Wędrując po kulinarnych ścieżkach całego świata zdarza się, nawet dość często, że poza wrażeniami gastronomicznymi miewam kontakt bezpośredni także z napojami odrobinę mocniejszymi od źródlanej wody. Ot, chociażby ostatnie wędrówki po Izraelu. Zwyczajem południowym, niezbędnym dodatkiem do jadanego późno obiadu jest zupełnie przyzwoite miejscowe wino, niestety zazwyczaj słodkie lub półsłodkie, a za takim nie przepadam. Również słynne wino galilejskie serwowane na pamiątkę przemiany wody w napój cokolwiek mocniejszy także ma smak nieznośnie słodki. Ale tym winem toastów się nie wznosi. Co innego, gdy w jerozolimskiej knajpce nasz miejscowy amfitrion, podnosząc kolejny kieliszek, ogłosił czystą polszczyzną „żebyśmy zdrowi byli!” Jako że wcześniej posługiwał się sprawnie kilkoma językami, ale nigdy polskim wrażenie było spore. Jak się okazało kiedyś w przeszłości pracował z kolegą, który wznosił taki toast i to chyba dość często, gdyż dokładnie został zapamiętany i właściwie zastosowany.
Jak powszechnie wiadomo sztuka wznoszenia toastów najwyżej stoi w Gruzji, gdzie taki wierszowany speach przed kolejnym kieliszkiem może trwać nawet kwadrans. Jak na nasz polski temperament to cokolwiek długo. Pamiętam z włóczęgi po gruzińskim Kaukazie długie wieczory przy ogniskach, gdzie toasty (Gruzja nie była wtedy jeszcze niepodległym państwem) miały charakter przede wszystkim polityczny i zawierały nie najbardziej życzliwe życzenia pod adresem wielkiego państwa radzieckiego, ale co ciekawe zazwyczaj w połączeniu z panegirykiem na cześć Stalina, który w Gruzji nawet do dzisiaj uważany jest za narodowego bohatera. Dlatego może przytoczę inny toast gruziński, wyjątkowo krótki.
„Człapie ciężko osioł po pustyni, ledwo zipie od upału i ciężkich worków na grzbiecie. W końcu po kilku dniach dociera do oazy, gdzie stoją dwie beczki – jedna z winem a druga z wodą. Osioł oczywiście zanurzył pysk w beczce z wodą. Nie bądźmy więc osłami i napijmy się wina!” A jak już jesteśmy w tamtych stronach to może rewolucyjny toast rosyjski: „Mężczyzna bez kobiety jest jak okręt bez kotwicy. Wypijmy więc za krążownik „Aurora”, który miał cztery kotwice!”
Typowych polskich popularnych toastów jest chyba przynajmniej kilkaset, nie każdy nadaje się do publicznego cytowania, chociaż niektóre z nich zrobiły wielką karierę jak „Zdrowie wasze w gardła nasze” wzniesiony przez Prezydenta Lecha Wałęsę tuż po pamiętnym zwycięstwie wyborczym. Kolejny nasz prezydent nie ukrywał, iż nie należał do obrzydliwego gatunku abstynentów, co można było czasem także stwierdzić gołym okiem, spoglądając na telewizyjny ekran. Nie sprawdzał mu się niestety stary toast „Wzmocni nam siły kieliszek miły!” Dziwnie jednak ta drobna towarzyska przypadłość niespecjalnie wpływała na odpływ elektoratu. Wiadomo, swój chłop! A za wszystkich abstynentów też można wypić „Aby się nawrócili!”
Przedmiotem toastów najczęściej są życzenia zdrowia i jak najdłuższego życia. Poza powszechnym „na zdrowie!”, „nieustające zdrowie”, weselne „zdrowie młodej pary” czy złośliwe „zdrowie pięknych pań i tych co jeszcze przyjdą” oryginalnie brzmi toast „Za twoją trumnę ze stuletniego dębu, który właśnie wczoraj zasadziłem!”. Źle by było, gdyby toasty wznosili tylko mężczyźni, więc przykład toastu wznoszonego przez panie „Wypijmy za mężczyzn! Nie za kawalerów – ci się nigdy z nami nie ożenią. Ani za rozwodników – ci byliby złymi mężami. Wypijmy za żonatych – niech kochają swoje żony i o nas nie zapominają!”
Na zakończenie warto by wznieść toast za Czytelników „Kurka” (chociaż obok stoi tylko „Kropla Beskidu”). To może „Wypijmy za to, abyśmy mieli tyle zmartwień ile kropel pozostanie w naszych kieliszkach!” Czego Państwu serdecznie życzę.
Wiesław Mądrzejowski