W ubiegłym roku było „tylko” drugie miejsce, teraz Jacek Szewczak wrócił na tron. Mistrzostwa Polski w Ju-jistu zakończyły się zwycięstwem szczytnianina.
Poprzednie mistrzostwa od tych dopiero zakończonych dzielił odstęp zaledwie 4 miesięcy. Występ we Wrocławiu był dla Jacka Szewczaka pierwszym tegorocznym startem. - Do zawodów przystąpiłem po dwutygodniowej walce z grypą, więc nie liczyłem na wiele, choć podczas okresu przygotowań dałem z siebie maksimum – tłumaczy wykładowca technik interwencji z WSPol. Swój poprzedni występ w MP, zakończony wywalczeniem tytułu wicemistrzowskiego, odebrał w kategoriach porażki. Do Wrocławia pojechał zatem żądny rewanżu.
Szczytnianin zaczął od wolnego losu. Potem było szybkie zwycięstwo z Krystianem Sosnowskim. W półfinale Szewczak trafił na Andrzeja Borowca.
- To trudny przeciwnik, więc się nie spodziewałem, że pójdzie mi aż tak łatwo. Walkę zakończyłem efektownym rzutem po około 1,5 minuty – relacjonuje nasz zawodnik. W ostatnim pojedynku w wadze 94 kg zmierzył się ze swoim pogromcą z poprzednich mistrzostw Arnoldem Ratajskim z Miejskiej Górki.
- Po paru ciosach uzyskałem przewagę i przeciwnik na tyle się odkrył, że mogłem go rzucić. - Szewczak opowiada o swojej decydującej walce. - Zrobiłem to tak skutecznie, że do skończenia walki brakowało mi tylko punktów w parterze.
Te wkrótce zdobył i mógł się cieszyć z już szóstego tytułu czempiona.
- Tytuł chciałbym dedykować mojej żonie, która miesiąc temu urodziła mi cudownego chłopczyka – mówi uradowany szczytnianin.
Brat Jacka Szewczaka, Tomasz, zajął we Wrocławiu trzecie miejsce. W całych mistrzostwach uczestniczyło około 100 zawodniczek i zawodników z 20 klubów.
(gp)/fot. archiwum