Katarzyna Grochola, współczesna, bardzo popularna pisarka, nieco spóźniona przybyła na spotkanie autorskie z licznie zgromadzonymi w Miejskiej Bibliotece Publicznej czytelnikami. Opóźnienie przyjęto z pobłażaniem, komentując iż "Trochę się spóźniła" - to przecież tytuł rozdziału z jej słynnej powieści "Nigdy w życiu".
Kobieta pracująca
Z wielką swobodą i bardzo zajmująco Katarzyna Grochola opowiadała o przebiegu swojej pracy zawodowej. Pracowała m.in. w Hortexie i szpitalu, była aktorką, sekretarką, korektorką. Wspólnie z przyjaciółką prowadziła skład celny, w którym do godz. 15 była dyrektorką, a po 15 magazynierką.
Przyjmując lekcje pokory od życia szukała swojego miejsca na ziemi. Jej osobiste problemy i kłopoty uległy pomniejszeniu, gdy zaczęła współpracować z czasopismami i odpisywała na listy czytelników. Przeraziła ją prawda, że Polska dzieli się na takie regiony, w których ludzie na przykład nie wiedzą skąd się biorą dzieci. Przez 8 lat problemy obcych ludzi były jej problemami.
Bardzo barwne i pracowite jest życie pani Katarzyny. Sama wybudowała dom i sama zajmowała się wychowaniem córki. Pierwsza powieść pisarki nosi tytuł "Przegryźć dżdżownicę", inne to wspomniane na wstępie "Nigdy w życiu", "Serce na temblaku", "Podanie o miłość". Autorka twierdzi, że do pisania zasiada wówczas, gdy ma ostatnie zdanie. Musi mieć koniec, aby napisać początek.
Kasia symulantka
Jest również autorką sztuk teatralnych i telewizyjnych "Pozwól mi odejść" i "Kot mi schudł", które otrzymały nagrodę na konkursie dramatycznym "Tespis 2000". Była także współscenarzystką serialu "M jak miłość".
Pytaniom i wyczerpującym odpowiedziom nie było końca, bowiem Katarzyna Grochola to nie tylko wybitna pisarka, ale również znakomita oratorka. Z rozbawieniem słuchano jak to już kiedyś w Szczytnie była i to w naszym szpitalu. Otóż jako nastolatka przebywała na obozie harcerskim w Czarnym Piecu. Podkreślała, że był to taki prawdziwy obóz, gdzie trzeba było robić prycze ze sznurków i pracować w kuchni. Właśnie ta praca w kuchni nie bardzo Kasię nęciła, dlatego też, aby jej uniknąć udała, że złamała rękę. Trafiła do naszego szpitala, a że rentgen był nieczynny - rękę usztywniono. Skończyła się praca w kuchni, ale skończyły się też i zabawy. Więc Kasia gips w misce z wodą rozmoczyła i cudownie ozdrowiała.
Grażyna Saj-Klocek
2003.07.09