Pasymskim urzędniczym dochodom towarzyszą wielkie wzloty i upadki, radni natomiast są bardziej stateczni - w znakomitej większości poważniejszych różnic w ich stanie majątkowym nie odnotowano.
W górę i w dół
Najkorzystniejsze zmiany w stanie posiadania odnotował skarbnik miasta Arkadiusz Młyńczak, którego roczny dochód w 2003 roku (46 318,58 zł) wzrósł niemal dwukrotnie w porównaniu z tym, jaki osiągnął rok wcześniej. Co prawda, są to zarobki sporo niższe od tych, które uzyskują skarbnicy w innych samorządach, ale pasymskiego "ministra skarbu" zapewne zadowalają, skoro jeszcze w styczniu 2003 roku pobrał zasiłek dla bezrobotnych (498,2 zł). Wzrasta też wartość posiadanych przez skarbnika akcji spółek handlowych - z 6,5 tysiąca w 2002 roku do prawie 9,6 tysiąca w 2003. Stały dochód w miarę godziwej wysokości pozwala skarbnikowi na posiłkowanie się odnawialną linią kredytową, a zobowiązania na koniec 2003 roku sięgnęły 123,5 tysiąca złotych.
Zupełnie odmiennie może postrzegać poprzedni rok sekretarz miasta Kazimierz Oleszkiewicz. Jego wynagrodzenie roczne znacznie zmalało ze 118,97 tysiąca w 2002 do 66 tysięcy w 2003 roku. Nie przeszkodziło mu to jednak niemal całych zarobków gromadzić na koncie, bowiem powiększyło się ono z 5 aż do 60 tysięcy złotych. Sekretarz i radny powiatowy w jednej osobie uzyskuje jeszcze - jak podaje w oświadczeniu majątkowym - "kwoty z tytułu pełnienia obowiązków społecznych", czyli po prostu dietę radnego powiatowego, w wysokości ponad 10 tysięcy złotych rocznie.
Kierownicy na minimach
Kierownicy gminnych jednostek organizacyjnych nie mają już tak dobrze. Stawki ich wynagrodzeń sięgają minimalnych pułapów. Całoroczne wynagrodzenie dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury i Sportu - Haliny Kobus wyniosło niespełna 24,2 tysiąca złotych, kierownik biblioteki - Bożeny Rosik - o połowę mniej, czyli 12,8 tysiąca. Tę ostatnią wsparł jeszcze PUP zasiłkiem dla bezrobotnych w kwocie 465,1 zł. Z tego źródła czerpała też Teresa Oszknis-Wojciechowska, kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej (prywatnie - żona wójta gminy Szczytno), uzyskując 1694 zł. Otrzymywała też zasiłek z ubezpieczenia społecznego (19 tysięcy), natomiast kierownicze stanowisko przyniosło jej w 2003 roku zaledwie 8,5 tysiąca. W tej grupie najgorzej pod względem materialnym ma się Krystyna Kabała, szefowa miejscowego MOPS, która - w oświadczeniu nic nie wspomina o tym, by otrzymała wynagrodzenie. Bieda kierownik MOPS jednak nie dokuczy, wykazuje bowiem zasoby zarówno w walucie rodzimej (10 tysięcy złotych), jak i zaoceanicznej (3 tysiące $).
"Społecznie", bo bez wynagrodzenia (ujawnionego) pracowali też niektórzy dyrektorzy szkół, jak np. Lidia Masłowska z Gromu czy Bohdan Ślaski z pasymskiego gimnazjum. Dyrektor podstawówki w Tylkowie zarobił nieco więcej niż rok wcześniej, bo 47 035 zł, ale tym razem nie tylko nie wspomógł domowego budżetu dochodami z handlowo-usługowej działalności gospodarczej, ale jeszcze do niej dopłacił ponad 4,5 tysiąca, tyle bowiem wykazał strat w owej działalności. Cezary Łachmański, dyrektor podstawówki w Pasymiu, zarobki ma niższe (45 539,26 zł), ale dorabia "na boku" skuteczniej od kolegi z Tylkowa, bo zyskał 3,8 tysiąca.
Popularne kredyty
Wśród radnych tylko Bernard Mius może pochwalić się majątkowym wzrostem na każdym prawie polu. Jedynie dochody z tytułu zatrudnienia w miejscowym ZGKiM mu nieco zmalały (w 2003 roku - 30 079 zł). Wzrósł natomiast o 10 hektarów uprawiany przez radnego areał (z 32 do 42 ha). Musiały radnemu przybyć dobre grunty, bo i dochód z gospodarstwa rolnego wzrósł niebotycznie - z 12 tysięcy w 2002 roku do 45 tysięcy w 2003. Nic zatem dziwnego, że i na koncie oszczędności przybyło ponad dwukrotnie (było 21, jest - 50 tysięcy). Ale też radny Mius nieco bardziej się zadłużył, bo ma do spłacenia już nie 40, lecz 50 tysięcy złotych kredytów.
Również 50 tysięcy dochodu przyniosły uprawiane grunty radnej Mariannie Tańskiej z tą różnicą, że wypracowała je ona z areału aż pięciokrotnie większego niż ten, którym dysponuje Bernard Mius. Dochód - o 10 tysięcy wyższy niż rok wcześniej, pozwolił radnej Tańskiej na zmniejszenie zobowiązań bankowych o 26 tysięcy. Mimo to radna nadal wiedzie prym pod względem wysokości kredytów. Pozostało jej jeszcze do spłaty aż 200 tysięcy.
Wśród pozostałych radnych jest jeszcze kilka osób dysponujących gruntami, ale raz, że areały mizernej są wielkości (najwięcej, bo 10 ha wykazuje Hanna Gryczka), a dwa - nikomu nie przynoszą one żadnych korzyści.
Radni, czerpiący dochody z tytułu zatrudnienia, w sporej części wykazują dochody mniejsze niż rok wcześniej. Ot, dla przykładu, Robert Czerpak, będący kierownikiem produkcji w "drewnianej" firmie, wypracował zaledwie 9,4 tysiąca złotych (w 2002 roku - 11,4 tys.), a Piotr Obidziński (konserwator w placówce oświatowej - 13,3 tysiąca (rok wcześniej - 14,1 tys.). Również radnemu Andrzejowi Gralczykowi o nieco ponad 3 tysiące złotych zmalało wynagrodzenie, jakie uzyskuje na stanowisku dyrektora szczycieńskiej filii "Agropolisy" (w 2003 roku - 41 865 zł), przybyło mu natomiast dochodów z innych źródeł, np. z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej. W sumie radnemu Gralczykowi się polepszyło o ponad 3,6 tysiąca złotych, więc też i na koncie pojawiły się "zaskórniaki" w wysokości 15 tysięcy. Przybyło też radnemu kredytów do spłacenia - z 12 do 27 tysięcy, a to dlatego, że zaciągnął nowe zobowiązanie na zakup samochodu. Musiał, bo jak podkreśla w oświadczeniu majątkowym, "poprzedni samochód ukradli złodzieje".
Halina Bielawska
2004.09.22