Pogoda potrafi płatać psikusy. Najpierw rozpieszcza pięknym słoneczkiem i ciepełkiem, by za chwilę sypnąć śniegiem i pokropić deszczem.
Ale dla Grupy Marszowe Czwartki nie ma złej pogody i każde jej wydanie nie odwodzi nas od aktywności. Tym razem padał deszczyk, taki delikatny i życiodajny. Ziemia czeka na wodę, bo potrzebna więc w radosnych nastrojach ruszyłyśmy brzegiem Dużego Domowego w stronę Kamionka, by dotrzeć na Szczycionek. Było ciepło i nic sobie nie robiłyśmy z delikatnych kropelek. Nawet żartowałyśmy, że gdy deszczyk pada w domu siedzieć nie wypada. Niestety, gdy dotarłyśmy na Szczycionek kropelki zamieniły się w krople. W nadzwyczaj szybkim tempie okrążyłyśmy maleńkie jeziorko w Szczycionku. Rozpadało się na dobre. Na kałużach pęczniały bąble, a to wróżyło długą ulewę. Niczym zmokłe kury schowałyśmy pod dachem przystanku autobusowego, a gdy pojazd nadjechał miejskim autobusem wróciłyśmy do Szczytna. Byłyśmy przemoczone, ale zadowolone.
Grażyna Saj-Klocek