Funkcjonująca od ponad roku sortownia odpadów
w Świętajnie przyprawia część mieszkańców ul. Polnej o ból głowy. Skarżą się na wydobywający się stamtąd fetor, hałas oraz plagę szczurów. Nie kryją przy tym pretensji do wójta Świętajna Janusza Pabicha, który miał im obiecać, że do sortowni trafiać będą tylko odpady z trzech sąsiednich gmin, podczas gdy obecnie zwożone są tam one z innych powiatów.
NIE MOŻNA OTWORZYĆ OKNA
Na pierwszy rzut oka ulica Polna w Świętajnie to sielska okolica – małe domki jednorodzinne, sąsiedztwo lasu i cisza. Niestety, nie dla wszystkich mieszkańców jest to oaza spokoju. Części z nich sen z powiek spędza znajdująca się blisko zabudowań sortownia śmieci.
Powstała ona pod koniec 2008 roku. Wcześniej, przez kilkanaście lat znajdowało się tu wysypisko odpadów. Na początku pieczę nad nim sprawowała gmina, ale potem zamieniło się w nielegalne składowisko. Jego istnienie narażało świętajeński samorząd na poważne problemy – inspektorat ochrony środowiska chciał mu wymierzyć karę w wysokości 200 tys. złotych. Dlatego gmina podjęła się zadania uprzątnięcia składowiska i utworzenia w jego miejsce sortowni. Teren wyposażono w odpowiednie media, utwardzono i wydrenowano tak, żeby szkodliwe substancje nie wsiąkały w ziemię. Inwestycja kosztowała 380 tys. złotych. Przetarg na jej realizację wygrała firma „Dbaj”. Ona też prowadzi tu obecnie sortownię odpadów. Do jej funkcjonowania od samego początku zastrzeżenia ma kilkanaścioro mieszkańców ul. Polnej. Według nich z sortowni wydobywa się nieznośny fetor.
– Pół biedy, kiedy wiatr wieje w przeciwną stronę. Wtedy tak tego nie czuć. Najgorzej jest jednak latem, wtedy nie można otworzyć okna – skarży się jeden z mieszkańców, Zdzisław Walas. – Jak temperatura wzrośnie do 30 stopni, to my tutaj nie wytrzymamy – wtóruje mu żona Genowefa. Dodaje, że dziennie do sortowni przyjeżdża nawet po siedem ciężarówek wypełnionych odpadami. Jakiś czas temu przestawiono nawet tablice informujące o terenie zabudowanym po to, by ciężkie samochody mogły tu transportować śmieci. Wcześniej stały one obok wjazdu do sortowni, teraz znajdują się kilkadziesiąt metrów dalej. – Tiry niszczą asfalt, który się kruszy, powstają wyrwy. To się odbywa naszym kosztem, bo przecież płacimy podatki na remont dróg – żali się sąsiad państwa Walasów, Gerhard Siekierski.
OBIETNICA WÓJTA
Przykre zapachy i wzmożony ruch ciężarówek to nie jedyny problem doskwierający mieszkańcom.
– Pojawiło się tu mnóstwo szczurów. Co drugi, trzeci dzień je łapię, wszędzie porozstawiałem trutki – mówi Zdzisław Walas. W pobliżu znajdują się działki budowlane. Ich właściciele także narzekają na sąsiedztwo sortowni.
– Chcę się tu budować, ale nie wyobrażam sobie życia w takich warunkach – mówi Krzysztof Gaworski. W podobnej sytuacji są jeszcze inne osoby, w tym jego teść. Mieszkańców najbardziej niepokoi to, że na terenie sortowni zalegają hałdy śmieci, które, ich zdaniem, nie są na bieżąco wywożone. Za to każdego dnia odpadów przybywa. Do tego mieszkańców doszły słuchy, że firma prowadząca sortownię złożyła do gminy wniosek o trzykrotne zwiększenie powierzchni na składowanie nieczystości. Swoje obawy wyrażali już krótko po uruchomieniu działalności podczas spotkania z wójtem Świętajna Januszem Pabichem.
– Wójt obiecywał nam, że będą tu trafiać odpady z trzech gmin – Świętajna, Rozóg i Wielbarka. Tymczasem widzimy, że przyjeżdżają samochody z Ostródy, Ełku i Pisza. Wprowadzono nas w błąd – zgodnie przyznają mieszkańcy.
