Snopy iskier krzesanych z hamulcowych tarcz, dym i swąd palonych gum oraz huk podrasowanych motocyklowych silników przetaczający się nad lotniskiem w Szymanach oznaczać mogły tylko jedno. Oto rozpoczęła się kolejna edycja wyścigów na dystansie 1/4 mili.
W drugi weekend sierpnia, martwe dotąd lotnisko w Szymanach ożyło, choć tylko na krótkie dwa dni. Niezmordowanemu prezesowi motocyklowego klubu "Biker" Leszkowi Malgremowi udało się zorganizować XI już edycję motopikniku. Tym razem jednak nie najlepsza, momentami deszczowa pogoda oraz dość niefortunny termin - akurat w Szczytnie trwał "Hunter Fest" - spowodowały, że widzowie nie dopisali. Zabrakło także widocznej, rzucającej się w oczy informacji o imprezie.
EUROPEJSKI POZIOM
Tymczasem warto było zjawić się na lotnisku, bo z roku na rok wyścigi stają się ciekawsze. Daje się zauważyć wyraźny postęp - coraz lepiej spisują się organizatorzy, zaś zawodnicy osiągają coraz lepsze, zbliżone do europejskich, wyniki.
Elektroniczna, superdokładna aparatura pomiarowo-startowa umożliwiał podawanie od razu osiągniętych czasów, a ciekawy komentarz Dariusza Fila sprawiał, że widzowie mieli jasny obraz sytuacji. Niestety, na krótki moment, w trakcie pierwszego dnia imprezy, mikrofon wpadł w ręce upojonego piwem amatora-konferansjera, co stanowiło niemiły zgrzyt.
PRZEŁAMANIE ZAKLĘTEJ GRANICY
Wystawione do zawodów supernowoczesne maszyny, bardzo starannie przygotowane przez zawodników i serwisantów sprawiły, że poziom wyścigów motocyklowych był wysoki.
Wynik - 9.848 sekundy, jaki uzyskał Roland Krzemiński, startujący w klasie M4 (1000 cm3) na suzuki GSXR, jest imponujący. Jeszcze nigdy w Szymanach nie udało się nikomu zejść poniżej 10 sekund.
Roland Krzemiński to jednak najlepszy polski zawodnik uczestniczący w wyścigach dragstarów.
Startuje również w motocyklowych wyścigach na torze i w tej konkurencji także osiąga wspaniałe wyniki - procentuje doświadczenie i obycie z szybką jazdą.
- Suzuki GSXR, na którym startuję w Szymanach to ta sama maszyna, którą ścigam się na torach. Jedyna zmiana to przedłużony tylny wahacz - mówi "Kurkowi" świeżo upieczony mistrz i rekordzista toru.
Jak wyjaśnia, teoretycznie mocniejsze i szybsze maszyny, zaliczane do klasy supermoto - np. Suzuki Hayabusa (1300 cm3) nie mogły pokonać zaklętej granicy 10 sekund, bo dystans 1/4 mili jest zbyt krótki, aby te ciężkie motocykle zdołały rozpędzić się do maksymalnej prędkości.
JAZDY EKSTREMALNE
Najbardziej widowiskowym elementem motopikniku są jednak motocyklowe popisy jazdy ekstremalnej. Jazda na przednim lub tylnym kole, z nogami na kierownicy, w stójce albo bokiem, czy nieomal obowiązkowe "palenie" gum zawsze wzbudza uznanie i aplauz widowni. Kiedy właściwy pokaz wydał się zbyt krótki, tak widzowie jak i motocykliści niesyci wrażeń urządzali sobie nieoficjalne popisy. Zdenerwowało to nieco ekipę dbającą o porządek, która zganiała motocyklistów z placu i na nic zdały się argumenty widzów, że tutaj jest o wiele ciekawiej niż na wyznaczonym torze.
Szczególnie widowiskową jazdą popisywali się Marek i Tomek Ławrynowiczowie pochodzący z Bartoszyc.
- Nie jesteśmy członkami jakiejkolwiek grupy uprawiającej ekstremalną jazdę, sztuczki na motorze ćwiczymy ot tak, dla przyjemności i rekreacji - powiedział po popisach starszy z braci, Marek Ławrynowicz.
Marek J. Plitt
2006.08.16