W minioną sobotę i niedzielę taflą dużego jeziora zawładnęli narciarze wodni rozgrywający zawody w ramach Mistrzostw Polski w Slalomie. Ich efektowne przejazdy obserwowała jednak niewielka liczba widzów, co należy złożyć na karb zbyt słabego nagłośnienia imprezy, bądź co bądź najwyższej rangi krajowej.

Szusy na jeziorze domowym

Zawody w Szczytnie zakończyły tegoroczną edycję Mistrzostw Polski, które po raz pierwszy w historii podzielono na poszczególne konkurencje, czyli jazdę figurową, skoki oraz slalom. Areną wcześniejszej rywalizacji był Poznań (jazda figurowa) i Szczecin (skoki). Zawody w Szczytnie stanowiły ostatni, rozstrzygający etap zmagań, podczas których wyłoniono mistrza i mistrzynię Polski nie tylko w slalomie, ale i trójkombinacji. Trasa slalomu liczyła 259 m długości i na niej rozstawiono 6 boi. Narciarze poruszali się za motorówką rozwijającą prędkość 59 km/godz., zaś linka holownicza w trakcie poszczególnych przejazdów była systematycznie skracana. O zwycięstwie decydowała liczba prawidłowo objechanych boi za jak najkrótszą linką. Narciarze w momencie omijania boi rozwijali prędkość, ponad 100 km/godz, wzbijając przy tym potężne wodne pióropusze, co wyglądało niezwykle efektownie i było nagradzane gromkimi oklaskami. Faworyci nie zawiedli i w kategorii open zwyciężył Krzysztof Bernatowicz, przed swoim bratem Tomaszem (obaj SKYLINE Szczecin). Brąz przypadł Martinowi Grucy (ZEFIR Bytom). Wśród kobiet najlepsza była Olga Kurczyńska (ADRENALINA Warszawa) przed Justyną Mazurkiewicz i Anną Moś (obie ZEFIR Bytom). Łącznie w mistrzostwach wzięło udział ponad 60 zawodników podzielonych na kilka kategorii wiekowych, reprezentujących 9 najlepszych polskich klubów. Gdy jazdy finałowe dobiegły końca, swoich sił w jeździe na nartach wodnych mogli spróbować wszyscy chętni. Wśród nich wypatrzyliśmy Michała Olifirko, który poszusował na nartach daleko w głąb jeziora.

- Wrażenia są niesamowite gdy pędzi się po fali - relacjonował „Kurkowi”, dodając, że nie była to jego pierwsza jazda. Kiedyś w dzieciństwie próbował swoich sił na jeziorze w Szczycionku, ale rezultaty nie były najlepsze, bo łódka, która go holowała nie miała wystarczającej mocy. A tak w ogóle, to szczycieńskie zawody bardzo mu się podobały, bo nie przypuszczał, że w tak małym mieście będą rozgrywane zawody rangi mistrzostw kraju.

- Fajne zawody, bo niby wakacje się już skończyły, a tu taka typowo letnia atrakcja - dodała inna mieszkanka Szczytna, Krystyna Ziółek. Organizatorzy imprezy przygotowali również szereg atrakcji dla dzieci i dorosłych w tym ... loty spadochronowe za motorówką. Wśród śmiałków, którzy wzbili się w powietrze wypatrzyliśmy m. in. Andrzeja Albrechta, szefa „Zacisza”.

Dwudniowe Mistrzostwa Polski w Nartach Wodnych nie przyciągnęły wielkiej publiczności, choć były imprezą widowiskową. Zabrakło najwyraźniej należytego nagłośnienia imprezy. Na ulicach miasta brakowało plakatów, a jedynym źródłem informacji o zawodach był telebim na placu Juranda i mało zauważalny, nieduży baner zawieszony na murach ratusza.

Mimo to zawodnikom, jak i Polskiemu Związkowi Motorowodnemu i Narciarstwa Wodnego Szczytno przypadło do gustu i zapowiedzieli oni, że powrócą do nas za rok.

M.J.Plitt