W świecie Kręciołów.
Już po raz trzeci country zagrało w naszej duszy i 27 lipca 2003 r. dosiadając stalowych rumaków ruszyliśmy na XXII Piknik Country.
Tradycyjnie jak co roku, Mrągowo staje się polską stolicą amerykańskiego święta. Na trzy dni i noce Mrągowo we władanie przejmują kowboje. Zjawiają się tam na ryczących rumakach i poddają różnorodnym rozrywkom. Uczestniczą w wielkiej zmotoryzowanej paradzie, biorą udział w rodeo, śpiewają... jednym słowem świetnie się bawią, bo country to przecież muzyka kierowców. Dlatego też z całej Polski zjeżdżają się do Mrągowa miłośnicy motoryzacji i właściciele różnorodnych pojazdów.
Skoro wszystkie drogi wiodły do Mrągowa, więc i nasza rowerowa drużyna przez Romany, Orżyny, Grabowo, pokonując 50 km, dotarła tam. Wmieszaliśmy się w tłum zgromadzony wokół sceny, a atmosfera Wielkiego Pikniku udzieliła się wszystkim. Po doświadczeniach związanych z uczestnictwem w obchodach Dni i Nocy Szczytna z zaciekawieniem obserwowaliśmy poczynania mrągowskich organizatorów. Jednomyślnie stwierdziliśmy, że najwięcej emocji budziła parada pojazdów, które barwnym, hałaśliwym korowodem przemieszczały się ulicami miasta. Wszyscy podziwiali oryginalność i pomysłowość kierowców. Zadbali oni o widowiskową oprawę przejazdu przywdziewając kowbojskie stroje i zaopatrując pojazdy w chorągiewki - nieodzowne gadżety mrągowskiego święta.
Patrząc na barwną i hałaśliwą paradę pojazdów pomyśleliśmy o naszym Jurandzie, który z konia przesiadł się na motor. Zmiana środka lokomocji nie przypadła wówczas widzom do gustu. Może zbyt szybko przejechał? A gdyby tak rozbudować jego orszak, wówczas być może wjazd Juranda na ryczących rumakach na stałe wpisałby się w scenariusz obchodów Dni i Nocy Szczytna i wzbudzał tyle emocji co mrągowska parada.
Wreszcie i my wskoczyliśmy na stalowe rumaki, aby wrócić do domu. Droga powrotna wiodła przez Piecki, Nawiady, Babięta i była czymś w rodzaju uczestnictwa w paradzie. Przyozdabiając rowery okolicznościowymi chorągiewkami obwieszczaliśmy swoją obecność na Pikniku i przynależność do barwnego korowodu wracających z Mrągowa kierowców. Klaksony radości, wymachy rąk i głośne okrzyki skończyły się za Babiętami, gdy z gwarnej szosy skręciliśmy w las i tatarskim szlakiem powróciliśmy do Szczytna. Sto przejechanych kilometrów dedykujemy wszystkim kowbojom.
Grażyna Saj-Klocek
2003.08.13