Stało się już tradycją, że mimo braku oficjalnego komunikatu, czy zaproszenia ze strony ratusza, szczytnianie i tak spotykają się w sylwestrową noc na placu Juranda, aby wspólnie pożegnać stary odchodzący rok, a powitać nowy.
Tym razem, choć pogoda była sprzyjająca, bo panował tylko niewielki, kilkustopniowy mróz nie zjawiło się dużo ludzi. Dopisała głównie młodzież, która zgromadziła się na obrzeżach placu, tworząc mniejsze lub większe, dość rozbawione grupki. Młodzi, często przystrojeni w rozmaite sylwestrowe dodatki do swych strojów, nie czekając na wybicie północy korzystali z własnego arsenału pirotechnicznego. Co prawda nadzwyczaj głośnego, ale mało efektownego pod względem widowiskowym. Kiedy powoli zbliżała się północ, oczy zgromadzonych skierowały się na zegar ratuszowej wieży. Gdy jego wskazówki zetknęły się na dwunastce, zza wieży trysnęły w górę oczekiwane race. Sylwestrowe fajerwerki mogły się podobać, były różnorodne i trwały dość długo, momentami zalewając plac Juranda istnymi potokami wielobarwnego, ostrego światła. Szkoda, że oglądała to tylko garstka ludzi. Dlatego warto przypomnieć, że nie tak dawno temu Nowy Rok na placu Juranda witały tłumy mieszkańców nie tylko Szczytna, ale i okolic. Najbardziej widowiskowe imprezy sylwestrowe, które przyciągały wielką liczbę uczestników odbywały się w połowie lat dziewięćdziesiątych. W pierwszym numerze z 1994 r. pisaliśmy, że cały plac Juranda szczelnie był wypełniony rozbawionym tłumem (grała muzyka), a tuż przed północą wszyscy głośno odliczali ostatnie sekundy upływającego roku. Podobnie bywało w następnych latach, aż do pamiętnego wypadku w noc sylwestrową 2003/04. Wówczas jedna z petard wystrzelonych przez nieznanego sprawcę raniła 16-letnią Annę J. Dziewczyna straciła oko. Miasto zostało pozwane do sądu i narażone na wypłatę wysokiego odszkodowania. Dlatego zrezygnowano od tej pory z oficjalnych uroczystości.
Tymczasem, naszym zdaniem, warto byłoby wrócić do starych tradycji (obecnie noc sylwestrowa urządzana jest prawie we wszystkich miastach i miasteczkach naszego województwa). Wystarczyłoby zaangażować do ochrony policję i straż miejską, a ponadto ubezpieczyć imprezę.
Jak dowiadujemy się w PZU SA, stawki nie są wcale duże. Jeśliby miasto zorganizowało oficjalną imprezę sylwestrową na powietrzu (niebiletowaną), to przy zakładanej kwocie ewentualnej szkody do 200 000 zł, ubezpieczenie kosztowałoby od 490 zł do ok. 1 400 zł. Zależałoby to od oceny ryzyka i tego, czy w przeszłości dochodziło do wypadków. Suma, którą należałoby wyłożyć nie byłaby zatem zbyt duża - nie przekraczająca wysokości jednej diety radnego. W zamian mielibyśmy oficjalną i ciekawą sylwestrową noc, która zapewne przyciągnęłaby na powrót tłumy, a nie jakieś pokątne fajerwerki.
Marek J. Plitt/fot. M.J.Plitt