Po świecie jeździ blisko miliard samochodów osobowych! Wziąwszy pod uwagę całą ludność globu, czyli 6,5 mld obywateli, na jedno auto osobowe przypada 6 i pół człowieka. W Polsce po drogach, z których tylko 8% spełnia wymogi UE dotyczące standardów naciskowych, a ponadto 16,1% posiada pęknięcia nawierzchni, 15,8% ma nierówną nawierzchnię, 36,8% towarzyszą koleiny, zaś 21,5% cechuje się złymi właściwościami przeciwpoślizgowymi porusza się aż 13,4 mln aut. Na jednego obywatela IV Rzeczypospolitej przypada 0,34 samochodu, co jest wynikiem dość przyzwoitym i stawiającym nas daleko wyżej od Eskimosów. Ba, są tego niemiłe konsekwencje - wielka liczba wypadków drogowych, no i ogromna emisja spalin do atmosfery (www.ec.europa.eu). Dlatego, aby ulżyć naturze i sobie, tak jak cały świat, obchodzimy Dzień bez Samochodu. Ale dlaczego akurat nie tydzień, albo miesiąc lub zgoła cały rok? Ano od tej czterokołowej warczącej bestii, emitującej smrody i nierzadko niosącej śmierć na dłużej nikt uwolnić się nie byłby w stanie. Ba, nawet owe 12 godzin wydaje się być „dolegliwością” zbyt wielką. Dowodem na to niech będzie pewna scenka z obchodów niedawnego „Dnia bez Samochodu” w Szczytnie. Nazwa celowo została ujęta w cudzysłów, wszak popatrzcie Czytelnicy sami na takie oto zdjęcie - fot. 1.

Wielkie wyrzeczenie

Główną ulicą miasta przemieszcza się demonstracja pieszo-rowerowa (akurat cyklistów nie widać, bo już przejechali), ale trudno powiedzieć kto wiedzie prym na jezdni - piesi, czy samochodziarze? Przy czym warto zwrócić uwagę na wiek demonstrantów - są to nastolatki i nastolatkowie w wieku szkolnym, którzy aut jeszcze się nie dorobili, zatem i dyskomfort w tym dniu z powodu braku samochodu mają niewielki. Im łatwo obejść się bez czterokołowego potwora. A dorośli? Cóż, wydaje się, że to niemożliwe, aby choć na 24 godziny odstawili do garażu swój tak pożądany przedmiot. Ha, wszędobylski „Kurek” zarejestrował jednak jeden, ale za to dubeltowy przypadek, że z samochodem rozstać się jednak można. Oto i stosowne zdjęcie - fot. 2. Szosą Olsztyn - Szczytno, niedaleko wsi Piece podąża Lucjan Wołos, sekretarz miasta, a eskortuje go córka Katarzyna. Oboje mieszkają w Olsztynie.

NIEZWYKŁA AKADEMIA

„Kurek” kilka dni temu wojażował po Świętajnie i tam zauważył pewien budyneczek z choinką u przedproża i małym ogródkiem. Z tyłu zielonej i zabawowej przestrzeni jest znacznie więcej, zaś całość od strony frontowej prezentuje się tak - fot. 3.

- Niby budowla jak każda inna, z tym że dobrze utrzymana, ale co w niej takiego szczególnego, że trafia na łamy gazety? - zapyta zapewne niejeden Czytelnik. Ano z racji placówki, jaka się w niej znajduje. Dom jest bowiem siedzibą... akademii - fot. 4.

I to akademii nie byle jakiej, bo BAJEK. Bardzo się nam ta nazwa spodobała i żeby nie wiek oraz przyprószony siwizną włos, zaraz byśmy się tutaj zapisali. Ba, jest jednak pewien zgrzyt, oto ta niezwyka akademia ma kompletnie nie tej bajki adres - fot. 5. Postać patrona ulicy Michała Żymierskiego nie jest chwalebna. Cały swój życiowy dorobek skalał bowiem współpracą z NKWD i tym, że w latach 1944-1947 jako dowódca Armii Ludowej, a później i naczelny dowódca WP, zatwierdził 100 wyroków śmierci na żołnierzy AK. Był też twórcą powojennych „obozów izolacyjnych”, w których więziono oficerów, podoficerów i żołnierzy Armii Krajowej, m. in. w Skrobowie koło Lubartowa. Między innymi dlatego 5 czerwca 2006 r. Rada Miasta Włocławek pozbawiła Michała Rolę-Żymierskiego tytułu Honorowego Obywatela Miasta (pl.wikipedia).

