Już od jakiegoś czasu na miejskiej targowicy działa zapowiadany przez nas automat do sprzedaży świeżego mleka. Wszystkie niezbędne formalności zostały spełnione, pomyślnie skończyły się też badania szczycieńskiego sanepidu, więc interes ruszył, a mlekomat wygląda tak - fot. 1. Przypomnijmy, że to drugie tego typu urządzenie w naszym województwie, zaraz po Nidzicy i zostało ustawione na targowisku przez Zuzannę Płoską z miejscowości Zachy. Obsługa automatu jest prosta. Nieco kłopotu „Kurek” miał z nabyciem butelki. Automat po wrzuceniu 1 zł żądał bowiem wystukania na klawiaturze numeru towaru, no i byliśmy w kropce, bo niby skąd mieliśmy ten numer wziąć? Na szczęście z pomocą pospieszyli nam ci klienci, którzy mleko już nabywali okazało się, że nic to skomplikowanego. Butelki spoczywają bowiem na specjalnych półeczkach, a każda z nich ma numer i to ten należało właśnie wybrać. Po chwili coś tam zachrobotało w automacie i otrzymaliśmy naczynie. Mleko, bo oczywiście nie mogło się obyć bez degustacji jeszcze na miejscu, okazało się smaczne. Różnica w stosunku do pasteryzowanego, jakie kupujemy w marketach, nie jest jakaś wielka, ale z korzyścią dla tego z automatu. Poza tym, tylko takie można postawić na mleko zsiadłe, dziś już prawie zapomniany przysmak, no i przetwarzać na domowe twarożki, a nawet jogurty.
CO Z TYMI LATARNIAMI?
Kilka dni temu otrzymaliśmy korespondencję od jednego z naszych Czytelników, pana Marcina. Autor prosi nas o zainteresowanie się jeszcze raz tym, co dzieje się na Małej Bieli. Pomimo bowiem zapewnień wiceburmistrza, że każda awaria oświetlenia jest natychmiast naprawiana, już ponad rok część latarni tam zainstalowanych nie świeci. Pan Marcin dokładnie je policzył i wyszła mu ich okrągła liczba 10. Pyta także, jak to się dzieje, że rzeźba, o której pisaliśmy w grudniu ubiegłego roku do tej pory nie została naprawiona i postawiona na swoje miejsce. Sprawdziliśmy spostrzeżenia naszego Czytelnika i je potwierdzamy. Dodatkowo podczas penetracji opisywanej okolicy dokonaliśmy jeszcze szeregu innych obserwacji, o których piszemy poniżej.
UKRYTE TABLICE
Poziom wód w naszych miejskich jeziorach, jak już wielokrotnie pisaliśmy w „Kurku”, jest tego lata bardzo wysoki i zjawisko to nie ominęło także Małej Bieli. Woda podeszła pod samą ścieżkę i na tym obszarze, rok temu suchym, teraz wyrosła bujna i wysoka trzcina, sięgając znacznie ponad głowę przeciętnego spacerowicza - fot. 2 (lewa strona fotografii).
Choć tego kompletnie nie widać, to jednak w miejscu oznaczonym czerwoną strzałką, za zwartą ścianą zieleni chowają się: podtopiony w wodzie płotek oraz tablice poglądowe. Wśród nich ta prezentująca ciekawostki ornitologiczne. Staje się ona widoczna dopiero po rozgarnięciu wysokich i gęstych trzcin - fot. 3. Tak oto wskutek wybujałej roślinności dydaktyczny aspekt ścieżki na Małej Bieli utonął w gąszczu zieleni lub po prostu w wodzie.
To ostatnie stało się w pobliżu placu zabaw, gdzie utworzyło się spore rozlewisko i odcięło od publiczności kolejną tablicę. Teraz używanie mają tu dzikie kaczki i perkozy, które utworzyły całkiem spore stadko - fot. 4.
CO ZA JAZDA!
