Od dobrych kilku tygodni nasi Czytelnicy skarżą się na to, że źle dzieje się na ulicy Konopnickiej. Ostatnie zaś narzekania dotyczą studzienek, które tkwią w nawierzchni niczym dziury w serze szwajcarskim. Niedawno zostały one podniesione i teraz kierowcy muszą między nimi lawirować tak, aby nie uszkodzić podwozia. Ponieważ nieczęsto poruszamy się tą ulicą, pojechaliśmy na miejsce, aby sprawdzić jak się rzeczy mają. I istotnie, wszelkiego rodzaju wystających pokryw, i to nie tylko od studzienek kanalizacyjnych, ale i sieci gazowej, czy telekomunikacyjnej, wreszcie kratek ściekowych od instalacji burzowych jest tam ogromna liczba. Wszystkie one wystają dość wysoko ponad nawierzchnię - fot. 1.
CIĄGNĄ I CIĄGNĄ, A WYCIĄGNĄĆ NIE MOGĄ
Wśród robotniczej braci robota związana z podnoszeniem studzienek nazywana jest popularnie wyciąganiem, więc można śmiało powiedzieć, że tam na Konopnickiej ciągną i ciągną, a wyciągnąć owych studzienek nie mogą. Jak twierdzi wykonawca (miejscowe konsorcjum firm drogowo-budowlanych) regulacja, tj. podnoszenie studzienek potrwa jeszcze tydzień. Wbrew pozorom, jeszcze sporo zostało roboty. Dopiero po tym czasie nastąpi drugi etap - kładzenie nawierzchni asfaltowej. Tym zajmie się Przedsiębiorstwo Drogowo-Mostowe z Pisza. Nastąpi to, według informacji uzyskanych od prezesa Krzysztofa Targońskiego, pod koniec czerwca i to z zastrzeżeniem - o ile będą wówczas panowały odpowiednie warunki pogodowe. Chodzi bowiem o to, że zostanie zastosowana tu nowoczesna nawierzchnia typu SMA, stanowiąca mieszankę mineralno-asfaltową o podwyższonych parametrach technicznych. Charakteryzuje się ona dużą trwałością, niską ścieralnością oraz wysoką odpornością na koleinowanie. Aby jednak parametry te były zapewnione, roboty muszą odbywać się w sprzyjających warunkach atmosferycznych. Musi być sucho, bezwietrznie, a temperatura otoczenia powinna być wyższa niż 15o C.
BRAK SCHODKA I ZJAZDU
Na asfaltowy dywanik pokrywający ul. Konopnickiej trzeba zatem jeszcze poczekać co najmniej kilka dni, ale elegancki chodnik już tam jest. Z chwilą jego wybudowania niektóre wejścia na poszczególne posesje znalazły się trochę wyżej i w związku z tym dobudowano tu i tam dodatkowe schodki. Jednak dom o numerze 58 został potraktowany inaczej, jakby po macoszemu - fot. 2. Jak widać na zdjęciu, przy jednej z bram dodatkowy stopień jest, co zaznaczono czerwonym otokiem. Wejście do drugiej, niestety, nie zostało należycie urządzone, podobnie jak i wjazd do przydomowego garażu. Już dawno temu wykonawca robót obiecał właścicielowi posesji nr 58 doprowadzić do porządku tak wejście do bramy, jak i wjazd do garażu, ale jak dotąd nic takiego nie uczynił. Może ta publikacja spowoduje wywiązanie się z obietnicy?
GARAŻOWY BAJZEL
Na krańcach Szczytna, u zbiegu ulic Pola i Przemysłowej leży spory kawałek ziemi, którą około 10 lat temu miasto kawałek po kawałku sprzedawało jako działki pod budowę garaży. Ceny były bardzo przystępne, więc znalazło się wielu chętnych. W mig wykupiono cały ten obszar, a co bardziej zachłanni nabyli nawet po 7, albo i 8 działek. Po jakimś czasie pojawiły się też i odpowiednie budowle, ale nie wszędzie - fot. 3. Jak widać na zdjęciu, w wielu miejscach pozostały puste przestrzenie, które obecnie porastają bujne chaszcze, wysokie na chłopa. - Jak to wygląda? - burzą się właściciele wybudowanych garaży, którzy nie mogą pogodzić się z panującym wokół bałaganem. Ich zdaniem wszystkiemu winni są ci, którzy pokupowali działki, a teraz nawet po 10 latach nic na nich nie wybudowali, a w dodatku w ogóle nie interesują się swoimi posiadłościami. Mało jednak tego, bo nie tylko chaszcze krzewią się na pustych działkach. Tu i tam poczyniono nawet jakieś wykopy, pewnie pod fundamenty, ale obecnie zalega w nich tylko woda i ogromna ilość rozmaitych nieczystości - fot. 4.
- Śmieci śmierdzą i nieestetycznie wyglądają, a woda stojąca w tych dołach podmywa fundamenty sąsiednich garaży - skarży się pan Stanisław. Według przepisów, właściciel działki, który nabył ją pod budowę garażu, zobowiązany jest postawić taką budowlę. Ba, pozostaje kwestia, jak go do tego zmusić. Jak dowiadujemy się w Wydziale Gospodarki Przestrzennej i Ochrony Środowiska UM, gdyby była to tylko dzierżawa wyjście byłoby proste. Wystarczyłoby podnieść miesięczne opłaty do takiej wysokości, że dzierżawca musiałby zacząć budowę, albo zrezygnować z działki. W przypadku własności każdemu z posiadaczy, który nie buduje garażu miasto musiałoby wytoczyć osobną sprawę sądową, w co nie bardzo chce się angażować.
KWITNĄCY WIELBARK
Wielbark ostatnio wypiękniał. Na skwerku pod bankiem i Urzędem Gminy zakwitły różnokolorowe kwiaty, a obok tych rabatek pojawiły się stylowe ławki, na których można sobie przysiąść i odpocząć, bądź się zrelaksować - fot. 5.
Nowe ławki całkiem ładnie wyglądają, no i oczywiście, aby wokół można było zachować należyty porządek, obok ustawiono równie efektowne śmietniki. Na skwerku, od strony Urzędu Gminy widać też i inne elementy z kwiatami, które przedstawione są na kolejnym zdjęciu - fot. 6. Są to spore, kilkupiętrowe blaszane donice, skądinąd dobrze znane mieszkańcom Szczytna. Takie same stały u nas wzdłuż ulicy Linki, a teraz pojawiły się m. in. na ul. Odrodzenia i przy placyku parkingowym obok głównego skrzyżowania ze światłami - fot. 7.
Owe wspólne elementy wystroju obu miejscowości nie są jedynymi podobieństwami, jakie je łączą. Historyczną ciekawostką jest zbieżność dat nadania praw miejskich. Wielbark nabył je 21 lipca 1723 r., choć liczył wówczas nie więcej niż pół setki mieszkańców. Nieomal tak samo było ze Szczytnem, które z podobną liczbą głów, prawa miejskie uzyskało raptem nieco ponad miesiąc wcześniej, bo 12 czerwca 1723 r. Cóż to jednak jest, może odpowiedzieć pasymiak, wobec faktu, że gród nad Kalwą był miastem już w 1386 roku!