OBSKURNY BARACZEK

Ludzie z sąsiedztwa oraz nauczyciele z SP 2 zwrócili się ostatnio do „Kurka” z zapytaniem co dalej z owym baraczkiem, opisywanym już nie raz jeden na naszych łamach, a usytuowanym przy ul. Tetmajera 12.

- Budowla obraca się w coraz większą w ruinę, a tam mieszkają jacyś ludzie, więc jak to tak? - nie mogą się nadziwić, wyrażając przy tym współczucie dla jej lokatorów.

Barak powstał dawno temu, jako jeden z obiektów zaplecza budowy nowej szkoły, dziś SP z Oddziałami Integracyjnymi nr 2. Z chwilą ukończenia robót obiekt miał zniknąć, ale jakoś trwa i trwa nadal. Ba, nawet doczekał się remontu, choć tylko częściowego. Od strony ul. Kajki mieszka rodzina Dudkiewiczów, która na własny koszt odnowiła swoją część mieszkalną i zadbała przy okazji o ogródek. Jak mówi Arkadiusz Dudkiewicz, egzystują tutaj już przeszło 30 lat i w zasadzie od tego czasu już, już Urząd Miejski miał im znaleźć inne lokum, ale niestety. Lata mijały, ba, nawet kolejne dziesięciolecia i nic. Obiekt ów zdążył już częściowo spłonąć i obecnie od strony bramy wiodącej do szkoły, wygląda jak ostatnia ruina - fot. 6.

Okna ulicy, jak widać, pozbawione są szyb, niektóre całkiem zieją ciemnym otworem, w innych widać jakąś dyktę, gazety i sklejkę. Nieco lepiej jest od strony podwórka, tam widać szyby oraz firanki. W środku w kilku malutkich pomieszczeniach leżą liście, podarte materace, puszki po piwie i inne bliżej nieokreślone śmieci. Jest też i coś takiego - fot. 7.

Czyli rodzaj izby, czy też pokoju „toaletowego”. Umywalek, czy wanny „Kurek” nie zauważył. Jest za to prąd, gdyż w korytarzyku pozbawionym drzwi wejściowych można zapalić światło. Co ciekawe, mieszkają tu jacyś lokatorzy.

- Ci, którzy nie płacą czynszu i są na bakier z prawem - dowiadujemy się w siedzibie ZGK, administratora tego na poły zrujnowanego baraku. W 2005 r. pisaliśmy na łamach gazety, że szef ZGK Leszek Mierzejewski nosił się z zamiarem wyremontowania całości i urządzenia 3-4 mieszkań, do których eksmitowano by obywateli, zalegających z czynszem. Jednak niewiele, a właściwie nic z owych prac renowacyjnych nie przedsięwzięto, wskutek czego obecny stan techniczny powoduje, że w grę wchodzi tylko ostateczne rozwiązanie - likwidacja baraku. No tak, tyle że, jak uczy doświadczenie, barak choć miał być rozebrany przeszło trzydzieści lat temu, to i tak nadal stoi. Dlaczego zatem niby teraz miałaby udać się jego likwidacja. No i jeszcze to zadanie - znalezienie lokum dla rodziny Dutkiewiczów. Czy aby to wszystko nie przekracza możliwości miejscowego ZGK-u?

NIEZAWODNA PRALKA

Na niedawnym gminnym Święcie Plonów, które uroczyście i z pompą obchodzili mieszkańcy Dźwierzut oraz okolic można było podziwiać liczne stoiska-kramy z rolniczymi płodami. Aby wyglądały one jak najefektowniej, tu i tam ustrojono je dodatkowymi gadżetami, jak np. pralką najnowszej generacji, która pierze wszystko - fot. 8.

No i byłby to niezły dowcip, gdyby nie fatalna ortografia w podpisie.