W oddalonym o 50 km od Szczytna Mrągowie znajduje się Góra Czterech Wiatrów – narciarski stok. To wspaniałe miejsce do szusowania leży dosłownie na wyciągnięcie rąk z narciarskimi kijkami. Utworzony kompleks rekreacyjno-sportowy obsługują wyciągi orczykowe. Doskonale zagospodarowany stok funkcjonuje w sezonie przez cały tydzień. W dni powszednie zjazdy zaczynają się o godz. 9.00, a kończą o 21.00, wówczas karnet na dziesięć zjazdów kosztuje 15 zł. W weekendy góra czynna jest do 23.00 i wtedy cena karnetu wzrasta do 25 zł. Oświetlony stok i bezpiecznie wytyczone trasy zachęcają do szusowania amatorów białego szaleństwa w różnym wieku. Można tu spotkać wytrawnych narciarzy i tych, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki. Namówiona przez przyjaciół, postanowiłam spróbować swoich sił. W sobotę 10 stycznia ze sprzętem narciarskim stanęłam u podnóża liczącej 182,5 m Góry Czterech Wiatrów, gdzie czekał na mnie Instruktor Narciarstwa Pan Grzegorz Dubicki. Dla osób, które nigdy z nartami zjazdowymi, tak jak ja, nie miały do czynienia – lekcje z instruktorem to podstawa. Nie radzę szusować bez przygotowania i niezwykle cennych rad fachowca. Zakładając po raz pierwszy w życiu narciarskie buciory i przypinając do nich deski, z wielką obawą patrzyłam na treningową „oślą łączkę” i z uwagą słuchałam rad nauczyciela. Okazało się, że jestem pilną uczennicą i instruktor nie chciał wierzyć, że zjazdówki mam po raz pierwszy na nogach. Przyznałam więc szybko, że biegam na biegówkach i to wyjaśniło moje obeznanie z nartami. Jednak prawda jest taka, że zjazdy ze stoków, a bieganie po leśnych, zwykle płaskich duktach to dwie odrębne dziedziny. Oczywiście osobę, która potrafi utrzymać równowagę oraz umie zrobić pług łatwiej wprowadzić w tajniki wspaniałego sportu.
Już po 10 minutach porzuciliśmy „oślą łączkę”, by trenować skręty na PRAWDZIWYM STOKU. Początkowo strach, a za moment radość, że potrafię naśladować ruchy trzymającego mnie na kijach i jadącego tyłem trenera, poniosła nas zygzakami aż pod wyciąg. Tam zostałam poinstruowana jak wskakiwać na orczyk, jak trzymać kije i nogi uwięzione w nartach. I wreszcie jest ten moment, gdy mamy zjechać sami i choć instruktor jest tuż-tuż, ale już nie podtrzymuje, nie podpowiada tylko patrzy. A potem nadchodzi chwila, gdy instruktor podaje rękę, dziękuje za spędzony czas i gratulując: „Jesteś pilną uczennicą, dasz radę” - odchodzi. Jeśli te wszystkie jego cenne rady zastosujemy, to staniemy się jednymi z wielu pasjonatów zimowego sportu i samodzielnie zjedziemy w dół. Ja tego dokonałam i namawiam wszystkich, bo warto spróbować i wykorzystać bliskość i czar mrągowskiej Góry Czterech Wiatrów.
Dla czytelników „KM” wprost ze stoku
Grażyna Saj-Klocek