Konflikt wokół wykorzystania budynku po szkole w Orzeszkach nie traci na ostrości. Część rodziców chce w nim utworzyć placówkę niepubliczną. Rada Gminy i wójt obstają przy planach zorganizowania środowiskowego domu samopomocy.
STOWARZYSZENIE WALCZY
Spór o zagospodarowanie budynku po byłej podstawówce w toczy się już od dwóch lat. Część rodziców dzieci, które do niej uczęszczały najpierw nie mogła pogodzić się z faktem zamknięcia szkoły, potem nie chciała zaakceptować pomysłów władz gminy na wykorzystanie obiektu. Początkowo w grę wchodziła jego sprzedaż i wybudowanie za uzyskane w ten sposób pieniądze świetlicy wiejskiej, jednak wobec braku oferty kupna budynku, wójt Józef Zapert wpadł na inny pomysł. Obecnie pod uwagę brany jest projekt zorganizowania tam środowiskowego domu samopomocy. Rodzice przeciwni planom gminy, zawiązali Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Orzeszki, Radostowo, Kiełbasy i Suchoros, dążące do przejęcia budynku po byłej szkole i urządzenie tam placówki niepublicznej. O swoich zamiarach poinformowali m.in. kuratora oświaty w Olsztynie. W czerwcu złożyli do wojewody warmińsko-mazurskiego skargę na działania wójta, który ich zdaniem bezprawnie uniemożliwia im przejęcie budynku.
SĄ DZIECI, MA BYĆ SZKOŁA
Rozpatrzenie skargi stowarzyszenia było głównym punktem sesji rady gminy, która odbyła się w piątek 27 lipca. Racje rodziców, reprezentowanych przez sześcioosobową delegację, przedstawił radny Mieczysław Dzierlatka. Według niego mieszkańcy Orzeszek, Radostowa, Starego Suchorosa i Kiełbas są w pełni przygotowani do utworzenia szkoły niepublicznej, a jedyną przeszkodą w ich planach jest opór wójta Zaperta. Radny Dzierlatka krytycznie odniósł się również do zamierzeń utworzenia w Orzeszkach środowiskowego domu samopomocy.
- Wątpię, aby to było możliwe, ponieważ nasza gmina została uchwałą rady powiatu przydzielona do ŚDS w Piasutnie, gdzie i tak brakuje pensjonariuszy - mówił radny. Zarówno on, jak i obecni na sesji rodzice narzekali na warunki, jakie ich dzieciom stworzono w podstawówce w Klonie, do której uczęszczają po zamknięciu szkoły w Orzeszkach. Zakwestionowali również główny argument, jakim posłużyła się gmina likwidując placówkę, to jest zbyt małą liczbę uczniów. Według szacunków stowarzyszenia, w czterech wioskach mieszka 47 dzieci w wieku szkolnym i 20, które mogłyby uczęszczać do niepublicznego
przedszkola.
NIE OD RAZU KRAKÓW ZBUDOWANO
Zarzuty radnego zdecydowanie odpierał wójt Zapert. W jego opinii warunki w szkole w Klonie są bardzo dobre, dojazd odbywa się sprawnie, a liczba dzieci w Orzeszkach, Radostowie, Starym Suchorosie i Kiełbasach nie stwarza potrzeby funkcjonowania dodatkowej placówki oświatowej.
- Stwierdzenia radnego Dzierlatki są znane, a liczebność tej delegacji najlepiej dowodzi, że większość rodziców akceptuje obecny stan rzeczy - mówił wójt, zwracając się do obecnych na sali członków stowarzyszenia. Swoich wątpliwości wobec planów utworzenia szkoły niepublicznej nie kryli również radni.
- Budynek wymaga kapitalnego remontu, w grę wchodzą poważne sumy. W jaki sposób
stowarzyszenie zamierza zdobywać środki finansowe? - dopytywał Wiesław Czajkowski. Z kolei wiceprzewodniczący rady Mariusz Drężek powątpiewał, czy placówka, w skład której ma wejść szkoła podstawowa i przedszkole może być wyposażona tylko w jedną ubikację. Mieczysław Dzierlatka odpowiadał, że stowarzyszenie na pewno poradzi sobie z prowadzeniem placówki.
- Krakowa też od razu nie zbudowano - bronił się Dzierlatka.
Większość radnych nie podzieliła jednak racji protestujących rodziców i w odpowiedzi na skargę, którą ci przesłali wojewodzie, orzekła, że wszelkie poczynania wójta w zakresie gospodarowania budynkiem po byłej szkole były konsultowane przez niego nie tylko z radą gminy, ale również radą sołecką i mieszkańcami Orzeszek, którzy wyrazili zgodę na utworzenie tam środowiskowego domu samopomocy. Przeciwko takiej treści odpowiedzi na skargę głosował tylko Mieczysław Dzierlatka. Radny zapewnia, że to jeszcze nie koniec walki o szkołę i część rodziców 1 września wyśle swoje pociechy do placówki w Orzeszkach. W ostateczności członkowie stowarzyszenia rozważają również strajk okupacyjny w urzędzie gminy.
Wojciech Kułakowski