Okna pozabijane gwoździami w obawie przed wypadnięciem, zacieki na ścianach, niezabezpieczone kratki kanalizacyjne, ubytki glazury - tak wyglądają wnętrza szczycieńskich szkół. Przeprowadzane każdego roku cząstkowe remonty nie zaspokajają istniejących potrzeb, a na większe modernizacje wciąż brakuje pieniędzy.
SMUTNA CODZIENNOŚĆ
Znaczna część budynków oświatowych w Szczytnie znajduje się w opłakanym stanie. Często, tak jak w przypadku Gimnazjum nr 1 i Szkoły Podstawowej nr 3 są to obiekty przedwojenne, które od czasu swojego powstania nigdy nie przeszły generalnego remontu. Nauka i praca w nich to dla nauczycieli oraz uczniów prawdziwa gehenna. W najgorszym stanie są szkolne sanitariaty, które co wrażliwsi omijają z daleka w obawie przed wydobywającym się z nieszczelnych przewodów kanalizacyjnych fetorem. Szczególnie dramatyczna sytuacja panuje w SP nr 3. Obrazowo przedstawia ją dyrektor sanepidu Ryszard Kasprzak.
- Na 81 pracowników przypada tylko jedno oczko toaletowe. Chyba nietrudno sobie wyobrazić, co się tam dzieje w czasie przerw. W łazience dla dziewcząt brakuje drzwi, a nieskuteczna instalacja sanitarna powoduje przykry zapach. Okna są pozabijane gwoździami w obawie przed wypadnięciem - wylicza dyrektor Kasprzak.
Ostatni remont sanitariatów w SP nr 3 był przeprowadzony na początku lat 80., a pionów kanalizacyjnych najprawdopodobniej nie modernizowano od czasu pobudowania obiektu, tj. od 1937 roku. Ubytki glazury i nierówne, zalane cementem podłogi to dla uczniów podstawówki codzienność. Do tego jeszcze dochodzą zacieki na ścianach i sufitach. Najbardziej opłakany widok przedstawiają jednak sanitariaty w łączniku przy sali gimnastycznej. W fatalnym stanie jest też elewacja budynku, szczególnie od strony boiska. Farba i tynk odpadają całymi płatami, niosąc niemałe zagrożenie dla uczniów.
CZEKAJĄC NA AWARIĘ
Przeprowadzane remonty ograniczają się głównie do drobnych napraw, np. szpachlowania ubytków glazury, co jednak nie przydaje łazienkom estetyki. Do tej pory w SP nr 3 udało się zmodernizować tylko jedną z nich (w sumie jest ich pięć). Koszt przedsięwzięcia wyniósł ok. 20 tys. zł. Część tej kwoty pochodziła ze środków własnych szkoły zarobionych m.in. na wynajmowaniu sal lekcyjnych.
- W 2005 roku na remonty bieżące dostałam z UM 8 tys. zł. Mając do dyspozycji taką sumę, nie mogę myśleć o większych inwestycjach. Muszę trzymać te pieniądze na wypadek poważniejszej awarii, której w tak wiekowym obiekcie trzeba się spodziewać w każdej chwili - mówi Grażyna Wrona-Janowska, dyrektor SP nr 3.
Dlatego wszelkie niezbędne naprawy i usuwanie drobnych usterek finansuje się ze środków własnych placówki, które jednak są dość skromne. W pierwszej kolejności realizowane są zalecenia sanepidu i inspekcji pracy. Obie instytucje zasypują dyrekcję swoimi uwagami, z kolei kierownictwo szkoły przekazuje informacje o najpilniejszych potrzebach do Urzędu Miasta. Burmistrz odpowiada zwykle, że niezbędne remonty zostaną wykonane w czasie wakacji. Zawsze jednak jest to kropla w morzu potrzeb. Na większe inwestycje ciągle brakuje pieniędzy.
RADŹCIE SOBIE SAMI
Dyrektor Wrona-Janowska przyznaje, że w kierowanej przez nią szkole konieczny jest kapitalny remont. Tymczasem budynek nie posiada nawet wymaganej w razie jego rozpoczęcia dokumentacji technicznej. Jej wykonanie to kolejne, niebagatelne kwoty. Grażyna Wrona-Janowska podkreśla, że fatalny stan sanitariatów rzutuje na wizerunek szkoły. W tak złych warunkach trudno też uczyć dzieci poszanowania porządku i czystości.
Ciągły brak pieniędzy na remonty zmusza dyrekcję i nauczycieli do tego, by radzili sobie sami.
