Na początku XX wieku święta na Mazurach obchodzono skromnie, za to w szerokim gronie rodziny, znajomych i sąsiadów. - Ludzie więcej czasu spędzali na wspólnej rozmowie i spotkaniach – opowiada rodowita Mazurka, Lotta Dorow z Popowej Woli. Świąteczny czas, podobnie jak i teraz, szczególnie cieszył dzieci.
limg("16_FOTO A.JPG", "Lotta Dorow: - W pierwszy dzień Bożego Narodzenia zapraszaliśmy na wspólny obiad sąsiadów i znajomych. Były długie rozmowy,
a nawet tańce");
ŚWIĄTECZNE PRZYGOTOWANIA
Lotta Dorow to jedna z najstarszych mieszkanek naszego powiatu. We wrześniu skończyła 95 lat. Urodziła się jeszcze podczas I wojny światowej w Orżynach, ówczesnym Erben. Jej ojciec, z pochodzenia Polak, pracował w znajdującym się w tej miejscowości dużym majątku szlacheckim wchodzącym niegdyś w skład rozległych dóbr rycerskich Rańska. Mama, rodowita Mazurka, zajmowała się głównie domem, ale też dorabiała jako praczka. Pani Lotta była najstarsza z ośmiorga rodzeństwa. W Orżynach skończyła ośmioklasową szkołę, do której chodziło się już od 6. roku życia. To właśnie święta z okresu swojego dzieciństwa wspomina najmilej. Przed Bożym Narodzeniem, zgodnie z mazurską tradycją, dzieci wraz z nauczycielami przygotowywały świąteczne przedstawienie na jutrznię. Każdy z uczniów musiał się nauczyć wiersza lub piosenki.
- Elementem przedstawienia była też stajenka, owce i pasterze – wspomina pani Lotta. Przygotowania do świąt trwały także w domu, choć różniły się znacznie od tych dzisiejszych. - Rodzice robili przedświąteczne zakupy w Miętkich. Stamtąd przywozili m.in. kawę, ciastka i upominki dla dzieci.
Pani Lotta czasami im przy tym towarzyszyła, a raz nawet, wiedziona dziecięcą ciekawością, co też dostanie w prezencie, wybrała się tam bez wiedzy ojca.
SUROWY MIKOŁAJ
Święta w rodzinnym domu do dziś kojarzą się naszej rozmówczyni z zapachem pieczonych przez mamę ciast. - Były to placki, makowce z marmoladą, grube ciasto drożdżowe i c iastka piernikowe wypiekane w specjalnej formie.
Dbano także o świąteczny wystrój mieszkania. Ojciec przynosił z lasu choinkę, na której paliły się prawdziwe świeczki. Z kolei mama przyozdabiała dom wycinankami z papieru. Wigilia u zamieszkujących Mazury ewangelików wyglądała inaczej niż u katolików. Podstawowa różnica wynikała z tego, że tego dnia nie obowiązywał post.
- Jedliśmy normalny obiad, a na wieczór dzieci były kąpane. Potem przychodził do nich Mikołaj – wspomina pani Lotta. Nie dla wszystkich był on jednak łaskawy. Każde dziecko musiało mu wyrecytować wierszyk. Jeśli go zapomniało, zostało skarcone przy użyciu zakończonego rzemykami rodzaju bata. Prezenty dzieci dostawały później niż w dzisiejszych czasach.
- Mama kładła je na talerze, kiedy my już szliśmy spać. Kilka razy wraz z bratem podpatrywałam ją jak to robi – opowiada pani Lotta. Upominki były na ogół skromne. Dzieci dostawały głównie słodycze – cukierki i ciastka. Rodzina uczestniczyła także w wigilijnym nabożeństwie w kościele w Rańsku, będącym odpowiednikiem katolickiej pasterki. W czasie ostrych zim, by nieco się ogrzać, niektórzy zabierali na nie ze sobą wiaderka z żarzącymi się węglami, coś na kształt minikoksowników. Na początku XX w., kiedy nikt nie słyszał jeszcze o telewizji czy internecie, ludzie więcej czasu spędzali ze sobą. Tak też było na Mazurach, gdzie święta obchodzono na ogół skromnie, za to bliżej siebie.
- W pierwszy dzień Bożego Narodzenia zapraszaliśmy na wspólny obiad sąsiadów i znajomych. Były długie rozmowy, a nawet tańce – wspomina pani Lotta.
KRÓTKIE DZIECIŃSTWO
Jej dzieciństwo trwało jednak krótko. Od razu po skończeniu szkoły w Orżynach, mając zaledwie 14 lat, poszła do pracy w majątku w Grądach. Tam też poznała swojego przyszłego męża, za którego wyszła w wieku 21 lat. Kiedy wybuchła wojna, mieli już dwoje dzieci. Wejście Armii Czerwonej zastało ją na Pomorzu, gdzie trafiła jeszcze późną jesienią 1944 roku. Szczęśliwie udało się jej uniknąć tragicznego losu, jaki spotkał w tym czasie wielu Mazurów. Po wojnie wróciła w rodzinne strony. Zamieszkała u rodziców, w Popowej Woli. Przez lata pracowała w Państwowym Gospodarstwie Rolnym. Na emeryturę odeszła 35 lat temu. Jej rodzeństwo wyjechało do Niemiec. Została tylko ona. Zapewnia, że nigdy nie żałowała swojej decyzji.
