Idąc brzegami dużego jeziora od strony ul. Spacerowej ku Bartnej Stronie, zaraz za miejską plażą, napotkamy niewielki drewniany mostek z daszkiem, który zna każdy mieszkaniec Szczytna. Mimo braku jakiejś zachwycającej formy architektonicznej, trzeba obiektywnie dodać, iż obecnie wygląda dość ładnie, ale zawdzięcza to głównie otoczeniu - fot. 1.
Jak widać na zdjęciu, dołem leniwie toczą się wody kanału łączącego duże jezioro z małym, wyżej nad taflą pną się wielkie drzewa, które zda się, tulą swoimi konarami mostkowy daszek. A wszystko to w pięknych, jesiennych barwach. Tu i ówdzie połyskuje złotawy liść, gdzie indziej między koronami drzew przebija błękit nieba, a całość spinają zielone ramy (konary wierzby i buka).
No i jak zielony mosteczek z piosenki, tak i nasz lekko ugina się pod nogami, ale ponieważ o jego nie najlepszym stanie technicznym pisaliśmy już w "KM" nr 26, dziś darujemy sobie jakiekolwiek utyskiwania, a zajmiemy się pewnym "odkryciem" miejscowych cyklistów. Wszystko zaczęło się od tego, że w końcu i do nas, do zahukanej mieściny nareszcie dotarła...
EUROPA, EUROPA
Europejskie Dni Dziedzictwa, Europejski Dzień bez Samochodu itp., itd., to imprezy, które w ostatnich dniach nie tylko umilały nam życie, ale i edukowały. No i w związku z tą Europą należało odpękać dzień bez samochodu, z którym ciężko, oj, jak ciężko, było się rozstać. Jednym zaś z ważniejszych punktów imprezy (dla dorosłych) były wspólne harce cyklistów i biegaczy na "ekologicznej" trasie nad dużym jeziorem. O oznaczonej godzinie ruszono do biegu - fot. 2.
Cykliści, oprócz prowadzącego wyścig, zajęli pozycje na tyłach grupy, pewni swojej siły. Jedni biegną, drudzy jadą i już wyprzedzają tych pierwszych, a tu nagle przed kołami rowerów wyrosła...
NIESPODZIEWANA PRZESZKODA
Biegacze tup, tup i już byli po drugiej stronie, a rowerzyści - po hamulcach i stoją pod mostkiem. Po chwili konsternacji załadowali sprzęt na plecy, po czym hajda! Pieszo po schodkach, co nie licuje z godnością cyklisty.
No i wskutek tego zrodził się postulat, aby mostek przerobić w taki sposób, by był dostępny nie tylko dla rowerzystów, ale także dla osób korzystających z wózków inwalidzkich. Argumentowano to też i tym, że przecież w planach rozwoju miasta istnieje coś takiego, jak ciąg spacerowo-rowerowy wokół miejskich jezior.
Chodziłoby o drewniany mostek łukowy, coś podobnego do konstrukcji takiej, jak ta - fot. 3 lub bardziej wykwintnej, z rodzajem altanki u jednego końca - fot. 4.
PS.
Wyjątkowo piękny drewniany mostek łukowy znajduje się we Wrocławiu, w tamtejszym ogrodzie botanicznym. Niestety, nie dysponujemy zdjęciem, więc władze zainteresowane postawieniem podobnej budowli w Szczytnie, zamiast do Ameryki, powinny pojechać do Wrocławia, aby zobaczyć nie tylko mostek, ale i to, co można uczynić z miejską zielenią. Za zaoszczędzony grosz niechaj urządzą nam choćby minikobierzec kwiatowy a'la Wrocław w parku Klenczona.
POD DASZKIEM
Tyle, że wszelkie altanki czy zadaszenia na mostkach trzeba stawiać z wielką rozwagą, bo mogą one stać się czynnikiem powodującym wzrost zagrożenia. Nie tyle dla przechodzących mostkiem, ile idących już dalej nadjeziorną ścieżką.
- Panie, kilka dni temu jakieś ciemne typki napadły moją żonę i wyrwały jej torebkę z pieniędzmi - skarży się "Kurkowi" mieszkaniec ul. Bartna Strona.
Jak wyjaśnia, na mostku pod daszkiem (nawet, gdy nie pada) gromadzą się podejrzani osobnicy i, popijając "pyfko", wypatrują ofiary, która odważy się iść dalej ścieżką między jeziorem a browarem. Pokazuje nam puste butelki po piwie, które nawet za dnia stoją na mostku - fot. 5.
I dodaje: - Dlaczego nigdzie tam, na ścieżce przy browarze ani przy samym mostku nie ma żadnego oświetlenia?
Wobec tego "Kurek" udał się do ratusza.
- Kobieta nie boi się tamtędy chodzić wieczorem? - dziwi się jeden z urzędników miejskich, potwierdzając przy tym, że okolica jest niebezpieczna. - Plany i projekty dotyczące oświetlenia tej części miasta są już opracowane, jednak ich realizacja to już gestia miejskich rajców - wyjaśnia. To oni muszą taki projekt przegłosować.
CYWILNY BUNKIER
W tym samym miejscu między mostkiem a browarem rozciąga się spory, trawiasty teren. Dotąd od strony jeziora grodzony siatką (od strony ul. Mickiewicza metalowym parkanem) był niedostępny spacerowiczom. Teraz, gdy siatka została zdjęta, można zapuścić się i tam. Pogoda utrzymuje się piękna, kwitną więc mlecze i rumianki, ale ostrożnie ze zbieraniem kwiecia, bo może dojść do katastrofy.
Tuż przy schodkowym zejściu do jeziora, przy moście na ul. Mickiewicza stoi dziwna podziemna budowla - ni to bunkier, ni to ziemianka - fot. 6.
Wyposażona w obszerny właz, przed którym kwitną wspomniane rumianki, a w środku grubą warstwą zalegają najróżniejszego rodzaju śmiecie.
- Panie, żyję tu w okolicy od 40, albo i więcej lat i nie miałem pojęcia, że stoi tu coś takiego - zdziwił się towarzyszący "Kurkowi" w nadjeziornej wyprawie pan w średnim wieku.
Owa ziemianka-bunkier stanowi poważne zagrożenie, albowiem w stropowej płycie zieje spory, kwadratowy, niczym niezabezpieczony otwór. Tak na oko, liczący 0,5 x 05 metra!
Jeśli zsumujemy okoliczności, tj. rozebrana siatka ogrodzeniowa + brak oświetlenia nad jeziorem + pora wieczorowa, to potencjalny spacerowicz może znaleźć się w nielichych opałach.
PS.
Przed laty w tym miejscu, kiedy istniały tu ogródki działkowe, jeden z użytkowników zbudował ogrodową altankę. Na co jednak potrzebne mu było takie betonowe, przypominające bunkier podpiwniczenie - trudno domniemywać.
2005.10.05