Podczas trzeciej już rozprawy przed szczycieńskim Sądem Pracy
o przywrócenie Henryka Wilgi na stanowisko dyrektora Domu Pomocy Społecznej, padły gorzkie słowa pod adresem władz powiatu. - Uważam,
że zostałem strasznie skrzywdzony – mówił były dyrektor, przypominając,
że jeszcze krótko przed wręczeniem mu zwolnienia dyscyplinarnego starosta Jarosław Matłach wychwalał jego zasługi w obecności innych szefów podległych jednostek.
ZEZNANIA AUDYTORKI
Trzecia rozprawa przed szczycieńskim Sądem Pracy o przywrócenie Henryka Wilgi na stanowisko dyrektora DPS-u, podobnie jak dwie poprzednie, w znacznej części dotyczyła audytu. Przypomnijmy, że to właśnie jego ustalenia dały podstawę do zwolnienia dyscyplinarnego szefa domu pomocy. Tym razem jako świadek zeznawała audytorka z Ciechanowa, która na umowę zlecenie przeprowadzała audyt i napisała z niego sprawozdanie. Sędzia Anna Podubińska prosiła ją o odniesienie się do zawartych w dokumencie, a kwestionowanych przez pracowników DPS-u zarzutów dotyczących nieprawidłowości w placówce. Chodziło m. in. o karty drogowe oraz sposób realizacji zamówień publicznych. Po raz kolejny kontrowersje wywołał sam sposób prowadzenia audytu. Przeprowadzająca go przyznała, że część pracy wykonywała nie w placówce w Szczytnie, lecz poza nią, często w oparciu o kserokopie przekazywanych jej dokumentów. W trakcie nie prosiła również o wyjaśnienia pracowników, a to, jak zauważała sędzia, w kilku przypadkach pozwoliłoby uniknąć późniejszych nieporozumień.
NAJPIERW POCHLEBSTWA, POTEM DYSCYPLINARKA
Do całości audytu odniósł się Henryk Wilga. W jego ocenie został on przeprowadzony z naruszeniem prawa, niedbale i niedokładnie.
Przypominał, że na krótko przed zwolnieniem, starosta, w obecności innych kierowników podległych jednostek, mówił pod jego adresem „ciepłe słowa”. Wszystko zmieniło się jednak, gdy dyrektor poinformował go o stwierdzonych nieprawidłowościach w kierowanym przez Andrzeja Kijewskiego ŚDS w Piasutnie. - Uważam, że zostałem strasznie skrzywdzony – mówił Wilga. Odniósł się również do sugestii, jaka padła na poprzedniej rozprawie ze strony pełnomocnika DPS, jakoby nie potrafił właściwie zareagować na poczynania kierownika Kijewskiego, co wytykał mu również starosta. Wilga przypomniał więc, że już pod koniec kwietnia polecił kierującej ŚDS Beacie Pardo rozwiązanie umowy o pracę z Kijewskim.
FUSZERKA W SPYCHOWIE
Jako ostatnia zeznawała nowa dyrektor DPS Jolanta Dunaj. Odpowiadając na zawarte w audycie zarzuty dotyczące zamówień publicznych informowała o niepokojącej sytuacji związanej z wydatkowaniem środków na adaptację byłej piekarni w Spychowie na potrzeby filii DPS. W ubiegłym roku przeznaczono na ten cel 54 tys. złotych. Tymczasem, jak mówiła dyrektor, budynek stoi pusty, bo zgody na jego użytkowanie nie wydały sanepid oraz straż pożarna.
- Pierwszą osobą, którą poprosiłam o wyjaśnienia był pan Pardo (zastępca Wilgi – przyp. red.). Potwierdził, że pieniądze wyrzucono w błoto, ale tłumaczył, że on się tym nie zajmował, tylko były dyrektor – zeznawała Jolanta Dunaj. W tej sytuacji zażądała od odpowiedzialnego za zamówienia publiczne Pardy notatek służbowych dotyczących wyłonienia wykonawcy inwestycji. Okazało się jednak, że segregator z nimi zaginął. Henryk Wilga podczas rozprawy nie odniósł się do zeznań swojej następczyni. Sąd uznał za konieczne bliższe zapoznanie się z dokumentami dotyczącymi zamówień publicznych w domu pomocy i następne posiedzenie wyznaczył na 30 września.
Ewa Kułakowska