Bezrobocie, brak perspektyw i niskie zarobki to główne powody, dla których nierzadko dobrze wykwalifikowani fachowcy decydują się na wyjazd do pracy za granicą. I chociaż wiąże się to z rozłąką z rodziną i przyjaciółmi, to nie brak chętnych do opuszczenia kraju.
CHCIEĆ NIE ZNACZY MÓC
Od maja 2004 roku Polacy mogą bez przeszkód podejmować pracę w niektórych krajach UE. Największą popularnością w pierwszych miesiącach po naszej akcesji do unii cieszyły się wyjazdy do Wielkiej Brytanii. Wielu wyruszało tam "w ciemno", bez uprzedniego rozeznania i znajomości języka. Dla sporej części ryzykantów, którzy liczyli jedynie na łut szczęścia, podróż nad Tamizę zakończyła się jednak rozczarowaniem i rychło musieli wracać do Polski. Początkowy entuzjazm nieco opadł, lecz wciąż nie brakuje chętnych do podjęcia pracy w Anglii, Szkocji lub Irlandii. W tym roku za pośrednictwem Stowarzyszenia Pro Publico Bono do Wielkiej Brytanii wyjechało 12 osób.
- Większość z nich to robotnicy budowlani i mechanicy. Wyjeżdżali po podpisaniu co najmniej półrocznych kontraktów z pracodawcami, mieli zapewnione zakwaterowanie oraz pomoc przy wypełnianiu formalności - mówi wiceprezes stowarzyszenia Arkadiusz Niewiński. Dodaje, że choć zainteresowanie wyjazdami jest spore, to nie wszyscy deklarujący chęć podjęcia pracy za granicą mają szansę na zatrudnienie.
- Wiele osób nie ma odpowiednich kwalifikacji ani wykształcenia. Problemem jest też nieznajomość języka - twierdzi Arkadiusz Niewiński.
NIEPRZYDATNE DYPLOMY
Największą determinację w poszukiwaniu pracy za granicą wykazują 40-latkowie. Ich atutem jest to, że mają już niemałe doświadczenie zawodowe, jednak najczęściej nie znają języka. Powodzenia za granicą nie gwarantuje też wyższe wykształcenie.
- Niektóre kierunki są tam zupełnie nieprzydatne. W Anglii wiele Polek z dyplomami ukończenia wyższych studiów pracuje w charakterze sprzątaczek - mówi prezes stowarzyszenia Stefan Kiepurski. Nie spodziewa się jednak, że liczba wyjazdów w najbliższym czasie się zmniejszy.
- Ludzie będą szukać szczęścia za granicą dopóki u nas nie powstaną nowe miejsca pracy - dodaje.
HISZPANIE SZUKAJĄ FACHOWCÓW
Powiatowy Urząd Pracy w Szczytnie niemal codziennie odwiedzają osoby zainteresowane ofertami zagranicznymi.
- W poprzednim kwartale było ich 78. Z miesiąca na miesiąc liczba ta wzrasta - informuje Edyta Jasionowska, asystentka europejskiego pośrednictwa pracy EURES w PUP.
Obecnie najwięcej ofert pracy jest z Hiszpanii. Poszukują tam m.in. spawaczy, blacharzy i monterów konstrukcji metalowych. Zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników z Polski nie słabnie także w Anglii. Nad Tamizą największym wzięciem cieszą się robotnicy budowlani. Z kolei na Malcie poszukiwani są kelnerzy, barmani i kucharze. Do urzędu pracy napływają też oferty z Czech (budowlańcy, ślusarze, spawacze, lakiernicy) i Litwy (kierowcy kategorii C+E). Na zatrudnienie w Holandii szansę mają informatycy.
- Ludzie pytają też o oferty z Niemiec, ze względu na to, że na ogół znają język naszych zachodnich sąsiadów. Wiele pań chciałoby tam pracować jako opiekunki do dzieci lub osób starszych. Na razie jednak ofert z tego kraju jest mało - mówi Edyta Jasionowska.
Czynnikiem zachęcającym do wyjazdu są z pewnością wysokie, w porównaniu z polskimi, zarobki. Na przykład spawacz w Hiszpanii rocznie może zarobić około 13 tys. euro, a blacharz prawie 15 tys.
ZA CHLEBEM
O poszukiwaniu lepszego losu poza Polską myśli też sporo pracowników służby zdrowia. Bożena Janicka ze Szczytna, która jest pielęgniarką od 27 lat, za granicę wybiera się w styczniu przyszłego roku. Zamierza wyjechać do Niemiec lub do Anglii. Wcześniej pracowała już kilka miesięcy w Stanach Zjednoczonych, gdzie opiekowała się starszymi osobami. Nie ukrywa, że pobyt za oceanem zachęcił ją do podjęcia decyzji o kolejnym, tym razem dłuższym wyjeździe.
- Mam już dosyć szarej codzienności i martwienia się o to, żeby mi starczyło do pierwszego. Nie chcę też na starość prosić dzieci o pieniądze np. na leki - mówi pani Bożena. Dodaje, że niektóre jej koleżanki z pracy również rozważają opuszczenie Polski. Kilka już znalazło zatrudnienie za granicą, m.in. we Włoszech.
- To przykre, że musimy wyjeżdżać za chlebem, ale takie są realia - mówi Bożena Janicka, której dwaj dorośli synowie również mieszkają poza krajem, w Anglii.
NIEDOCENIANY ZAWÓD
Przewodniczącej Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Bożeny Korejwo nie dziwią podobne przypadki.
- O wyjazdach za granicę decydują czynniki materialne i nie najlepsze warunki pracy. W Polsce nasz zawód wciąż jest niedoceniany - uważa szefowa związku.
Polskie pielęgniarki mają jednak problemy ze znalezieniem pracy w swoim fachu w krajach UE. Wszystko dlatego, że ich dyplomy nie są tam uznawane ze względu na zbyt małą liczbę godzin odbytych praktyk. Z tego powodu pielęgniarki, aby podjąć pracę w szpitalach na terenie UE muszą uzupełniać wykształcenie. Te, które wyjechały, są zatrudniane najczęściej do opieki nad osobami starszymi.
Ewa Kułakowska
2005.11.02