Stalowa strzelistość

W poprzednim numerze "KM" poruszona została kwestia konserwacji jedynego w zasadzie pomnika w Szczytnie - brązowego popiersia Henryka Sienkiewcza. Napisałem wówczas "w zasadzie jedynego" dlatego, iż pomnikopodobnych form w naszym mieście jest więcej. Cóż to bowiem jest pomnik?

Według definicji to dzieło rzeźbiarskie lub architektoniczne, wzniesione dla uczczenia wybitnej osobistości, zdarzenia, bohaterów wojennych itp. Pomnik może mieć postać posągu, kolumny, obelisku, czasem sztucznie usypanego wzgórza (kopca) czy naturalnego kamienia.

Tymczasem na skwerku leżącym u zbiegu ulic Chrobrego i Warszawskiej stoi sobie rzecz wymykająca się przytoczonej wyżej definicji - fot. 1.

Ta "stalowa strzelistość" niczego przecież konkretnego nie czci, ani też nie sławi żadnego ważnego wydarzenia. Co dziwne, choć metalowa, nie skorodowała mocno, zatem i nie wymaga konserwacji - odpowiedzialne służby miejskie mogą spać spokojnie.

Dzisiaj nikt już nie pamięta, kiedy dokładnie powstała, wiadomo tyle, że pochodzi z lat siedemdziesiątych. Autorem tego metalowego tworu jest Eugeniusz Ozga, znany w tamtych latach dyrektor i instruktor PDK-u, twórca słynnej grupy teatralnej "Gramma". Pamiątki jakie pozostały do dziś po tym artyście to także sławetny pomnik czy raczej antypomnik (opisywany wielokrotnie na łamach "KM"), stojący przed ZS nr 2, a także, co może mało kto wie... wystrój sali konferencyjnej w miejscowym ratuszu - fot. 2.

Powracając zaś do "stalowej strzelistości" to zdania mieszkańców Szczytna co do jej walorów estetycznych są podzielone. Jednym kojarzy się ona z rakietą, symbolizującą erę podboju kosmosu, innym z bliżej nieokreślonym szkaradzieństwem, ironicznie określanym jako miejski "upiększacz". Co do podboju kosmosu, to akurat Szczytno nie ma większych osiągnięć w tej dziedzinie, choć przypomina mi się przy tej okazji pewien dość ciekawy pomysł na zagospodarowanie wieży ciśnień, jaki zrodził się na początku lat dziewięćdziesiątych, w czasach tworzenia pierwszych władz samorządowych w Szczytnie. Miało w niej powstać jeśli nie planetarium, to przynajmniej obserwatorium astronomiczne udostępnione potem szerokiej publiczności, w tym młodzieży szkolnej. Cóż, wieża pozostawiona sama sobie powoli, acz systematycznie obraca się w ruinę - fot. 3. Dzisiaj, dostawszy się na szczyt wieży, poprzez ów ażur swobodnie można oglądać dowolne ciała niebieskie. Tak oto nastąpiło przynajmniej częściowe ziszczenie dawnych zamysłów, powstała bowiem w naturalny sposób namiastka planowanego obserwatorium astronomicznego.

* * *

I jeszcze jedno. Z definicji pomnika wynika, że może stanowić go nawet naturalny kamień. A co, jeśli jest on nieco obrobiony ludzką ręką? Czy wówczas nadal może być pomnikiem?

Pytanie to stawiam w związku z tym, iż niedaleko "stalowej strzelistości" (po drugiej stronie ulicy Warszawskiej) spoczywa sobie głaz - nie głaz, fot. 4.

Konkretnie, znajduje się on w podwórku, a może lepiej byłoby - w ogródku Urzędu Skarbowego. Jest to, bo wskazują na to oględziny, naturalny kamień, z grubsza tylko obrobiony tak, aby pasował do drugiej połowy żaren, czyli urządzenia, jakie w dawnych wiekach służyło czy to w wiatrakach, czy w młynach wodnych do mielenia ziaren zbóż na mąkę. Wyciskały one po prostu z ziaren to, co najlepsze, pozostawiając tylko plewy.

Czyżby zatem nasz miejscowy Urząd Skarbowy stawiając sobie taki pomnik sugerował podatnikom, że jak owe młyńskie kamienie - wyciśnie zeń to, co najlepsze, czyli pieniądze, pozostawiając im jedynie plewy, czyli puste kieszenie.

WIOSNO, GDZIEŻEŚ TY?

Z początkiem minionego tygodnia przyszło znaczne ocieplenie, temperatura sięgała + 10o C, a mimo tego media mówiły, iż wiosna spóźnia się tego roku. Skoro tak, pomyślałem, to gdy w końcu przyjdzie ta upragniona pora roku słupek rtęci podskoczy zapewne do + 20o C, zaś w pełni lata, strach pomyśleć, może do + 40o C albo więcej. Hm, długo się nie cieszyłem, w czwartek (13 III) spadł śnieg, do tego wiało. Słowem zadyma - powrót zimy. Co jest zatem z tą wiosną?

No cóż, w naszej strefie klimatycznej przychodzi ona zwykle później niźli gdzie indziej, taką właściwość mają Mazury. Dwa lata temu na początku marca także nie było śniegu, wszystko wskazywało na rychłą wiosnę, aż tu piątego sypnęło bardzo - pokazują to archiwalne zdjęcia, wykonane wieczorem w pobliżu ówczesnej siedziby "Kurka" czyli MDK-u - fot. 5.

W porównaniu do tego opad z ubiegłego czwartku nie wydaje się niczym szczególnym. Dodatnia temperatura skłoniła nawet (mimo śniegu) miejscowy oddział "Pudizu" do naprawy nawierzchni głównych ulic miasta - fot. 6.

Łatane są lokalne dziury w jezdni, co wywołało zdziwienie przechodniów.

- Cóż może być warta robota, wykonywana w takich warunkach - dzielono się ze mną uwagami, kiedy robiłem zdjęcie.

Jako niefachowcowi, trudno wyrazić było mi jakąkolwiek opinię, pozostała jedynie konsultacja ze specem.

- Mrozu nie ma, zatem asfalt można śmiało reperować - usłyszałem od dyrektora szczycieńskiego oddziału "Pudizu" Krzysztofa Połukorda.

Nadto, wyrwy są tak znaczne, że wpadając samochodem w taką dziurę łatwo można urwać zawieszenie. Czekanie na lepszą pogodę, wedle dyrektora, nie byłoby wobec tego dobrym rozwiązaniem.

Zgoda. Tyle że, jak zauważyłem na początku notatki, dobre warunki pogodowe panowały przez kilka dni wcześniej, a dziury w jezdniach przecież nie pojawiły się dzisiaj, czyli że... Czyli że roboty można było rozpocząć także wcześniej.

2003.03.19