Strażacy ochotnicy z Klonu od lat upominają się o wóz, który poprawiłby bezpieczeństwo mieszkańców wsi słynącej z zabytkowej, drewnianej zabudowy. Poza obietnicami i zapewnieniami decydentów, nie doczekali się na razie żadnych konkretów. Zdesperowani zapowiadają, że jeśli nikt im nie pomoże, sami zorganizują zbiórkę i kupią niezbędny samochód.
KŁOPOTLIWE ZABYTKI
Klon to wieś doskonale znana ze swojej zabytkowej, drewnianej zabudowy. Z tego powodu miejscowość została objęta ochroną konserwatorską i wpisana do rejestru zabytków. Jednak to, co dla turystów jest atrakcją, dla mieszkańców stanowi nie lada utrapienie. Oprócz prawnych obostrzeń dotyczących np. remontów starych domostw, duży problem stanowi kwestia bezpieczeństwa pożarowego. Zwarta, drewniana zabudowa powoduje, że w przypadku, gdy zapali się jedna z chałup, z dymem może pójść nawet pół wsi.
Nad bezpieczeństwem mieszkańców Klonu od sześćdziesięciu lat czuwa miejscowa jednostka OSP licząca obecnie 25 członków. Problem w tym, że strażacy nie mają na wyposażeniu żadnego wozu, dzięki któremu mogliby szybko i sprawnie nieść pomoc lokalnej społeczności. Wybrany w 2001 r. nowy zarząd klonowskiej OSP o samochód upomina się od początku swoich rządów.
- Od tamtej pory słyszymy tylko, że wóz będzie. Ciągle więc czekamy - mówi naczelnik OSP w Klonie Tomasz Kulas. Z kolei prezes straży, a zarazem radny gminy Rozogi Mariusz Denkiewicz dodaje, że w Klonie, będącym trzecią pod względem liczby mieszkańców wsią w gminie, taki pojazd jest niezbędny.
- Inne jednostki z naszego terenu takie samochody już mają. Jesteśmy jedyną OSP w gminie, która go nie posiada - nie kryje goryczy.
SZTANDAREM NIE UGASZĄ
Na początku czerwca br. jednostka z Klonu uroczyście obchodziła jubileusz swojego 60-lecia. Uczestniczyli w nim m. in. komendant wojewódzki PSP oraz posłowie Jerzy Gosiewski i Adam Krzyśków. Ten ostatni obiecał strażakom pomoc przy zakupie samochodu.
- Według wcześniejszych zapewnień wóz mieliśmy dostać już na jubileusz, ale zamiast tego otrzymaliśmy sztandar. Tylko że sztandarem pożaru nie ugasimy - ironizuje Tomasz Kulas. Niedawno potrzebę posiadania pojazdu pożarniczego potwierdziło samo życie. Dwa tygodnie temu w Klonie doszczętnie spłonął drewniany dom zamieszkiwany przez kilkuosobową rodzinę.
- Gdybyśmy mieli wóz ze zbiornikiem na wodę, akcja przebiegłaby sprawniej. Teraz, zanim ruszymy do gaszenia, musimy ładować sprzęt na własne, prywatne samochody - mówią strażacy.
Podobnego zdania co ochotnicy są również inni mieszkańcy Klonu.
- Mamy młodą, aktywną jednostkę. Samochód na pewno by się jej bardzo przydał - uważa sołtys wsi Jolanta Zdunek. Wtóruje jej Jarosław Kozikowski, prezes współpracującego z miejscową OSP Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wsi Klon i Okolic: - Wystarczyłby nawet nieduży wóz wyposażony w zbiornik wysokociśnieniowy. Usprawniłoby to znacznie działanie naszej straży - mówi Jarosław Kozikowski.
POSEŁ ZMOBILIZUJE WÓJTA
Co na to wójt Rozóg Józef Zapert?
- Nie ma możliwości, by w każdej wsi była straż z samochodem. W Klonie są hydranty, a ochotnicy mają niezbędny sprzęt strażacki. Nie widzę potrzeby zakupu wozu dla tej jednostki - mówi Józef Zapert.
Zapytany przez nas o realizację złożonej w czerwcu obietnicy poseł Adam Krzyśków odpowiada, że jako prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, jest gotów pomóc ochotnikom z Klonu.
- Jako fundusz włączymy się i zabezpieczymy środki na współfinansowanie zakupu wozu. Jest to realne pod warunkiem, że z inicjatywą wyjdzie gmina. Będę mobilizował wójta, aby ruszyć tę sprawę - zapowiada Adam Krzyśków. Według niego istnieje szansa na to, że marzenie strażaków z Klonu spełni się już w pierwszym półroczu przyszłego roku.
Tymczasem klonowscy ochotnicy, którzy nasłuchali się już wielu obietnic, są coraz bardziej zdesperowani. Zapowiadają, że jeśli nie doczekają się pomocy, sami postarają się o niezbędny im samochód.
- Zorganizujemy wśród mieszkańców zbiórkę pieniędzy i kupimy go - deklarują.
Ewa Kułakowska/Fot. A. Olszewski