Osiemnaste Dni i Noce Szczytna dobiegły końca, ale mieszkańcy i turyści, którzy uczestniczyli w imprezie, pewnie długo jeszcze będą ją wspominać. Podczas niebiletowanych koncertów na pl. Juranda wystąpiły polskie i zagraniczne gwiazdy, takie jak Lady Pank czy September, a dodatkowym urozmaiceniem święta grodu była darmowa degustacja ryb. Trzydniowy festyn przyciągnął po raz kolejny tłumy mieszkańców i turystów.

Upojne dni, szalone noce

IMPREZA NIE DLA KIEROWCÓW

Osiemnasta odsłona Dni i Nocy Szczytna po raz drugi z rzędu odbywała się w nowej formule. Przed rokiem organizatorzy zrezygnowali z biletowanych koncertów na plaży, przenosząc je na pl. Juranda. Tegoroczna impreza rozpoczęła się w piątek 18 lipca. Jeszcze przed jej oficjalnym otwarciem dało się odczuć, że w Szczytnie dzieje się coś nietypowego. Wszystko przez zmianę organizacji ruchu, która mocno dała się we znaki kierowcom przejeżdżającym przez miasto. Na czas festynu już od piątkowego ranka zamknięte były główne ulice, a policja wyznaczyła objazdy. Mimo to zmotoryzowani klęli pod nosem, stojąc w długich korkach. W najbardziej newralgicznych punktach miasta, takich jak np. skrzyżowanie ul. Chrobrego, Warszawskiej i Kolejowej ruchem kierowali policjanci. Na zamkniętej dla aut ul. Odrodzenia stanęły stragany oraz stoiska z jedzeniem.

Otwarcie imprezy przebiegało według znanego od lat ceremoniału z udziałem Juranda i jego świty. Znany z powieści Henryka Sienkiewicza rycerz, w którego po raz kolejny wcielił się Tadeusz Piórkowski, odebrał z rąk burmistrz Danuty Górskiej klucze do bram miasta i zaprosił wszystkich zgromadzonych na placu do wspólnej zabawy. Tradycyjnie rozpoczęcie imprezy przyciągnęło polityków, w tym posłów reprezentujących nasz region. Nie przegapili oni sposobności, by przy okazji święta grodu przypomnieć się wyborcom, ale na szczęście tym razem obyło się bez wdzierania się na scenę i politycznych przemówień. W ceremonii uczestniczyły też delegacje miast partnerskich - Żywca, niemieckiego Herten i litewskich Solecznik.

Muzyczną atrakcją piątkowego wieczoru był koncert coverów w wykonaniu zespołów THE MANAGERS, LORD, THE LIVERPOOL oraz Wojciecha Kordy. Ze sceny zaopatrzonej dodatkowo w specjalny telebim, popłynęły przeboje m.in. Beatlesów i Elvisa Presley’a.

LAUREATKA Z KIELC

Ważnym punktem sobotniego świętowania był Ogólnopolski Konkurs Piosenki im. Krzysztofa Klenczona. W południe na pl. Juranda zaprezentowało się dziewięcioro solistów oraz pięć zespołów. Mimo krytycznych uwag pojawiających się w minionych latach, nie zmieniono formuły konkursu. Wykonawcy, których oceniało jury pod przewodnictwem Janusza Kondratowicza, nadal śpiewali po dwie piosenki, w tym jedną z repertuaru Krzysztofa Klenczona. Dało się jednak zauważyć zmiany na plus - wśród uczestników znalazły się osoby prezentujące własne kompozycje, a i poszczególne piosenki autorstwa lidera Czerwonych Gitar i Trzech Koron nie powtarzały się tak, jak podczas poprzednich edycji. Po długich obradach jurorzy zdecydowali, że pierwszą nagrodę w wysokości 5 tys. złotych otrzyma Małgorzata Nakonieczna z Kielc.

WIECZÓR Z LADY PANK

Laureaci konkursu wystąpili na sobotnim, głównym koncercie Dni i Nocy Szczytna. Publiczności zaprezentowały się też dobrze znane w Szczytnie Żuki oraz Skaldowie, którzy przypomnieli swoje największe przeboje. Kilka piosenek wraz z Jackiem Zielińskim zaśpiewała gościnnie jego córka Gabriela.

Najbardziej chyba oczekiwaną gwiazdą wieczoru była grupa Lady Pank. Muzycy nieprędko jednak pojawili się na scenie, co nieco irytowało oczekujących pod nią fanów. Koncert zespołu wynagrodził cierpliwość publiczności i najwyraźniej przypadł jej do gustu, mimo nie najlepszej dyspozycji wokalisty Janusza Panasewicza, który pod koniec występu niemal stracił głos. Na zakończenie zagrali Rico Sanchez wraz z Gipsy Kings. Oczekiwanie na ostatnią gwiazdę wieczoru osłodził uczestnikom imprezy pokaz sztucznych ogni.

W trakcie sobotniego koncertu żona Krzysztofa Klenczona, Alicja, pojawiła się na scenie z ... wnukiem. Chłopiec na stałe mieszka w Stanach Zjednoczonych i nie mówi po polsku, ale, jak zdradziła jego babcia, interesuje się muzyką, a jego ulubionym zespołem jest Nirvana. Alicja Klenczon - Corona wywołała jednak lekką konsternację oraz śmiech wśród uczestników koncertu, tłumacząc im na polski zwrot: „O my God”.

KOLEJKI PO RYBY

Niedziela upłynęła pod znakiem atrakcji kulinarnych. Tego dnia odbyło się podsumowanie akcji promującej spożywanie ryb słodkowodnych. Gwoździem programu była darmowa degustacja smażonych i wędzonych ryb. Przed namiotami rozstawionymi na ul. Sienkiewicza ustawiły się wielometrowe kolejki mieszkańców i turystów. Niektórzy, zniechęceni perspektywą długiego oczekiwania na swoją porcję, rezygnowali z konsumpcji. Ogólnie amatorzy dań rybnych skarżyli się na nie najlepszą organizację przedsięwzięcia. Wielu z nich narzekało, że część osób otrzymywała rybny posiłek poza kolejnością. Szybko też okazało się, że pięć tysięcy porcji to zbyt mało. Ci, którzy nie zdążyli już na rybkę, musieli zadowolić się tylko serwowanymi na stoiskach surówkami.

Ostatnim akcentem tegorocznego święta grodu był koncert muzyki disco dance z udziałem szwedzkiej gwiazdy tego nurtu, September. Występ urodziwej wokalistki trwał tylko godzinę, ale za to dostarczył publiczności nie lada wrażeń. September na scenie towarzyszył zespół złożony z polskich muzyków oraz dwie ponętne tancerki, które śpiewały również w chórkach.

Służby porządkowe nie zanotowały w trakcie imprezy poważniejszych incydentów, jednak, jak co roku, na ulicach nie brakowało pijanej młodzieży. Ze względu na zakaz wnoszenia piwa na teren koncertów przyjemniejsza stała się zabawa na pl. Juranda. Każdego, kto próbował przemycić puszkę lub kubek ze złocistym trunkiem, niemal od razu upominali ochroniarze zabezpieczający imprezę.

Wygląda na to, że organizatorzy festynu mogą mówić o sukcesie. Na tegorocznych koncertach bawiło się, według różnych szacunków, nawet do 12 tysięcy osób.

(kee)/Fot. M.J.Plitt