Dzięki funduszom zarobionym przez szkołę oraz wsparciu sponsorów i rodziców w SP 3 udało się wymienić drzwi wejściowe do budynku, odnowić klatki schodowe i położyć terakotę w stołówce.
NIE WSZYSTKO NARAZ
Nie lepsza sytuacja panuje w Gimnazjum nr 1. Tutaj najpilniejszą potrzebą jest wprawdzie wymiana stolarki okiennej, ale szkolne sanitariaty również pozostawiają wiele do życzenia. Drewniane, przestarzałe przepierzenia w toaletach i wadliwie działająca kanalizacja to główne niedogodności, z jakimi stykają się gimnazjaliści. Co prawda sukcesywnie wymieniana jest tu armatura, ale to i tak za mało w stosunku do istniejących potrzeb.
- Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że wszystkiego nie da się wykonać naraz - mówi dyrektor Ewa Żenczykowska-Sawicka, przypominając, że w ostatnich latach w szkole przeprowadzono kilka dużych inwestycji, w tym remont dachu.
ZA KRÓTKA KOŁDERKA
Remonty są konieczne nie tylko w budynkach przedwojennych. Tragicznie przedstawia się sytuacja również w nowszych obiektach, np. w Szkole Podstawowej nr 2. Budynek podstawówki powstał stosunkowo niedawno, bo w 1970 r., ale od tamtej pory nie przeszedł żadnej gruntownej modernizacji. Największy kłopot pracownikom placówki oraz uczniom sprawia sieć wodno-kanalizacyjna, która nadaje się już tylko do wymiany. W łazience przeznaczonej dla chłopców brakuje pisuarów, a w sanitariatach przy sali gimnastycznej od lat nie działają prysznice. Budynek nie ma także dokumentacji technicznej, bez której remont generalny praktycznie nie jest możliwy.
- Za każdym razem, gdy informuję urząd o potrzebach szkoły, słyszę jedną odpowiedź - że kołderka jest za krótka i musimy czekać na swoją kolej - mówi Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP nr 2.
Za poprzedniej kadencji rady obiecano jej, że piony kanalizacyjne w placówce zostaną wyremontowane, ale na deklaracjach się skończyło. Również i tu wszelkie drobne naprawy wykonywane są z własnych środków. Dyrektor przyznaje, że praca w takich warunkach i ciągła troska o kwestie związane ze stanem szkolnej infrastruktury utrudnia placówce normalne funkcjonowanie.
- W zasadzie dyrektor szkoły nie ma czasu na zajmowanie się np. nadzorem pedagogicznym. Podczas gdy priorytetem powinno być samo nauczanie, nas pochłaniają sprawy bytowe - ubolewa Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska.
Podobnego zdania jest radna Danuta Stefanowicz, emerytowana nauczycielka. Według niej, sytuacja byłaby znacznie gorsza, gdyby nie wysiłki dyrektorów szkół.
- Dają z siebie bardzo dużo, starają się jak mogą, ale cały czas są torpedowani brakiem pieniędzy - zauważa radna.
POTRZEBY ZNANE, ALE...
Naczelnik Wydziału Edukacji Robert Dobroński zapewnia, że potrzeby szczycieńskich placówek oświatowych doskonale zna. Na początku stycznia, wraz z zastępcą naczelnika Wydziału Gospodarki Miejskiej Januszem Woźniakiem odwiedzał szkoły i zbierał od dyrektorów informacje na temat najpilniejszych remontów. Na ich podstawie została opracowana lista niezbędnych inwestycji wraz ze wstępnym kosztorysem. Uwzględnia ona m.in. modernizację kotłowni w Gimnazjum nr 1 (koszt 50 tys. zł), wymianę pionów kanalizacyjnych, przyłączy, pionów wodociągowych i montaż nowej armatury w SP nr 2 (150 tys. zł) oraz modernizację czterech łazienek w SP nr 3 (100 tys. zł). Sporo kosztować będzie również remont dachu w Przedszkolu nr 1 (110 tys. zł) i wykonanie nowej elewacji na budynku Przedszkola nr 2 (150 tys. zł). Są to zadania priorytetowe, ale i tak nie wiadomo, czy uda się je wszystkie zrealizować. W tegorocznym budżecie miasta na remonty szkół przeznaczono zaledwie 400 tys. zł, podczas gdy na najpilniejsze inwestycje potrzeba minimum 595 tys. zł.
Wygląda więc na to, że znów nie wszystkie szkoły doczekają się poprawy stanu swojej bazy.
Ewa Kułakowska
2006.01.18