O swoich problemach informowali radną Mirosławę Żyrę, która także mieszka na ul. Polnej. – Niestety w ogóle nie interweniowała w naszej sprawie. Zignorowała nas – mówi Stanisław Piórkowski.
RADNA NIC NIE CZUJE
Radna Żyra przyznaje, że sprawa jest jej znana, ale pretensje mieszkańców uważa za przesadzone.
– Mnie żaden przykry zapach nie przeszkadza. Zresztą jest on wyczuwalny tylko w najbliższym sąsiedztwie sortowni – twierdzi Mirosława Żyra. Przypomina, że w tym miejscu od dawna istniało wysypisko śmieci. Dziwi się, że jego sąsiedztwo dotąd nie doskwierało mieszkańcom.
– Wcześniej jakoś nikomu nie przeszkadzało, że śmieci walają się po lasach. Teraz jest tylko sortownia, gmina zrobiła wreszcie z tym porządek – mówi Mirosława Żyra. Zapewnia jednak, że rozmawiała o sprawie z wójtem i zdecydowano, że sortownia będzie w najbliższym czasie skontrolowana. – Sprawdzimy, czy rzeczywiście jest tam tak dużo śmieci – zapowiada radna.
INFORMACJE WYSSANE Z PALCA
Również wójt Janusz Pabich uważa, że mieszkańcy wyolbrzymiają problem.
– Bardzo często objeżdżam teren sortowni i absolutnie żadnych uciążliwości zapachowych nie zauważyłem – mówi wójt. Nie wiadomo mu także nic o tym, by trafiały tam odpady spoza obszaru trzech gmin. Takiej możliwości jednak nie wyklucza.
– Obowiązuje swoboda działalności gospodarczej i ja tego nie monitoruję. Nie mam wpływu na to, kto i co tam zwozi – twierdzi Janusz Pabich. Zdecydowanie zaprzecza, by firma „Dbaj” złożyła wniosek o powiększenie sortowni.
– Tam już nie ma więcej naszych gruntów. Te informacje są wyssane z palca – mówi wójt. Deklaruje, że jeśli planowana jeszcze w tym tygodniu kontrola stwierdzi jakiekolwiek zagrożenia dla mieszkańców, będzie interweniował.
WYSYPISKO IM NIE PRZESZKADZAŁO
Tymczasem szef firmy „Dbaj” Marcin Prychodko twierdzi, że wójt nie mógł w jego imieniu obiecywać mieszkańcom, że do sortowni będą trafiać odpady tylko z trzech gmin. Tak było wprawdzie na początku, ale teraz jej działalność się rozwija.
– Nikt nie może ograniczać naszego funkcjonowania i przerobu – mówi. Potwierdza, że obecnie do Świętajna przyjeżdżają śmieci z innych terenów, w tym z powiatu piskiego, Biskupca i Ostródy. Dziennie jest tu przerabianych około 60 ton odpadów, a ich sortowaniem zajmuje się 19 pracowników.
Marcin Prychodko przyznaje, że obecnie śmieci nagromadziło się więcej niż zwykle. Powodem jest awaria ładowarki, która jest w naprawie, ale już w tym tygodniu ma być sprawna. Mimo to, jak zapewnia, posortowane odpady są każdego dnia zabierane i na bieżąco wywożone.
– Nawet jeśli pojawia się przykry zapach, to nie jest on na tyle uciążliwy i długotrwały, by komuś dokuczać – mówi dzierżawca sortowni. Podobnie jak radna Żyra dziwi się, że wcześniej nikomu nie doskwierało istniejące tu dzikie wysypisko.
– Niektórym osobom przeszkadza sam fakt, że coś się tu zaczęło dziać. Nie wiem, o co tak naprawdę im chodzi. Może to tylko zwykła złośliwość – zastanawia się. Dodaje, że teren sortowni był już kilkakrotnie poddawany kontrolom, ale żadna z nich nie wykazała poważniejszych uchybień. Zaprzecza również, by miał w planach rozbudowę placu na gromadzenie odpadów. Planuje za to pobudować na nim zamkniętą halę na paliwa alternatywne.
Mieszkańcy ul. Polnej nie zamierzają dać za wygraną. Zapowiadają, że jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, będą szukać wsparcia u organizacji ekologicznych. Zapytani o to, dlaczego nie protestowali, gdy istniało tu wysypisko, odpowiadają, że wówczas żadne uciążliwe zapachy do ich posesji nie docierały.
Ewa Kułakowska/fot. A. Olszewski