Środowisko miłośników szczycieńskiej przyrody jest poruszone. Wszystko przez planowaną budowę sali gimnastycznej przy Zespole Szkół nr 2, której towarzyszyć ma wycinka rzadkiego okazu buka czerwonego.
URZĄD ODMAWIA ZGODY
Wiosną starostwo wystąpiło do Urzędu Miejskiego o pozwolenie na wycinkę kilku drzew rosnących w parku przy ZS 2. Pod topór miałyby pójść dwie lipy, klon, dwa jesiony, sosna czarna, 130-letni buk czerwony i liczący 250 lat dąb szypułkowy. Wniosek był podyktowany planowaną budową sali gimnastycznej przy szkole. Urząd Miejski zgody na wycinkę odmówił, motywujac to zapisami w planie zagospodarowania przestrzennego, które nakazywały zachowanie w tym miejscu istniejacej szaty roślinnej.
- Podobne zapisy pojawiaja się rzadko, a skoro już są, to znaczy, że nikt nie umieścił ich tam przypadkowo - mówi Lucjan Wołos, naczelnik wydziału rozwoju miasta.
Odmowną decyzję UM starostwo zaskarżyło do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które ją uchyliło i przekazało do ponownego rozpatrzenia. W konsekwencji jednak odmowa UM została utrzymana w mocy.
JAK NIE DĄB, TO BUK
- Szczególnie zależy nam na ocaleniu buka czerwonego. To unikatowy okaz, w Szczytnie prawie niespotykany - mówi Lucjan Wołos.
Naczelnik kontaktował się z trzema specjalistycznymi firmami, które zajmują się przesadzaniem drzew. W przypadku wiekowych okazów taki zabieg mógłby być jednak zbyt ryzykowny. Również starostwo wystąpiło do dendrologów o opinię na temat wycinki.
- Fachowcy potwierdzili, że buk czerwony oraz dwa jesiony mają duża wartość przyrodniczą - przyznaje wicestarosta Wiesław Szubka. - Początkowo wydawało się, że uda się zmieścić salę na starym boisku, gdzie rośnie zabytkowy dąb. W końcu architekci ustalili, że budynek go ominie, ale za to trzeba wyciąć buk - dodaje.
PLAN NA PRZESZKODZIE
Starostwo postanowiło jednak za wszelką cenę doprowadzić do rozpoczęcia budowy. Ponieważ główną przeszkodą w realizacji przedsięwzięcia był dotychczasowy plan zagospodarowania przestrzennego, wystąpiono o jego zmianę. Na ostatniej sesji Rady Miejskiej (31 sierpnia) radni zaakceptowali takie rozwiązanie. Trwają już przygotowania do przetargu majacego wyłonić firmę, która opracuje plan. Koszty związane z jego wykonaniem pokryje starostwo. Zamiar wprowadzenia zmian w dotychczasowym zagospodarowaniu terenu budzi szereg watpliwości. Negatywna opinię w tej sprawie przedstawił urbanista dr inż. Dariusz Łaguna. W analizie dotyczącej zasadności przystapienia do sporzadzenia planu zwraca uwagę na to, że park przy szkole znajduje się w centrum miasta, gdzie dominuje gęsta zabudowa, a terenów zielonych jest niewiele. Dokument odwołuje się także do założeń poprzedniego planu: "Zasady ochrony istniejącego drzewostanu nie pojawiły się zatem (w dotychczasowym planie) przypadkowo, tylko zostały precyzyjnie ustalone z punktu widzenia kompozycji urbanistycznej tej części miasta dla terenów tego wymagających. (...) Proponowana zmiana nie spełnia zasady projektowania kontekstualnego, wycinając niewielki fragment terenu z całego obszaru objętego opracowaniem" - pisze urbanista.
Nie przekonuje to jednak starostwa.
- Szkoda nam tych drzew, ale czy to znaczy, że dzieci mają nadal ćwiczyć w ciasnej sali, gdzie jednocześnie zajęcia odbywają 3-4 grupy uczniów - mówi wicestarosta Szubka.
Zamiar wycinki unikatowego okazu nie spodobał się także ekologom. Krzysztof Worobiec ze Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur "Sadyba" wystosował w lipcu do Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody wniosek o wpisanie buka czerwonego na listę pomników przyrody.
- Jeżeli pismo spotka się z przychylną reakcją, wtedy o jego losie nie będzie mógł decydować starosta, lecz konserwator. Może utrudni to plany wycinki - mówi Krzysztof Worobiec. Jego zdaniem budowa sali nie musi pociągać za sobą tak drastycznych rozwiązań.
- Z tego, co wiem, to teren przy szkole jest rozległy i na pewno istnieje możliwość wkomponowania tam sali tak, by nie trzeba było wycinać drzew. Istnieje też inne wyjście. W miejscu, gdzie rośnie buk można by wybudować wnękę albo taras widokowy. Tak robi się na Zachodzie. Niestety, u nas wciąż idzie się na łatwiznę, zamiast budować z głową - uważa Worobiec.
Ewa Kułakowska
2005.09.14