"Mileńkije moje" - wielokrotnie padały z emdekowskiej sceny słowa skierowane do publiczności, którą do miejscowego przybytku kultury przywiodły jubileuszowe, X "Dni Kresowe". A miał Wincuk do kogo mówić, bo sala widowiskowa zajęta była do ostatniego miejsca, a i dostawione ławki nie dla wszystkich starczyły.
Lekcja patriotyzmu
Tegoroczne "Dni Kresowe" można określić wieloma przymiotnikami: miłe, zabawne, edukacyjne, wzruszające, patriotyczne... Każdy z obecnych przez kilka godzin poddać się musiał, czy chciał, czy nie, najprzeróżniejszym emocjom.
Gwoździem sobotniego (12 czerwca) kresowego koncertu był ponad 2-godzinny występ "Zgody", reprezentacyjnego zespołu Związku Polaków na Litwie, którego kolejne "odsłony" anonsował we właściwy sobie, humorystyczny sposób Dominik Kuziniewicz, znany bardziej jako Wincuk. Litewscy rodacy zaprezentowali szczycieńskiej publiczności pełną gamę tańców i pieśni rodem z najprzeróżniejszych regionów Polski. Ze wzruszeniem popisom "Zgody" przyglądał się Marian Sawko i nie bez powodu. Na scenie, w gronie innych wykonawców, występowała bowiem jego kuzynka.
- Kiedy w ubiegłym roku byłem w Wilnie, spotkałem się z jednym ze swoich krewnych. Jak to zwykle bywa przy takich okazjach, dużo rozmawialiśmy o różnych członkach rodziny i o ich losach. Dla mnie było to ważne, bo części tych osób nie znam - opowiadał "Kurkowi" pan Marian w przerwie koncertu. - I własnie wczoraj zadzwonił do mnie ten kuzyn informując, że z zespołem przyjedzie córka jednego z tych dalszych krewnych. No i jest. Mam przy sobie, choć na krótko, krewniaczkę, której dotychczas nie znałem - cieszył się przewodniczący szczycieńskiego koła Wspólnoty Polskiej.
Wzruszenie wywoływały nie tylko nieoczekiwane spotkania rodzinne. Apogeum przyniosło kończące występ wykonanie "Roty". I nie było bodaj na sali osoby, która przeszła nad nia do porządku dziennego bez ogromu emocji, których żadne słowa nie są w stanie oddać w pełni. Dość stwierdzić, że w niejednym oku i na niejednej twarzy pojawiły się łzy, nad którymi nie sposób było zapanować, ale też i płaczący - nawet nie próbowali.
- To wielka lekcja patriotyzmu, wskazania więzi, jakie łączą Polaków niezależnie od tego, gdzie mieszkają, co robią, kim są - słyszał "Kurek" komentarze, gdy już widownia odzyskała głos, którego wcześniej nie przepuszczały ściśnięte ze wzruszenia gardła. W gronie najbardziej wzruszonych znajdowali się dwaj honorowi goście jubileuszowego święta. Do Szczytna po raz pierwszy przybył Józef Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Polskich Nauczycieli na Litwie "Macierz Szkolna", drugiej, pod względem liczebności, organizacji Polaków za wschodnią granicą. Organizację najliczniejszą - Związek Polaków na Litwie, reprezentował jej sekretarz Edward Trusewicz. Obaj panowie niejako zapoczątkowali tegoroczne "Dni Kresowe", jeszcze przed południem spotykając się ze szczycieńskim środowiskiem nauczycielskim.
Największa mniejszość
- Podczas ostatniego spisu powszechnego na Litwie, który przeprowadzono w 2002 roku, do polskiego rodowodu przyznało się 235 959 osób - mówił na spotkaniu z nauczycielami i samorządowcami Edward Trusewicz. - Jedna czwarta mieszka w Wilnie, ale są obwody, które w 60, a nawet 80% są zamieszkane przez osoby polskiego pochodzenia.
Polacy stanowią na Litwie najliczniejszą mniejszość narodową, mają swoich przedstawicieli w tamtejszym parlamencie.
