W co się bawić? - takie pytanie zadaje sobie wielu młodych ludzi ze Szczytna, ale nie tylko. Także turyści i przyjezdni, wszak miasto nasze niby jest bramą do Warmii i Mazur, krainy lasów i tysiąca wód. Tyle że akurat marny, bardziej deszczowy niż słoneczny początek lipca spowodował, że nie można korzystać z tych najcenniejszych skarbów naszych ziem. Kiedy pada, nijak iść do lasu, nici z zażywania kąpieli w czystych wodach licznych jezior mazurskich i nici z rozkosznego (jak na lato przystało) wylegiwania się godzinami na plażach. Kąpieliska pozostają zatem puste i ogólnie wieje straszną nudą. W dodatku chude "Dni i Noce Szczytna" nie zapowiadają oszałamiającej rozrywki, więc jak się bronić przed wszechogarniającym lokalną (i przyjezdną) społeczność letnim marazmem? Ano można skoczyć do pubu, można usiąść na murku okalającym ratusz, można palić gumy (opony samochodowe) na placu Juranda, a potem słuchać łomotu (quasimuzyki) dobywającej się z tuningowanych akustycznie aut. Rozrywki takie to raczej prymitywna zabawa, więc grupka młodych dziewcząt wpadła na zupełnie inny pomysł i urządziła sobie małą paradę przebierańców.
Założyła peruki na główki, na każdą nogę inny but (białe otoki), co podkreślają podwinięte nogawki i... hajda na ulice miasta - fot. 1. Aby uzyskać odpowiedź na w zasadzie proste pytanie - co na to liczni, wakacyjni przechodnie? Maszerują od lewej: Klaudia Antczak, która przyjechała do nas aż ze Śląska i Marta Ignaczak. Dziewczątko w środku to Ilona Topa, a obok (licząc od lewej) idzie jej siostra Iwona. Z prawej paradę przebierańców zamyka Patrycja Antczak (siostra Klaudii).
ZAMKNIĘTE
Nieco mniej powodów do narzekań na wakacyjną nudę mają dzieci. Im bowiem miasto wystawiło dla uciechy i ku rozrywce nowe przyrządy do zabawy, m.in. nad jeziorem dużym, w sąsiedztwie nowo powstającej rampy dla deskorolkowców. Pojawiły się tam huśtawki - fot. 2, a także drabinki do zwisów - fot. 3. Nowy sprzęt przywieziono aż z południowego krańca Polski i w odróżnieniu od starego (drewnianego) jest tym razem metalowy. Ma to przedłużyć jego żywot (znany jest wpływ dzieci na materię nieożywioną), a dodatkowo dzięki zastosowaniu nowoczesnych rozwiązań, zwiększy się bezpieczeństwo użytkowania. Pod huśtawkami (szczegół zaznaczony białym otokiem na fot. 2) zamocowane są specjalne sprężyny, które łagodzą skutki uderzenia podstawy huśtawki o ziemię. Znana zatem dziecięca sztuczka, polegająca na gwałtownym uderzeniu jednym z końców huśtawki o ziemię, aby strącić kolegę (koleżankę) z urządzenia, na tym jest praktycznie niewykonalna.
Stoi tu też sprzęt nieco innego rodzaju - coś jakby podwójna bujawka przeznaczona nie do samotnego huśtania się, a bujania w towarzystwie (taka dziecięca szkoła polityki?). Tyle, że nie wiadomo dokładnie jak. Od momentu bowiem ustawienia przyrządu i wbetonowania nóg w podłoże, części ruchome są skrępowanie łańcuchem spiętym wielką kłódką - fot. 4.
Urządzenia postawione kilka dni temu przez pierwszy dzień były zamknięte grubymi łańcuchami. Chodziło o to, aby dzieciaki nie zaczęły dokazywać zbyt wcześnie, tj. nim zawiązał się na dobre beton, w jakim osadzono podstawy owych sprzętów. Na drugi dzień zabezpieczenia zdjęto, ale o podwójnej bujawce jakby zapomniano.
