Tegoroczną wiosnę dzieci z Szyman witały wspólnie z Harry Potterem. Magiczna postać z najbardziej popularnej obecnie książki wprowadzała szkolną społeczność w świat magii i zdrowego stylu życia.
Jak na szkołę magii przystało, placówka w Szymanach na dzień wiosny przybrała szatę, której nawet prawdziwy Hoggart z "Harry'ego Pottera" by się nie powstydził. Ze ścian i sufitów zwieszały się gałęzie i pajęczyny, na których siedlisko znalazły niezliczone nietoperze, sowy, węże i inne podobne maszkary. Wśród tej scenerii uczestnicy zabawy udowadniali sobie nawzajem i publiczności, że "w zdrowym ciele zdrowy duch".
Całe przedsięwzięcie pomyślane było w formule konkursu, a właściwie licznych konkursów, w których udział wzięli uczniowie starszych klas szkoły podstawowej i gimnazjum. Był konkurs literacki, w którym należało wykazać się znajomością książek Joanne Rawling, trzeba było także wymyślić oryginalne zaklęcie, wykonać najbardziej upiorny okrzyk, namalować skuteczny talizman, chroniący przed złymi mocami itp. Pole do popisu mieli też "kucharze", których zadaniem było przygotować danie o jak najbardziej niezwykłej recepturze, jednocześnie - smakowite i zdrowe. Gimnazjaliści natomiast, w specjalnej konkurencji potrafili wszystkich przekonać, że z wody i cukru można otrzymać węgiel. Dla udowodnienia, że ciało, jak i duch, także musi być zdrowe, nie mogło się obyć bez różnorodnych konkurencji sportowych.
Oczywiście, każdy uczestnik zabawy obowiązkowo musiał przywdziać strój na tę okoliczność najbardziej stosowny. Dominowały czarne peleryny, maski, spiczaste, czarnoksięskie kapelusze i... miotły.
Nawet tegoroczne marzanny nie były w Szymanach tradycyjne. Na stosie spalono kilka złych czarownic - duchów zdrowotnej niemocy. Do tej ostatniej ceremonii przyłączyły się też maluchy - uczniowie klas I - III, które wcześniej poznawały ludowe obyczaje witania wiosny, a na stos rzuciły wykonane przez siebie kukły.
- Trochę baliśmy się, że impreza, po raz pierwszy zakrojona na tak dużą skalę, nie wyjdzie, bo tuż przed wiosennym przesileniem grypa zdziesiątkowała nam dzieci i nauczycieli, ale obawy okazały się płonne - mówi dyrektor szkoły Hanna Brumer, która magiczną zabawę wymyśliła wraz z Jadwigą Meyza, nauczycielką przedmiotów przyrodniczych. Scenerię szkoła zawdzięczała Renacie Malińskiej, a całość wyszła nad wyraz udanie dzięki Irenie Dzierlatce, koordynatorce wszystkich zmagań.
(hab)
2003.04.01