Są też Polacy na Litwie jedyną nacją, która mimo różnych przeciwności, przez dziesięciolecia zachowała własne szkolnictwo, z językiem polskim jako wykładowym.
Tuż po wojnie w polskich szkołach uczyło się 21 tysięcy dzieci. Później liczba ta sukcesywnie malała z różnych przyczyn, między innymi np. w wyniku powrotu licznej rzeszy Polaków do kraju pod koniec lat 50. Do 1981 ubyło z polskich szkół 10 tysięcy dzieci, a później uczniów zaczęło przybywać.
- Obecnie mamy w naszych 123 szkołach tyle dzieci, ile mieliśmy tuż po wojnie - nie ukrywa zadowolenia prezes "Macierzy".
"Polska Macierz Szkolna" na Litwie powstała już w 1915 roku i działała do 1930. Odrodziła się później, ale pod nieco inną nazwą.
- Prawo litewskie zabrania istnienia organizacjom, które działały w okresie międzywojennym, który traktuje się jako czas, gdy Litwa była pod okupacją - wyjaśniał Józef Kwiatkowski. Z tego powodu odradzająca się "Macierz" przez pięć lat nie uzyskała zgody na rejestrację. - Zastosowaliśmy kompromis i z nazwy wycięliśmy słowo "Polska". Istoty organizacji to nie zmienia.
"Macierz Szkolna" - strażnik polskiej mowy, kultury i tradycji - nie zgodziła się natomiast na zmianę programową nauczania w swoich szkołach, która miała polegać na stopniowym wypieraniu polszczyzny przez język urzędowy - litewski tak, że w ostatniej, maturalnej klasie tylko w w mowie "krajowej" odbywałaby się nauka. Ten system miał pomóc polskiej młodzieży w drodze na wyższe uczelnie.
- Uznaliśmy, że nasze dzieci powinny się uczyć litewskiego, ale nie na matematyce, fizyce czy biologii - tłumaczył Józef Kwiatkowski. Ten swoisty "bunt" ma jednak swoje i złe strony. Bo bolączką polskich szkół jest brak podręczników i... nauczycieli. Na uczelniach litewskich jest wykładana polonistyka, ale o nauczycieli innych przedmiotów, posługujących się mową ojczystą tak, by nauczać dzieci, nie jest łatwo.
- Do poprawy sytuacji bardzo przyczyniło się tutejsze Kolegium Nauczycielskie, które wykształciło wielu naszych pedagogów i dlatego Szczytno jest na Litwie znane - podkreślał prezes Kwiatkowski.
Dwustronne dary
Oprócz Wincuka, występ "Zgody" przerywały też inne programowe wydarzenia. Przy okazji jubileuszu nie mogło się obyć bez gratulacji, życzeń, podziękowań i... prezentów, którymi obdarowany został zarówno jubilat czyli szczycieńskie Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Wileńsko-Nowogródzkiej - organizator imprezy, jak i jego przybyli z Litwy goście. Na ręce Józefa Kwiatkowskiego symbolicznie, w postaci jednego kartonu, przekazane zostały książki i pomoce szkolne, które w ramach specjalnie zorganizowanej akcji przez cały rok zgromadziła szczycieńska Biblioteka Pedagogiczna. Sumptem kresowego stowarzyszenia dzieci polskie na Litwie zostały też obdarowane sprzętem sportowym.
W szczycieńskich uroczystościach uczestniczyli dwaj senatorowie Marian Kozłowski i Janusz Lorenz. Ten ostatni obdarował Janinę Surgał, szefową kresowiaków, kryształowym wazonem, a Józefa Kwiatkowskiego - mapą Polski oraz pięćdziesięcioma złotymi monetami, wydanymi w limitowanej serii z okazji XV-lecia Senatu RP.
Największym prezentem dla szczytnian od rodaków zza wschodniej granicy był występ "Zgody" i jej finałowa "Rota", a od władz miasta - zgoda na zmianę nazwy ulicy Związku Jaszczurczego na Wileńską. Uroczyste przemianowanie nastąpiło w niedzielę, 13 czerwca, tuż po uroczystej mszy, odprawionej w intencji zmarłych i żyjących Polaków na Kresach.
Halina Bielawska
2004.06.16