Wiosna w tym roku przywitała nas nienadzwyczajnie. Pierwszy dzień tej tak upragnionej pory roku, mimo że słoneczny, był jednak chłodny i wietrzny. Brrr, nie tak to sobie wcześniej wyobrażałem.
Ta pora roku sprzyja wielkim pozimowym porządkom, ale jak krzątać się z miotłą czy grabiami, kiedy tak zimno. Pocieszające jest to, że, jak zapowiadają meteorolodzy, wkrótce ma się znacznie ocieplić no i wtedy będzie można wziąć się do roboty.
Sprzątać bowiem w mieście jest co.
Śniegi stopniały odsłaniając kompromitujące, nas mieszkańców miasta, góry śmieci. I to nie gdzieś na obrzeżach, ale w centrum. Ma się tym zająć Rada Miejska na najbliższej sesji i w szczegółach omawiać problem.
Wydaje się, że do utrzymania porządku w mieście, wyrobienia odpowiednich nawyków potrzebna jest odpowiednia ilość koszy na odpadki.
Jak jest w rzeczywistości?
Zacznijmy od centrum, czyli okolic ratusza. Przy schodach wiodących z placu Juranda na ul. Sienkiewicza, u ich szczytu stoją dwa kosze metalowe, zaś na dole, u zejścia także dwa, tyle że dla odmiany betonowe. Po drugiej stronie ulicy widać także znaczną koncentrację tych pożytecznych w końcu elementów. Na dość krótkim odcinku między przystankiem autobusowym a bankiem stoją trzy kosze - fot. 1 i dodatkowo jeszcze, co nie jest widoczne na zdjęciu - u wrót PBK stoi czwarty.
Podobnie gęsto kosze stoją wzdłuż ul. Mickiewicza, a także przy ulicach Odrodzenia, Polskiej i dalej, Piłsudskiego. Ale to już w zasadzie wszystko. Uboga w kosze jest ul. Warszawska, jeszcze uboższa ul. Konopnickiej wraz z ul. Leyka, bo na każdej z nich stoi tylko jeden, jedyny kosz, przy ZS nr 2 (ul. Konopnickiej) oraz obok przystanku autobusowego w sąsiedztwie salonu fryzjerskiego (ul. Leyka). A są też dość długie arterie i wcale nie peryferyjne, o których, jeśli idzie o pojemniki na odpadki, lepiej nie mówić (Niepodległości, Sikorskiego, 3 Maja, Ogrodowa itp., itd.).
Skoro wspomniałem o ul. Leyka, to warto zauważyć, iż w głębi osiedla, między blokami, kosze stoją i to dość gęsto. Nie przeszkadza to jednak, przepraszam, nie pomaga w utrzymywaniu czystości. Jako przykład niechaj posłuży fot. 2.
Pod balkonem jednego z tamtejszych bloków ulokowało się małe lokalne wysypisko. Leży tam nawet choinka, przy której znalazłem świąteczną bombkę (sic!) i rozmaite śmieci pochodzące z gospodarstwa domowego. Tymczasem tuż obok, nie więcej jak pięć metrów dalej, stoi kosz na śmieci. Jest on schowany za krzaczkami tworzącymi żywopłot, dlatego oznaczyłem go białym otokiem. W pobliżu mamy także wielki kontener na odpadki. I co? Ano nic z tego nie wynika, sama bowiem obecność koszy porządku jeszcze nie czyni.
No i chyba dlatego przy drugim z kolei budynku na tym osiedlu, walają się gruzy skoncentrowane w dwóch sporych kupach - fot. 3.
Tym sposobem zahaczyliśmy o temat kup. Przy czym chodziłoby teraz o kupy innego rodzaju - te będące efektem przemian fizjologicznych w organizmach zwierząt, a szczególnie psów. Tak to bowiem jest, że inaczej niż w cywilizowanym świecie, u nas stanowią one dość znaczny problem.