Choć tuż przed „Dniami i Nocami – Szczytno 2011” nie było zbyt słonecznie, to jednak parno i gorąco, więc kąpielisko odwiedziło sporo ludzi, a głównie młodzież oraz dzieci, które momentami, jak się nam wydaje, dokazują nazbyt śmiało. Stoi tam na plaży, tuż obok pirackiego statku, rodzaj karuzeli. Nie ma ona żadnego mechanicznego napędu, ale można ją rozkręcić ręcznie i to całkiem nieźle.
Jak ostatnio zauważyliśmy, znudziła się dzieciakom normalna zabawa na tym sprzęcie i teraz uprawiają na nim rodzaj sportów ekstremalnych, kręcąc się z zawrotną szybkością, co objawia się istnym lotem nad piaskami plaży - fot. 5. Mała dziewczynka, niczym kaskaderka wyprawia niesłychane rzeczy, co naszym zdaniem nie jest zbyt bezpieczne. Gdyby nagle jej dłonie ześlizgnęłyby się z uchwytu i spadła do wody, pół biedy, ale gdyby wylądowała na piasku, byłoby już gorzej.
WZGLĘDY BEZPIECZEŃSTWA
Od plaży do centrum miasta wiedzie z kolei pasaż, na którym obecnie kwitną różnokolorowe kwiaty, sprawiając, że całość wygląda bardzo efektownie. Są tu jednak zagadkowe obszary pokryte czarną plastikową folią, co psuje całe wrażenie - fot. 6.
Zastanawialiśmy się długo, co miałoby to znaczyć. Czy może kwiaty w tych miejscach nie udały się i dlatego, żeby nie było obciachu zakryto ich uwiędłe badyle przed oczami spacerowiczów? Otóż nie. Pod folią spoczywa zwykły ozdobny żwir oraz tłuczeń. Na kilka dni przed sztandarową imprezą miejską nadjeziorne okolice (i nie tylko) spenetrowało specjalne wieloosobowe ciało. W jego skład wchodzili urzędnicy miejscy, policja i ochroniarze. Badali oni teren pod względem bezpieczeństwa, tzn. przypatrywali się, czy nie ma tam jakichś pułapek w postaci np. dołków, do których mogliby wpaść imprezowicze, czy kolczastych ogrodzeń itp., itd. Ba, w pasażu zauważono kwatery, które były wysypane żwirem oraz drobnymi kamykami i wówczas stwierdzono, że jest to rzecz niebezpieczna. Potencjalni zadymiarze mogliby użyć tego materiału do obrzucania siebie samych albo przygodnych przechodniów. Polecono zatem kamyki zakryć, aby nikogo nie kusiły.
Folia, którą przykryto tłuczeń została jeszcze przyszpilona do gruntu solidnymi metalowymi kotwami, ale... Ktoś jednak zwątpił w skuteczność takiego zabezpieczenia, bo obłożył folię dodatkowymi ciężkimi elementami. Ponieważ dokładnie nie widać tego na ogólnym zdjęciu (fot. 6), posłużmy się zbliżeniem - fot. 7. Spore głazy jakoś nie pasują nam do tego miejsca, psując jego estetykę. W dodatku jakiemuś podchmielonemu osiłkowi mogłoby przyjść do głowy, aby dźwignąć jeden z takich kamieni i wówczas mógłby wyrządzić krzywdę sobie samemu, lub postronnej osobie.
ORYGINALNY PRAWDZIWEK
Gdy lato jest nieszczególne, tzn. mało słoneczne i ciągle pada, najlepiej wybrać się do lasu, bo jak wiadomo, w taką pogodę rosną grzyby. U schyłku minionego tygodnia redakcję „Kurka” odwiedził pan Stanisław Racławski, mieszkaniec Szczytna. Prowadzi on mały biznes rodzinny i gdy czas mu pozwala, jeździ chętnie do lasu, szczególnie w okolice Sasku Małego.
Tam pod jednym z dębów znalazł sporego prawdziwka o dość oryginalnym wyglądzie - fot. 8. Grzyb wygląda jakby był zrośnięty z dwóch mniejszych okazów i tą ciekawostką pan Stanisław chciał podzielić się z Czytelnikami. Dodajmy jeszcze, że ów prawdziwek waży 65 dkg, a więc całkiem sporo. Teraz czekamy na kolejne rekordowe lub niezwykłe okazy.