z przytroczonymi do siodeł szkatułami. Pewnego dnia smolarze napadli na skarbników. Zaskoczeni kurierzy, co koń wyskoczy umykali przed razami. Tamtego pamiętnego dnia rozbito wiele szkatuł, a ich zawartość usłała leśne drogi.
Wycieczka na pobliskie Piece przez malownicze kompleksy leśne każdemu dostarczy moc atrakcji, a gdyby okazało się, iż podczas wyprawy nie znajdziemy skarbów, to pamiętajmy, że srebro i złoto, to nic, chodzi o to, by zdrowym być i więcej nic...
Do Szczytna wracamy tą samą drogą lub olsztyńską szosą.
Grażyna Saj-Klocek
2004.07.07