Na pastwisku w Wawrochach łupem wilczego stada padły trzy cielaki. Pierwsze przypadki zagryzień zwierząt domowych wystąpiły już w ubiegłym roku. Wilków - morderców, jak dotychczas nie udało się zlikwidować.
Franciszek Samsel, rolnik z Wawroch, poniósł dotkliwą stratę - pod kłami i pazurami wilków padły trzy młode, odchowane cielaki, każdy co najmniej 250 kilogramów żywej wagi.
Pan Franciszek stado cielšt wypasa na dużej, blisko 8-hektarowej łące. W piątek 23 kwietnia rano całe stadko pasło się swobodnie w miejscu, w którym je zostawiono. Przy następnej kontroli, kilka godzin później okazało się, że znaczna jego część przebywa w zupełnie innym miejscu obszernego pastwiska, a tam, gdzie powinny być wszystkie, leżą trzy częściowo skonsumowane truchła.
- Jedno cielę było zżarte do połowy, a pozostałe nadgryzione - opowiada zdenerwowany rolnik.
Na miejsce zdarzenia wezwał lekarza weterynarii, konieczne było bowiem stwierdzenie przyczyn.
- Nie ulega dla mnie wątpliwości, że cielęta padły łupem wilków. Na pewno nie był to jeden osobnik - mówi lekarz weterynarii Jarosław Tołoczko. - Dysponuję zresztą zdjęciami, na których widoczne są ugryzienia charakterystyczne dla wilków, w miejscach, gdzie zwykle atakują, czyli na szyi i w okolicach pachwiny - wyjaśnia lekarz. Jego diagnozę potwierdził towarzyszący oględzinom myśliwy.
Protokół komisji, w skład której wchodzą też, oprócz lekarza, przedstawiciele gminy i nadleśnictwa, trafi teraz do wojewody, który ma obowiązek wypłacić rolnikowi odszkodowanie. Za większość szkód, czynionych głównie w uprawach przez zwierzynę leśną, odpowiedzialność finansową ponosi koło myśliwskie, którego rejon łowiecki obejmuje "uszkodzony" areał. W przypadku jednak, gdy szkody czynią zwierzęta objęte gatunkową ochroną, wówczas obowiązek rekompensaty strat spada na budżet państwa.
Rok temu...
...stado krwiożerczych wilków grasowało w lasach gmin Świętajno i Rozogi. Odnotowano wówczas, między sierpniem a październikiem, kilka zdarzeń, kiedy ofiarami padły gospodarskie krowy. Na wniosek nadleśnictwa Spychowo minister ochrony środowiska wydał zezwolenie na odstrzał trzech sztuk. Postawił jednak twarde warunki: nie wolno było myśliwym zaatakować wilków w lesie, lecz na otwartej przestrzeni, czyli na łąkach i pastwiskach, a odstrzał miał nastąpić w określonym czasie - przed zimą.
- Odstrzału nie dokonano. Przy narzuconych wymogach było to niemożliwe - powiedział "Kurkowi" Marcin Szypowski z Nadleśnictwa Spychowo.
Nowe czy te same?
Leśni pobratymcy domowych burków najczęściej osiedlają się na stałe w wybranym przez siebie terenie, ale jednak część z nich migruje. W ramach corocznej inwentaryzacji leśnej zwierzyny, prowadzonej przez myśliwych stwierdzono, że obręb Nadleśnictwa Spychowo zamieszkuje 5 wilków, natomiast na obszarze Nadleśnictwa Szczytno - aż 17.
- Spośród nich 13 przebywa w lasach między Saskiem, Rekownicą, Piduniem a Jedwabnem, a pozostałe 4 poruszają się właśnie w okolicach Wawroch - mówi Janusz Kleszczewski, nadleśniczy Nadleśnictwa Szczytno.
Póki co, w rejonach, w których wilki atakowały w ubiegłym roku, w bieżącym - takich zdarzeń nie stwierdzono. Nie wiadomo i nikt nie jest w stanie stwierdzić, czy cielęta w Wawrochach zaatakowały te same wilki, które niszczyły bydło w ubiegłym roku. Jeśli zdarzenia będą się powtarzały, zapewne minister wyda ponownie pozwolenie na odstrzał. W interesie rolników leży, by tym razem kryteria były mniej rygorystyczne.
Halina Bielawska
2004.04.28