Dzieci z Orzeszek dojeżdżają już na lekcje do pobliskiego Klonu. Ich rodzice chcą jednak walczyć o utworzenie we wsi placówki niepublicznej, ale takie rozwiązanie nie podoba się wójtowi Zapertowi.
KONIEC STRAJKU
Przez kilka pierwszych dni września dzieci z Orzeszek i pobliskich miejscowości nie były posyłane na zajęcia do szkoły w Klonie. W ten sposób ich rodzice protestowali przeciw likwidacji placówki we wsi. Wcześniejsze spotkania z wójtem gminy Rozogi Józefem Zapertem w sprawie uchylenia decyzji o zamknięciu szkoły nie przyniosły rezultatu. Po kilku dniach mieszkańcy uznali jednak, że dalszy strajk mógłby niekorzystnie wpłynąć na dzieci i przerwali protest. Zapowiadają, że to nie koniec ich walki o szkołę w Orzeszkach.
NIEUGIĘTY WÓJT
Jeszcze w trakcie trwania strajku rodzice udali się po pomoc do wójta gminy Szczytno Sławomira Wojciechowskiego, który wspiera funkcjonowanie placówek niepublicznych na swoim terenie i Urszuli Filipowicz, kierującej trzema takimi szkołami. Poproszono ją, by wzięła pod swoją opiekę także podstawówkę w Orzeszkach.
- Byłam pozytywnie nastawiona do tego projektu, ale niestety, niewiele mogę zdziałać, bo wójt Zapert nie wyraził zgody na przekazanie mieszkańcom budynku - mówi Urszula Filipowicz. Dodaje, że inicjatywa rodziców jest spóźniona i na jej realizację w tym roku szkolnym nie ma już szans. - Gdyby jednak mieszkańcy trwali w swoim postanowieniu, to starania o otwarcie placówki niepublicznej powinni rozpocząć najpóźniej w maju.
Dodatkowym problemem jest też mała liczba dzieci uczęszczających do klas 0-III. Żeby szkoła mogła funkcjonować potrzeba ok. 40 uczniów, a w Orzeszkach w tym roku szkolnym miało się uczyć 23 dzieci. Mimo to rodzice nie zamierzają rezygnować. Chcą, by wójt przekazał im budynek zamkniętej szkoły. To podstawowy warunek otwarcia placówki niepublicznej. Wójt Zapert nie zamierza jednak iść mieszkańcom na rękę.
- Sieć szkół w naszej gminie jest dobrze zorganizowana i nie widzę potrzeby tworzenia placówek niepublicznych. Musimy dbać w pierwszej kolejności o publiczne - twierdzi.
Najwyraźniej nie jest też zadowolony z tego, że mieszkańcy Orzeszek szukają wsparcia poza gminą.
- Nie chcemy, żeby pani Filipowicz pomagała nam w rozwiązywaniu problemów oświatowych - nie kryje irytacji wójt Zapert. Dodaje, że nigdy nie poprze planów utworzenia w Orzeszkach szkoły niepublicznej. Nie zdradza też, co się stanie z budynkiem po byłej podstawówce.
Wobec sprzeciwu wójta mieszkańcy złożyli do Rady Gminy wniosek o przekazanie im obiektu. Ma on być rozpatrywany na sesji 21 września.
(łuk)
2005.09.21