- Tu się urodziłam, dorastałam i tu chcę umrzeć – mówi pani Lotta. Do dziś bierze aktywny udział w imprezach organizowanych w wiejskiej świetlicy w Popowej Woli. Mimo wieku, wciąż pozostaje aktywna. Chodzi na spacery i po zakupy. Lubi oglądać telewizję i interesuje się aktualnymi wydarzeniami. Zdradza, że nie stosuje żadnej specjalnej diety.
- Jem to, na co mam ochotę, a czasem nawet pozwolę sobie na kieliszeczek czegoś mocniejszego – śmieje się pani Lotta. Długowieczność odziedziczyła po babci ze strony mamy, która dożyła stu lat. Swoją dobrą formę zawdzięcza też charakterowi.
- Nigdy nie przejmowałam się przeciwnościami losu, nie miałam do nikogo żalu, ani niczego nikomu nie zazdrościłam – mówi.
Pani Lotta doczekała się piętnaściorga wnuków i dwanaściorga prawnucząt. Do niedawna mieszkała sama, ale po pożarze mieszkania przeniosła się do syna i synowej. Przyznaje, że dziś nie kultywuje już zbyt wielu tradycji świątecznych wyniesionych z rodzinnego domu, zwłaszcza tych związanych z kulinariami. Z biegiem lat wymieszały się różne zwyczaje bożonarodzeniowe i dziś jej rodzina przejęła te, które obowiązują w pozostałych regionach kraju.
Ewa Kułakowska
MAZURSKA JUTRZNIA
Max P. Toeppen, dziewiętnastowieczny historyk i badacz obyczajów mazurskich tak opisywał jutrznię na gody:
W samym sposobie obchodzenia uroczystości kościelnych zwyczaje Mazurów pod wielu względami różnią się od zwyczajów reszty ewangelików w Prusach. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia w kościołach na Mazurach, a po wsiach, gdzie nie ma kościołów - w szkołach - odbywa się podczas porannego nabożeństwa bardzo charakterystyczna i wielce lubiana uroczystość. Główną rolę odgrywają dzieci szkolne przygotowywane przez nauczyciela. Przybierają one postaci aniołów, gdyż przywdziewają białe szaty – najczęściej ojcowską koszulę przepasaną jaskrawą wstążką – i nakładają wysokie korony z kwiatów z pozłacanego papieru; dziewczęta zaś stroją się w wianki. Wchodzą do kościoła z zapalonymi świecami albo z choinkami ozdobionymi świeczkami w ręku, obchodzą dookoła ołtarz; a następnie niektórzy siadają przy ołtarzu i śpiewają kolejno pieśni, wygłaszają pojedynczo lub chórem przypisane temu świętu ewangelie, albo recytują po kolei wierszyki czerpane z dawnej świątecznej tradycji (nazywają to oracją). Na nauczycielu ciąży obowiązek wyuczenia dzieci tych wierszy i należytego ułożenia dramaturgii widowiska. W uroczystości zwanej jutrznią, najżywszy udział bierze cała ludność polska, a nawet wielu Niemców. Od godziny drugiej lub trzeciej w nocy wszystko się w domach ożywia; sama zaś uroczystość zaczyna się około czwartej i spośród Polaków brakuje wtedy w kościołach tylko chorych i niedołężnych.
(Max P. Toeppen, Wierzenia mazurskie, Dąbrówno 2008)
MAZURSKIE WRÓŻBY I PRZESĄDY ZWIĄZANE
Z OKRESEM ŚWIĄT I NOWEGO ROKU
* Jeżeli dzień Bożego Narodzenia jest pogodny, w następnym roku będzie obfity urodzaj zboża, będzie ono dorodne i ładne. Jeżeli pierwszy dzień po Bożym Narodzeniu jest pogodny, następny rok przyniesie swary i rozterki pośród duchowieństwa (…) Jeżeli noc Bożego Narodzenia jest wietrzna, śmierć grozi wielkim panom.
* Pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem nie gotuje się grochu, przynajmniej nie powinna go jeść czeladź, gdyż grozi jej, iż w przyszłym roku jedzący groch zostaną obici przez swoich panów.
* Pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem wypala się popiół potrzebny do pewnych zamawiań. Tego popiołu używa się także przy zasiewach oraz dla wygubienia robactwa u bydła i gąsienic na kapuście oraz drzewach.
* Sny, które miewa się pomiędzy Bożym Narodzeniem i Nowym Rokiem, sprawdzają się.
* Wieczorem na Sylwestra (31 grudnia) uprząta się izbę, wysypuje piaskiem, przystraja choinkami i dobrze nagrzewa, aby było w niej przyjemnie zstępującym aniołom.
* W sylwestrowy wieczór pali się solidnie w piecu, żeby umarli mogli się ogrzać.
* W sylwestrowy wieczór przygotowuje się na wieczerzę zdobyte za wszelką cenę duże ryby, gdyż oznaczają one duże pieniądze.
* Z noworocznego ciasta robi się tak zwane nowelatka (figurki noworoczne), które suszy się i przechowuje starannie przez cały rok. Bywają one używane przy chorobach bydła, przy cieleniu się krów, przy koceniu się owiec.
* Kto w dzień Nowego Roku pierwszy wróci z kościoła, ten w bieżącym roku pierwszy skończy żniwo.
* Przed Nowym Rokiem należy spłacić wszelkie długi i oddać wszystko, co pożyczone.
(Max P. Toeppen, Wierzenia mazurskie)