Rezerwat Jałowców stał się celem kolejnej „Kręciołowej” wycieczki.
To ciekawość i troska o kondycję słynnej Alei skierowała nasze rowery do Lipowca. Taki wypad zwykłam nazywać inwentaryzacją. Bowiem drzew ciągle ubywa,a przecież w 1969 roku, gdy zostały wpisane do rejestru Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody tych okazów było aż 31. Pamiętam te wszystkie pomniki z czasów ich świetności. Niestety pamiętam też jak „umierały stojąc”.Kolejne rejestry choć podają, że jałowce dożywają do 800 lat zmniejszają ich pierwotną liczebność. Jednak nadal trwają i stanowią przyrodniczą ciekawostkę na Mazursko-Kurpiowskim szlaku. Mimo, iż jałowce mieliśmy na wyciągnięcie ręki, to nie zadawaliśmy sobie trudu, by je liczyć. Podziwialiśmy i fotografowaliśmy ich majestat. Na wśród leśnym parkingu nieopodal słynnych drzew usiedliśmy by odpocząć, a tam tuż za ogrodzeniem dwie dorodne kanie i lis... Na szczęście nie był to domniemany rudzielec, a głodny kundelek. Poczęstowany kanapkami od razu stał się przyjacielem naszej grupy. Nagle powstał problem –piesek nas pokochał, a my nie chcieliśmy by 20 km biegł za nami do Szczytna i kto go przygarnie. Na szczęście zrozumiał, że był z nami tylko na chwilkę i odprowadziwszy nas do Alei Jałowców pobiegł w swoją stronę. Wracając do Szczytna kilkakrotnie stawaliśmy w lasach, by zbierać grzyby. Borowiki, rydze, kanie i maślaki znaczyły nasze rowerowe szlaki. Choć w Lipowcu przy jałowcu troszkę zrozumiałego smuteczku, to piękny, mazurski las dał nam znów cudowny w otoczeniu przyrody czas.
Grażyna Saj-Klocek