Ulica Mazowiecka w Warszawie.
W gruncie rzeczy nigdy nie przyszłoby mi do głowy napisać o tej niewielkiej uliczce w centrum Warszawy, gdyby nie interesujące okoliczności, które przypomniały mi o jej istnieniu oraz niezwykłej popularności; zarówno tej dzisiejszej, aktualnej, jak również tej wspominkowej, historycznej.
Ale najpierw o owych okolicznościach, albowiem to one powinny zainteresować moich szczycieńskich czytelników.
Od roku 2005 przyznawana jest prestiżowa, dziennikarska Nagroda Radia ZET imienia założyciela owego radia - Andrzeja Woyciechowskiego. W tym roku nagrodę wręczono po raz siódmy. Otrzymał ją polski dziennikarz Andrzej Poczobut pracujący na Białorusi. Uroczystości związane z ogłoszeniem werdyktu miały miejsce w czwartek siedemnastego listopada w warszawskiej Zachęcie. Otrzymałem zaproszenie i byłem tam wraz z żoną. Ale nie tylko ja – obecnie mieszkaniec Szczytna – dostąpiłem owego zaszczytu. Pośród zaproszonych gości pojawił się w salach Zachęty wcale niemały, bo co najmniej kilkunastoosobowy „desant” z naszego miasta. A dlaczego? Właśnie o tym chcę teraz napisać.
Zmarły przed szesnastu laty Andrzej Woyciechowski był moim przyjacielem w początkach lat siedemdziesiątych. Najpierw współtworzyliśmy kabaret „Stodoła”, później wiązało nas wiele innych zainteresowań – częściowo zawodowych, częściowo całkowicie prywatnych. Do grona starych, studenckich przyjaciół należał także Krzysztof Topolski – obecnie znany biznesmen, zamieszkały w Romanach koło Szczytna. W latach po 1968 Krzysztof przebywał na wymuszonej emigracji. Ale przecież później wrócił do Polski. Ożenił się z dziennikarką Iwoną Jurczenko. Iwona pochodziła ze Szczytna. Zatem oboje przenieśli się z Warszawy do Roman, gdzie rozbudowali niewielki domek na skalę skromnej, acz eleganckiej rezydencji. Zresztą z moją zawodową pomocą.
W połowie lat dziewięćdziesiątych Andrzej Woyciechowski ciężko zachorował. Rak. W tym czasie postanowili – razem z Iwoną Jurczenko-Topolską - żoną starego przyjaciela, no i znakomitą dziennikarką - napisać książkę. Miał to być wywiad–rzeka. Wywiad z Andrzejem odpytywanym przez Iwonę. Rozmawiali i nagrywali najpierw w domu Andrzeja, później już w szpitalu. Wywiadu nie dokończyli. Andrzej zmarł. Był to rok 1995.
Obecnie trwają prace nad przygotowaniem nagranego materiału do druku planowanego wydawnictwa. Iwona – autorka książki także zmarła. Dziewięć miesięcy temu. Na tę samą paskudną chorobę. Prace nad tekstem kontynuuje jej dawny literacki partner – Krzysztof Dubiński. Wiele osób czeka na tę książkę. Ja też.
I oto, przy okazji wręczenia nagrody dziennikarskiej radia ZET, organizatorzy uroczystości postanowili zaanonsować rychłe wydanie tekstu o patronie prestiżowej nagrody. Zatem oczywistym współgospodarzem tegorocznego wieczoru w Zachęcie stał się Krzysztof Topolski – mąż zmarłej Iwony. Autorki. Stosowne słowo wstępne wygłosił popularny redaktor radiowy Janusz Weiss (także przyjaciel z czasów Stodoły), a słynni aktorzy Marek Kondrat i Krystyna Janda odczytali fragmenty zapowiadanego wywiadu. Wielka Krystyna Janda odegrała naszą Iwonkę. Czy to nie powód do dumy dla jej rodzinnego miasta? Tym bardziej gdy wymienię, choćby tylko przykładowo, kilkoro gości jacy byli obecni na sali. No więc: Aleksander Kwaśniewski i Ryszard Kalisz (zresztą kolega Iwony z prawniczych studiów) – to pośród bardzo wielu znanych polityków. Monika Olejnik, Janina Paradowska, Małgorzata Niezabitowska, czy Michał Ogórek pośród ogromnej rzeszy znakomitych dziennikarzy. Także wymienieni słynni aktorzy plus piosenkarka Kora i sporo znanych postaci ze świata sztuki. W sumie około 250 osób, a pośród nich co najmniej piętnaścioro (6%) „delegatów” ze Szczytna.
No a co ma do tego ulica Mazowiecka?
Otóż po oficjalnych uroczystościach w Zachęcie, Krzysztof Topolski zaprosił wąskie grono osobistych przyjaciół Iwony - około pięćdziesięciu osób - do pobliskiej luksusowej restauracji „Kuźnia Smaku” przy ulicy Mazowieckiej 10. To tuż obok Zachęty. No i wtedy odżyły we mnie wspomnienia starego warszawiaka, którego zawsze coś wiązało z ową ulicą. To tam chodziłem do podstawówki, a później tuż obok do liceum. Mazowiecka to krótka uliczka równoległa do Marszałkowskiej. Łączy Świętokrzyską z Kredytową. Przed jej początkiem, czyli od Świętokrzyskiej, mieści się Narodowy Bank Polski, a naprzeciwko stara siedziba warszawskiej telewizji. Natomiast koniec Mazowieckiej, to po lewej stronie siedziba Związku Polskich Artystów Plastyków (zabytkowa kamienica księżnej Świętopełk-Czetwertyńskiej z roku 1911) oraz Muzeum Etnograficzne założone w roku 1888. Po prawej zaś hotel Victoria. Naprzeciwko niego wspomniany gmach Zachęty oraz ewangelicki, zabytkowy kościół-rotunda z roku 1781. A także liceum im. Mikołaja Reja, utworzone w roku 1906, gdzie 57 lat później (1963) udało mi się zdać egzamin maturalny. No a luksusowa dzisiaj restauracja „Kuźnia Smaku”, przy hotelu „Mazowiecki”, to dawny lokal wojskowego hotelu garnizonowego.
W międzywojennym dwudziestoleciu, kilka domów dalej, mieściła się słynna kawiarnia „Ziemiańska” – miejsce spotkań warszawskiej inteligencji. Dzisiaj – w tym mniej więcej miejscu – mieści się popularny klub jazzowy „Tygmont”, którego współwłaścicielem jest, znany moim czytelnikom, słynny artysta fotografik Marek Karewicz.
Andrzej Symonowicz