Do Sandomierza trafiłam w bardzo dziwny sposób i to za sprawą lektury „Kurka Mazurskiego”.
Otóż za każdym razem, gdy wybieram się na urlopową eskapadę zabieram ze sobą egzemplarz lokalnego czasopisma i w wolnych chwilach czytam wszystko, co opisują moi redakcyjni koledzy. Tak było i tym razem. Gdy zeszłam z Turbacza przysiadłam na ławce i oddałam lekturze „KM”. Koleżanka zaglądając przez ramię dostrzegła fotkę księdza dziekana Andrzeja Wysockiego i zakrzyknęła: „O! Ojciec Mateusz!”. Nie prostowałam, iż na fotce inna osoba, ale natychmiast zapragnęłam odwiedzić miasto z serialu i tam dokończyć lekturę prasy lokalnej. Był to wspaniały pomysł bowiem świetność Sandomierza, którego ogromny rozwój zapoczątkował król Kazimierz Wielki jest dostrzegalna, a historia warta poznania. Atrakcje turystyczne, piękno krajobrazów, magia przeszłości wkomponowana w każdy zabytek... to wszystko sprawia, iż jest co zwiedzać i podziwiać. Dodatkowym wabikiem turystycznym jest fakt, iż akcja znanego serialu rozgrywa się właśnie w Sandomierzu. Pomysł promowania serialu i bohaterów poprzez oddziaływania na wyobraźnię celnie został wykorzystany i np. na mnie podziałał. Chciałam zwiedzić miasto i podążać ulicami, na których rozgrywają się kryminalne zagadki. Oczywiście miasto zwiedziłam, ale pragnęłam też spotkać aktorów i trafić na akcję nagrywania kolejnego odcinka.Przysiadłam więc na ryneczku oczywiście przy „Kureczku” i patrząc na fotkę szczycieńskiego duchownego wyobrażałam sobie,że to ojciec Mateusz. Wiadomo, że cuda się zdarzają a marzenia spełniają i ja swoje zrealizowałam i ojca Mateusza oraz pozostałych bohaterów spotkałam, co obrazują załączone fotografie. A było to tak... z „Kurkiem” spacerowałam po placu rynkowym, nagle dostrzegłam tablicę z napisem: „Być w Sandomierzu i ojca Mateusza nie zobaczyć?”. Zaintrygowana czytałam dalej: „Świat Ojca Mateusza wystawa”. Zakupienie biletów zajęło chwilkę i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki trafiłam na „jedyną taką ekspozycję w Polsce. Hiperrealistyczne figury serialowych bohaterów w otoczeniu scenografii przeniesionej wprost do jednej z najpiękniejszych kamienic w samym sercu sandomierskiego Starego Rynku”. Super wystawa, a Sandomierz polecam wszystkim. Wybierając się na sandomierski ryneczek zabierzcie ze sobą „Kureczek”.
Grażyna Saj-Klocek