Niepowtarzalny klimat, jaki wytwarza przemieniona w muzeum leśniczówka wabi turystów i sprawia, że tak jak i Gałczyński lubimy tam powracać.
Wiekowa sosna
Ukryte w Puszczy Piskiej Pranie to ostoja ciszy i ukojenia. Ukochał ten zakątek Gałczyński, znalazł w nim spokój i równowagę. Żył w harmonii z otaczającą go przyrodą, wstawał rano, kąpał się w Jeziorze Nidzkim, dużo spacerował.
Najczęściej jego wędrówki prowadziły do starej sosny "o wspaniałym, pokrytym piękną korą pniu, z koroną sięgającą obłoków". Wówczas poeta nazywał swoje ulubione drzewo George Bernard Shaw z uwagi na jego wiekowość porównywalną z sędziwością irlandzkiego pisarza. Niestety, taka wymyślona przez Gałczyńskiego nazwa nigdy się nie przyjęła. Po śmierci poety w 1953 roku olbrzymi okaz uczyniono pomnikiem przyrody i nazwano "Sosną Gałczyńskiego". Przez 30 lat szumiała w leśnych ostępach, ale zaatakowana przez szkodniki zaczęła usychać. W 1983 r., po wcześniejszych próbach ratunku, ulubione drzewo poety ścięto.
Pamiątkowy głaz
Dwa lata temu miejsce, gdzie rosła "Sosna Gałczyńskiego" zostało upamiętnione. Odsłonięto tam kamień z tablicą i inskrypcją. Posadzono też nowe drzewko. Odpowiednio oznakowana trasa jest często odwiedzana przez miłośników poezji Gałczyńskiego i choć twórcy nie ma już wśród żywych, to każdy, kto ma ochotę, może pojechać do Prania, by osobiście się przekonać, że pamięć o nim została ocalona od zapomnienia.
Grażyna Saj-Klocek
2005.06.29