KONTRASTY
Zgodnie z obietnicą daną w poprzednim "KM" powrócimy raz jeszcze w okolice nowej siedziby PZU. Zjawiwszy się na miejscu od razu dostrzeżemy ostre kontrasty. Niechlujstwo i bałagan panujący wokół metalowego kontenera na tle eleganckiej i czystej elewacji budynku zakładu ubezpieczeń. O otoczenie zasobnika na śmieci stojącego na gruntach miejskich nikt nie dba, w przeciwieństwie do gmachu PZU. Niechaj ilustracją tegoż będzie widoczek z fot. 1.
Pozostawmy rzecz bez komentarza, ale choć na chwilkę zahaczmy o kontenery, tyle że nowego typu. Czytelnicy "Kurka" alarmują bowiem redakcję, iż nowe pojemniki stoją po prostu nie tam, gdzie powinny. Idzie wiosna, trawka się zieleni, a tu takie kwiatki - fot. 2.
Wychodzi na to, że nowoczesne plastikowe cudeńka postawione po to, by ocalić środowisko od zalewu śmieci, paradoksalnie je niszczą. Uciskają trawę, jak wredny szef podwładnego i ta nijak nie może wybujać. A przecież obok jest dość miejsca, tj. wybetonowanego placu. Stąd takie pytanie - dlaczego kontenery nie stoją tam, a akurat na trawniku?
PS.
Na zdjęciu uwidocznione są pojemniki stojące przy kinie Jurand. Ale przykładów wadliwego ich ustawienia znajdziemy w Szczytnie dużo więcej, m.in. przy ul. Nauczycielskiej, Warszawskiej (za siedzibą US), przy ul. Sikorskiego itd., itp.
DWIE STRONY MEDALU
Tamże, czyli przy ulicy Żeromskiego, dokładnie naprzeciw budynku PZU, stoi drażniąca oczy zabudowa z rodzaju "małej architektury". Front stanowi szereg pokracznych, na poły zrujnowanych chlewików. Tyły zaś to z kolei ruina po byłym zakładzie szklarskim - fot. 3.
Wszystko to tkwi, jakby nie było, w środku miasta, zaś grunty i budowle należą do mienia miejskiego.
Wydział Gospodarki Miejskiej UM zapewnia, iż w przyszłości powstanie tu parking samochodowy i ruiny wreszcie znikną. Póki co, są one ostoją nie tyle dzikiej zwierzyny, co dzikich lokatorów. Wszedłszy bowiem nierozważnie do opustoszałych wnętrz byłego zakładu szklarskiego natknąłem się na stałych jego bywalców, dobrze tu zadomowionych. Kultywują oni dawne tradycje rzemieślnicze - tj. zmagają się ze szkłem, tyle że nie okiennym. Ich reakcją na moją niespodziewaną "inspekcję" nie było zaproszenie do wspólnej biesiady, ale pogróżki słowne. Jak się zaraz nie wyniosę - straszyli mnie - to zarobię w mordę. Szczęściem do realizacji tych butnych zapowiedzi nie doszło i jak "szkło" zostało opróżnione biesiadnicy gdzieś sobie poszli (właściwie odpełzli), pozostawiając mnie w spokoju. No i mogłem wówczas spenetrować wnętrza dokładnie. Okazało się, iż w budyneczku jest nie tylko parter, ale i mały dwuczęściowy stryszek. Na górze nic ciekawego nie dostrzegłem, ale za to na parterze...
WARS WITA NAS!
Ktoś, kto jeździł niegdyś pociągami pamięta zapewne słynne wagony-bufety o nazwie WARS. Tam kupowało się trudno dostępne gdzie indziej piwo, potem szło do przedziału, uruchamiało przyokienny składany stoliczek - i gul, gul... Hulaj dusza, piekła nie ma! Teraz proszę popatrzeć na rzecz, jaka znajduje się we wnętrzach byłego zakładu szklarskiego - fot. 4.
