Od połowy ubiegłego tygodnia mieszkańcy Szczytna oraz okolicznych miejscowości zamiast rozkoszować się wiosenną wonią kwiatów, zatykają nosy. Smród wywożonego na pola pomiotu kurzego z fermy w Dębówku sprawia, że momentami nie sposób otworzyć okna czy wyjść na powietrze. Sprawę bada policja, a szef Agroneksu Zbigniew Ronkiewicz twierdzi, że fetoru by nie było, gdyby nie … opór lokalnej społeczności wobec planów budowy biogazowni w Julianowie.
ŚMIERDZI JAK W KLOACE
Od kilku dni mieszkańcy Szczytna oraz okolicznych miejscowości, w tym m. in. Szczycionka, Roman, Dębówka i Kamionka alarmują o uprzykrzających im życie uciążliwościach zapachowych. Zaczęło się w połowie ubiegłego tygodnia. - Śmierdziało jak w kloace na dworcu w latach 50. – opisuje obrazowo mieszkający w Romanach biznesmen Krzysztof Topolski, który o sprawie natychmiast powiadomił policję. O fetorze zaalarmowali ją również ekolodzy ze Stowarzyszenia „Piękne Dąbrowy”. Jak wyjaśnia jego szef Tadeusz Sudak, wcześniej do siedziby stowarzyszenia dzwoniło wiele osób z prośbą o interwencję. Niektóre skarżyły się, że fetor wywołuje u nich poważne dolegliwości, takie jak zatrucia bakteryjne i wirusowe. Jak ustalono, źródłem smrodu jest ferma należąca do firmy Agronex w Dębówku. Kiedy nasz reporter Marek Plitt udał się tam w poniedziałek 9 maja, zastał na miejscu dwa duże ciągniki rozrzucające po polach pomiot kurzy.
- Kiedy tam dojeżdżałem, myślałem, że zwymiotuję – relacjonował po powrocie. Pracownik firmy obecny na miejscu tłumaczył, że wywożenie gnoju na pola wiosną to normalne postępowanie.
Sołtys Dębówka Beata Kłak mówi nam, że także zawiadamiała o fetorze policję oraz sanepid.
- Policjanci przyjechali i powiedzieli tylko, że na smród nie ma paragrafu – relacjonuje. Sołtys potwierdza, że we wsi śmierdzi nie do wytrzymania. Jej zdaniem najgorzej mają jednak mieszkańcy niżej położonych gospodarstw ulokowanych w kierunku Trelkowa.- Tam fetor utrzymuje się stale – mówi Beata Kłak.
NIE CHCECIE BIOGAZOWNI, TO MACIE
Według naszych rozmówców, przyczyną uciążliwych zapachów może być to, że wywożony na pola pomiot kurzy nie jest na bieżąco zaorywany. Szef Agroneksu Zbigniew Ronkiewicz jednak zaprzecza. Zapewnia też, że działania jego firmy nie naruszają prawa.
- Robimy to zgodnie z planem nawożenia. Kiedyś muszę ten gnój wywieźć – tłumaczy Ronkiewicz. Według niego fetor w tym roku być może jest większy, a to dlatego, że wywożony obecnie pomiot był przez dłuższy czas składowany. Jak nas poinformował, prace związane z jego rozrzucaniem miały potrwać do wtorku 10 maja, a w środę miało się zakończyć przeorywanie terenu. Zdaniem Ronkiewicza smród to wynik oporu lokalnej społeczności, w tym również „kampanii prowadzonej przez redakcję „Kurka”, wobec planów budowy w Julianowie drugiej pod względem wielkości w Europie biogazowni.
- Nie chcecie jej, to jest jak jest – podsumowuje. Podejrzewa też, że za nagłośnieniem sprawy i skargami mieszkańców stoją nieprzychylni mu ekolodzy.
- Wszędzie szpiclują, jakby nie wiedzieli, że gnój śmierdzi – mówi Zbigniew Ronkiewicz.
WÓJT MIAŁ JEDEN SYGNAŁ
Jak do skarg mieszkańców ustosunkowują się władze gminy Szczytno? Wójt Sławomir Wojciechowski odpowiada, że miał tylko jeden sygnał w tej sprawie.
- Wysłałem na miejsce pracownika wydziału ochrony środowiska – mówi wójt, dodając jednak, że nic szczególnie niepokojącego tam nie stwierdzono. Dochodzenie dotyczące smrodu z Dębówka prowadzi szczycieńska komenda policji.
- Sprawdzamy m.in. to, czy firma ma zgodę na wylewanie nieczystości – informuje sierż. Ewa Szczepanek z KPP w Szczytnie.
UWAGI DO POLICJI
Krzysztof Topolski działania policji uważa jednak za niewystarczające. Jak mówi, jego kilkakrotne interwencje nie przyniosły skutku w postaci zaprzestania emisji smrodu, czego jako obywatel oczekuje od państwa prawa. Zamiast tego odsyłano go do innych organów zajmujących się m.in. ochroną środowiska oraz do przedstawicieli władz samorządowych. - To policja jest od tego, żeby chronić mnie i moich najbliższych. Nie widzę różnicy między bijącymi mnie chuliganami a facetem, który zasmradza mi powietrze tak, że nie mogę usiąść na balkonie – mówi. Podpowiada, że mieszkańcy, którzy tak jak on nie czują się ustatysfakcjonowani działaniami organów państwa w tej sprawie, powinni wystąpić przeciwko nim z pozwem zbiorowym.
Ewa Kułakowska, (map)