Podobno, bo dokładnie mi tego w Urzędzie Miejskim nie wyjaśniono, zaistniała jakaś usterka nie pozwalająca na uruchomienie huśtawki. No tak, wytłumaczenie jest. Ale przecież dni lecą, dzieci się niecierpliwią, więc może ktoś zabrałby się za usunięcie usterki?
PARKINGOWA SAMOWOLA
Co począć, jak nie ma co robić, a zewsząd wieje nudą? Najlepiej iść na zakupy. Ekskluzywnych supermarketów (takich z prawdziwego zdarzenia) w Szczytnie nie ma, więc wszyscy walą do "hiper-supermarketu" na powietrzu, czyli "Nowej & Starej Targowicy". Towaru wszelkiego rodzaju (i w miarę taniego) tu w bród, dlatego i tłok samochodowo-osobowy wokół ogromny. Nie tylko prawa strona ulicy Żeromskiego zastawiona jest całkowicie samochodami, ale i Targowa - fot. 5. Z tym że ta ostatnia po obu stronach, bo tutaj żadnych znaków ograniczających parkowanie nie ma. Nie ma tu też domów mieszkalnych, a same garaże, więc samochody całkowicie tarasują do nich dostęp. Z kolei właściciele garaży walczą z procederem w ten sposób, iż na drzwiach wywieszają tabliczki - "nie zastawiać". Jaki jest tego skutek - nie trudno odgadnąć.
Także wszelkie lokalne zakazy wjazdu (tym samym zakazu parkowania za znakiem) obowiązujące przy ul. Żeromskiego są łamane gremialnie. Bo każde wolne miejsce wykorzystywane jest na parking.
Wokół widać sporo policyjnych patroli (pary męskie i pary mieszane), więc czuć można by się bezpiecznie, ale łamanie przepisów przez kierowców parkujących gdzie się da wcale funkcjonariuszy nie interesuje - fot. 6. Na zdjęciu widać, iż patrol (w białym otoku) przechodzi obojętnie obok sznurka nieprzepisowo ustawionych samochodów (pod białą strzałką, wskazującą na znak zakazu wjazdu).
PS.
I jeszcze jedno, a co nie jest mi do końca zrozumiałe. Tłok samochodowy i kłopoty z parkowaniem przy obu targowiskach są ogromne. Pojazdy zajmują każdy kąt, w którym tylko da się wcisnąć auto, niestety, nie zawsze (o czym było wyżej) zgodnie z przepisami. Tymczasem może z setka aut zmieściłaby się na parkingu płatnym, położonym obok autokomisu. Postój w tym miejscu kosztuje 1 złotówkę (a stać można, ile się chce). Ilu kierowców korzysta z tego placu - ano garstka, bo w 95% spory plac świeci pustkami i to w godzinach największego natężenia ruchu. Czy wynika to z wyjątkowej oszczędności kierowców, czy też braku rozeznania co do cen za parkowanie?
KUPIĆ, NIE KUPIĆ?
Dobro wszelakie występuje na targowisku w wielkiej obfitości, choć nie zawsze w najlepszym gatunku. Warzywa, owoce i owszem są smaczne, można tu kupić także świeże ryby, runo leśne, taniznę ze sklepików "celnych" i "wszystko za 4,50". Rozmaite ciuchy, buty, sprzęt turystyczny, zegarki, biżuterię, komórki, stare czasopisma, itp., itd., a nawet dobra natury duchowej. Przy czym nie chodzi mi o płyty CD czy kasety, ale o kompletne zespoły muzyczne. Oto na całą upojną noc możemy kupić sobie występ kapeli z Elbląga (wesela, "18", chrzciny i inne imprezy) - fot. 7. Przy czym nie chodzi tu o handlowanie kotem w worku, bo artyści grają na bieżąco i można dokładnie przysłuchać się temu, co ewentualnie za chwilkę nabędziemy. Oto wolny i nieskrępowany handel!
2003.07.16