Czyż podobieństwo do wagonowego stoliczka nie jest uderzające? Przemyślni dzicy lokatorzy wykazując się konstrukcyjnymi talentami zmontowali rzecz, która nastroiła mnie niespodziewanie nostalgicznymi wspomnieniami. Przypomniała liczne dojazdy do szkół (na trasie Olsztyn - Giżycko), gdy edukowałem się w Państwowej Szkole Technicznej. Tyle, że zamiast "sieradzkiej czystej wódki" (co widzimy na zdjęciu) na moim wagonowym stoliczku stało zazwyczaj piwo, no i nie znane były wówczas jednorazowe plastikowe kubeczki. Zamiast nich, w potrzebie, używało się musztardówek. Och, łezka się w oku kręci! I pomyśleć, jakie to nieoczekiwane rezultaty może przynieść, rutynowa z pozoru, wycieczka piesza ulicami Żeromskiego i Barcza.
A to jeszcze nie wszystko!
PODZIEMNY SKARB?
Tuż za siedzibą PZU rozciąga się spore podwórze bloku przynależnego do ul. Barcza. Tuż u jego progów wystają z ziemi tajemnicze ustrojstwa - fot. 5. Akurat zasłania je samochód (oznaczony strzałką), ale rzecz dobrze widoczna jest na powiększeniu wklejonym do rzeczonego zdjęcia.
Wedle opinii fachowców jest to niewątpliwie wlew i wylew do podziemnego zbiornika. Takie znajdują się zwykle w stacjach benzynowych. Zawór w kształcie sześciokąta (po lewej) z okrągłą w środku dziurą to wyjście na dystrybutor. Mniejsza nakrętka (po prawej) osłania bezpośredni wlew do zbiornika. Tędy się go napełnia.
Hipotezy są dwie. Albo pod ziemią znajduje się zbiornik paliwowy - pozostałość po stacji benzynowej z czasów gdy tutaj znajdowała się siedziba POM-u, albo ukryty tu jest zbiornik z olejem jadalnym (z pierwszego tłoczenia), gdyż jakiś czas po wojnie, nim ludowe władze nie udupiły prywaciarza, prowadził on w tym miejscu olejową tłocznię.
Nikt natomiast nie sprawdzał, czy w zbiorniku coś jeszcze jest. A nuż kryje on darmowe złoże wysokogatunkowej etyliny?
OKOPANA PRZYCHODNIA
- Przy starym ośrodku zdrowia (ul. Skłodowskiej) piętrzą się hałdy piachu. Taką to daje wizytówkę Szczytnu, że coś okropnego. Przechodząc ul. Skłodowskiej wstydzę się tego widoku za każdym razem - tymi uwagami (przytoczonymi w skrócie) podzieliła się z redakcją pani Wiesława Asztemborska mieszkająca w Szczytnie przy ulicy Dąbrowskiego.
"Kurek" z kolei przedłożył spostrzeżenia naszej Czytelniczki panu doktorowi Mirosławowi Drapale, posiadaczowi owych rozkopanych włości, a także prowadzącemu w budynku gabinet pomocy chirurgicznej.
Cóż, dowiedzieliśmy się, iż rozwiązanie problemu nie jest proste.
Chodzi o to, że wszelkie prace, w tym niwelację terenu hamuje konieczność przełożenia w pierwszej kolejności instalacji podziemnych, a to wymaga sporych nakładów. Pan doktor nabył działkę od starostwa, uważa więc, że powinno ono partycypować w kosztach.
No i obecnie pan doktor nie wie kiedy przystąpi do robót, ale i nie przyjmuje też uwag naszej Czytelniczki.
- Kupy piachu wcale nie są gorszącym widokiem - odpowiada. - Jak stały tu walące się płoty i rachityczne drzewka, które zlikwidowałem nikt nie protestował. Teraz jest na pewno o wiele przyjemniejszy widok.
Ale, czy aby na pewno? Proszę zatem popatrzeć Szanowni Czytelnicy i wyciągnąć właściwe wnioski. Niechaj posłuży temu fot. 6.
Ja zaś od siebie dodam tyle, iż tak naprawdę to dopiero zjawiwszy się na miejscu możemy należycie oszacować prawdziwe rozmiary piaszczystych hałd. A zobaczywszy je, wyciągnąć wniosek taki, iż placówka szykuje się chyba na wojnę, bo w jakim innym celu otoczyłaby się ziemnymi szańcami na metr, albo i więcej wysokimi?
2004.04.07