Luterański synod Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego skrócił kadencję bpa Janusza Jaguckiego. Przyczyną są jego związki z SB. Doniesienia TW „Janusza”, bo taki pseudonim nadano biskupowi, miały też dotyczyć jego konfliktu z długoletnim zwierzchnikiem diecezji mazurskiej Pawłem Kubiczkiem. - Ksiądz biskup twierdzi, że nie była to świadoma współpraca, ale dokumenty pokazują jednoznacznie, że informacje pozyskiwano od niego – mówi członek synodu i parafii szczycieńskiej Ryszard Jerosz.

Skrócona kadencja biskupa Jaguckiego

TW „JANUSZ”

Komisja Historyczna luteran odkryła, że obecny zwierzchnik Kościoła ewangelickiego ks. bp Janusz Jagucki był w latach 1973-1990 zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie „Janusz”. Został zwerbowany jako młody wikariusz parafii ewangelickiej w Giżycku. Z dokumentów wynika, że ks. Jagucki był wykorzystywany głównie do zbierania informacji o cudzoziemcach, parafianach i księżach. Jego teczka liczy około 750 stron.

Biskup zaprzeczył współpracy z SB. Potwierdził, że spotykał się z oficerami SB, ale nikogo nie skrzywdził i nie zaszkodził w niczym Kościołowi.

Obradujący miesiąc temu synod Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego stanowiący najwyższą władzę u luteran nie udzielił biskupowi wotum zaufania, o co sam zainteresowany wystąpił. Mimo przegranego głosowania, biskup odmówił podania się do dymisji. Decyzję o skróceniu mu kadencji podjął synod.

PADŁ CIEŃ

- Trzeba jednoznacznie stwierdzić, że nie ma żadnego dokumentu, który by potwierdzał, że ksiądz Jagucki wyraził gotowość, czy chęć współpracy – mówi uczestnik synodu Ryszard Jerosz, członek parafii szczycieńskiej.

- Ale kontaktom z SB nie zaprzeczył?

- Nie. Zwrócił się natomiast do synodu z prośbą o zrozumienie jego ówczesnej sytuacji, wyraził żal, zapewniając przy tym, że nie był świadomym współpracownikiem aparatu SB.

- W dokumentach są informacje z 1988 r. o konflikcie TW „Janusza” z ówczesnym zwierzchnikiem diecezji mazurskiej Pawłem Kubiczkiem. Czego one mogły dotyczyć?

- Nie wiem. Słyszałem o pewnych nieporozumieniach między nimi, ale szczegółów nie znam.

- „Wyrok” może wydawać się surowy. Nasz czytelnik Klaus Lorenz powołuje się na szczycieńskie korzenie rodzinne ks. biskupa i twierdzi, że jest on osobą o nieposzlakowanej opinii.

- Osoby pełniące funkcje w Kościele są obdarzone mandatem zaufania z powodu wyznawanych i głoszonych wartości. Nie powinien na nie padać żaden cień. Tak się niestety stało w przypadku ks. biskupa i dlatego 60-osobowy synod, będący najwyższą władzą w naszym kościele, podjął taką decyzję.

(o)/Fot. wyd. Augustana

LIST W OBRONIE BISKUPA

Jeszcze przed opublikowaniem ustaleń luterańskiej Komisji Historycznej do redakcji „Kurka” trafił list byłego parafianina ze Szczytna Klausa Lorenza, dziś mieszkańca Düsseldorfu. Poniżej publikujemy jego fragmenty.

(...) Bp Janusz Jagucki jest synem księdza Alfreda Jaguckiego, który w latach 1952-1963 kierował parafią ewangelicko-augsburską w Szczytnie. Wszyscy członkowie mojej rodziny, którzy po 1945 r. zostali w Szczytnie, znają bardzo dobrze rodzinę Jaguckich, w tym także Janusza. Mój stryj Kurt Lorenz był od roku 1958 do momentu swego wyjazdu do Niemiec w 1962 r. kuratorem kościoła i do dziś utrzymuje kontakt z rodziną Jaguckich. Ja sam poznałem bpa Janusza Jaguckiego już jako dorosły człowiek w 2004 r. w Düsseldorfie.

Znamy i cenimy wszystkich członków rodziny Jaguckich jako wzorowych i szanowanych chrześcijan. Jako dziecko na początku lat 60. traktowałem kościół i plebanię w Szczytnie jak drugi dom. Było to nie tylko moje osobiste odczucie, lecz także wielu innych ewangelików parafii szczycieńskiej w owym czasie. Rodzice Janusza Jaguckiego cieszyli się wśród mieszkańców wręcz wyjątkową estymą. Wiara i zaufanie pokładane w Bogu i ludziach miały w ciężkich powojennych czasach szczególne znaczenie. Także dzisiaj rodzina moja wierzy Januszowi Jaguckiemu jako człowiekowi bardziej niż SB. Jesteśmy głęboko przekonani, że postawione przeciwko niemu zarzuty są bezpodstawne.

O tym, że w reżimach totalitarnych prowadzono szczególnie wnikliwą obserwację księży, współpracowników i zaangażowanych członków Kościoła, nie trzeba nikogo przekonywać ani szczegółowo tego wyjaśniać. Oprócz obserwacji poddawano ich przesłuchaniom, nakładano kary i prowadzono raporty o tych działaniach. Tak było w czasach dyktatury nazistowskiej i nie inaczej w czasach socjalizmu. Rodzina Jaguckich znajdowała się pod stałą obserwacją. Ich dzieci były szykanowane i dyskryminowane w szkole. Mimo to Jaguccy nie ulegli presji i nie zmienili w niczym swojego podejścia do Kościoła i parafian.

Nie przypadkiem rodzina księdza Jaguckiego musiała opuścić kościół w Szczytnie i wyjechać w 1963 r. do Cieszyna.

Janusz i jego starszy brat Walter zostali księżmi mimo tych, a może właśnie z powodu tych doświadczeń. Janusz od początku lat 70. pracował w Giżycku, najpierw jako wikary, a następnie do momentu wyboru na stanowisko biskupa w 2001 r. – jako ksiądz. Stawiane mu obecnie zarzuty dotyczą właśnie okresu jego posługi duszpasterskiej w Giżycku. Co znamienne – jak dotąd ani jedno złe słowo przeciwko biskupowi nie padło w samym Giżycku. Wręcz przeciwnie – chwali się go na wszelkie sposoby i przy różnych okazjach jako zaangażowanego księdza i serdecznego człowieka. (...)