Miasto, stosowną uchwałą już od dawna wprowadziło obowiązek sprzątania po zwierzęciu, nałożony na właściciela, ale jak dotąd jest to przepis martwy, jego egzekwowanie bowiem zależało od tego czy Zarząd Miasta zdoła zapewnić właścicielom czworonogów odpowiedni sprzęt, aby mogli go kupić. Niby te rzeczy są, ale nic się dalej nie dzieje. Obecnie ciężko będzie wyegzekwować od obywateli obowiązek sprzątania kupek, zwłaszcza po tylu latach zaniedbań w tej sprawie. No, ale kiedyś przecież zacząć trzeba. Na początku powoli i nie od razu karaniem wysokimi mandatami.
Potrzebny byłby także (to taka podpowiedź dla radnych) zakaz wprowadzania psów na określone tereny.
Powinien dotyczyć placów zabaw dla dzieci oraz boisk sportowych, przed którymi należałoby powiesić (postawić) stosowne tabliczki. Wszak lepiej byłoby, aby dzieci, mając na uwadze kwestie higieny i czystości, nie były narażone na wdepnięcie w kupkę. No, a przy okazji znikłoby zagrożenie (przynajmniej w tych miejscach) ze strony kłów czy pazurów co agresywniejszych czworonogów.
DZIEŃ WAGAROWICZA
Pierwszy dzień wiosny to także dzień wagarowicza, który jednak w przeciwieństwie do uczniów, w gronie pedagogicznym ma zaciekłych wrogów. Doszło nawet do tego, iż nauczyciele zmówili się z miejscową policją i ta 21 marca patrolowała ulice, wypatrując wagarowiczów. Kiedy funkcjonariusze zauważyli podejrzanego (podejrzaną), pakowali do radiowozu i podwozili do szkoły. Ów proceder w postaci godziny policyjnej dla uczniów, szczęściem trwał krótko, tylko do 13.00. Później mogli się oni wałęsać po ulicach miasta bez groźby odwiezienia pod szkolne mury. Liczba radiowozów (polonezów z kogutkiem), jakimi dysponuje szczycieńska policja jest, niestety, niewielka, tak iż co sprytniejszym uczniom udawało się jednak spędzić początek dnia nie na łonie budy, a natury.
To niekoniecznie było przyjemniejsze, bo niektóre szkoły, m.in. Gimnazjum nr 2, urządziły w tym dniu dla uczniów zamiast nudnych lekcji atrakcyjne konkursy i zabawy, tak iż tradycji, że 21 marca to dzień bez nauki, stało się zadość. Uczennice tejże szkoły chodząc później po ulicach miasta rozdawały ulotki o treści antyrasistowskiej i antynacjonalistycznej fot. 4.
Nieco mnie to zdziwiło, albowiem spodziewałem się ulotek odnoszących się do wojny z Irakiem, czegoś w stylu napisów, jakie pojawiły się na murach szczycieńskich domów i bloków (m.in. ul. Boh. Westerplatte), a co ilustruje fot. 5.
Mamy jednak w Szczytnie nie tylko pacyfistów, ale i zwolenników twardych rozwiązań. Na innej bowiem ścianie, innego budynku pojawiło się grafitti o dwojakiej, przeciwstawnej treści.
U góry w duchu pokojowym: "nie chcemy wojny z Irakiem", pod spodem zaś odwrotnie, zwolennicy wojny dopisali: "my tego chcemy" - fot. 6.
Jak zapewnia nas rząd, Polską, czyli i Szczytnem, nie są zainteresowani terroryści, no ale lepiej na zimne dmuchać. Wzmocniono więc ochronę prezydenta, premiera i co bardziej prominentnych ludzi, w myśl zasady - a ty szaraku (zwykły obywatelu) dbaj o siebie sam.
No, to niektórzy mieszkańcy naszego miasta zabezpieczyli się przed ewentualnym atakiem terrorystów.
Młody człowiek z fot. 7 pierwszy dzień wiosny spędził może trochę niewygodnie, ale bezpiecznie. Atak chemiczny, zatrucie gazem na pewno mu nie zagrozi.
2003.03.26