Początek wiosny to dla strażaków niezwykle gorący okres. Zdarza się, że nawet po kilka lub kilkanaście razy dziennie są wzywani do gaszenia pożarów traw. Nie pomagają apele i kary nakładane na podpalaczy. Tymczasem bezmyślne zachowania powodują nieocenione szkody w przyrodzie i zagrażają bezpieczeństwu mieszkańców.
OGNIOWY SEZON
Wystarczyło zaledwie kilka ciepłych i słonecznych dni, by znów dali o sobie znać podpalacze traw. W tym roku szczycieńscy strażacy już kilkanaście razy byli wzywani do pożarów pozostałości roślinnych na nieużytkach, łąkach czy nasypach kolejowych. W jednym przypadku omal nie doszło do nieszczęścia. W Trelkowie ogień z trawy przeniósł się na drewnianą szopę. Budynek uległ nadpaleniu, uratowała go tylko szybka akcja strażaków. To jednak dopiero początek sezonu na wypalanie. Według danych Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Szczytnie w 2005 roku doszło do 89 pożarów spowodowanych wypalaniem traw. Rok później odnotowano ich 67. Apele przekonujące rolników o szkodliwości podpalania pozostałości roślinnych na niewiele się zdają. Nadal pokutuje błędne przekonanie, że ogień niszczy chwasty i szkodniki, a przy okazji użyźnia glebę.
- Dawno już udowodniono, że to nieprawda. Wypalanie traw nie przynosi żadnych korzyści, a jedynie same straty - mówi st. kpt. Jacek Matejko z KP PSP w Szczytnie.
OGROM SZKÓD
Ogień powoduje nieocenione szkody w przyrodzie. W pożarach giną nie tylko drobne organizmy, ale też mniejsze ssaki oraz ptaki. Żywioł niszczy miejsca lęgowe gatunków gnieżdżących się na ziemi lub w strefie krzewów. Dotyczy to m.in. skowronków, których pisklęta nierzadko giną w płomieniach. Dym uniemożliwia także pszczołom i trzmielom oblatywanie łąk, co zmniejsza liczbę zapylonych kwiatów, a w konsekwencji obniżenie plonów roślin. W pożarach traw giną również zwierzęta domowe, które przypadkowo znajdą się w zasięgu ognia. Żywioł niszczy miejsca bytowania zwierzyny łownej - bażantów, zajęcy, kuropatw, a nawet saren. Pożary traw zagrażają także lasom.
Wypalanie resztek roślinności ma również zgubny wpływ na ludzi. Ofiarami żywiołu są często sami sprawcy.
- Zdarzały się przypadki, że osoby, które podpalały trawy w trakcie tych czynności traciły przytomność i umierały - opowiada Jacek Matejko.
Ogień stanowi realne zagrożenie dla zabudowań mieszkalnych i gospodarczych.
- Przy silnym wietrze pożar może się wymknąć spod kontroli i sięgnąć siedzib ludzkich - ostrzega strażak.
Dym z palących się traw powoduje także duże zagrożenie w ruchu drogowym poprzez utrudnienie widoczności. W takich warunkach łatwo o poważny wypadek lub choćby stłuczkę.
Pożary resztek roślinności mają też konsekwencje finansowe. Każdy wyjazd straży pożarnej do takiej akcji pociąga za sobą niemałe wydatki.
- Średni koszt jednej interwencji waha się w granicach 500-600 złotych. Należy wliczyć w to paliwo, środki gaśnicze i zużycie sprzętu. Trzeba pamiętać, że pożary traw zdarzają się często w trudno dostępnych miejscach, co powoduje awarie samochodów - informuje kapitan Matejko.
Bezmyślne działania podpalaczy blokują jednostki straży, które, gasząc pożary traw, nie mogą w tym samym czasie spieszyć na ratunek w sytuacjach, gdy ktoś natychmiast potrzebuje ich pomocy.
DOPŁATY NIE DLA PODPALACZY
Wypalanie traw jest niezgodne z prawem. Narusza m.in. ustawę o ochronie przyrody, która nakłada na sprawców kary w postaci aresztu lub grzywny. Za złamanie prawa kodeks wykroczeń przewiduje mandaty w wysokości do 500 złotych. Problem jednak w tym, że podpalaczy trudno złapać na gorącym uczynku. Zwykle, gdy na miejsce przyjeżdża straż, w pobliżu nie ma już nikogo. Sojusznikiem strażaków w walce z niebezpiecznym procederem jest Unia Europejska. Rolnikom, którzy dopuszczają się wypalania traw grożą poważne sankcje. Zgodnie z prawem, aby dostać dopłaty do gruntów, są oni zobowiązani do utrzymywania ich w tzw. dobrej kulturze rolnej. Jednym z warunków jej zapewnienia jest właśnie niewypalanie resztek roślinności. Jeśli kontrola przeprowadzona przez regionalny oddział Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa na miejscu stwierdzi naruszenie przepisów, nakłada na rolnika kary.
- Kiedy okaże się, że do złamania zasad doszło po raz pierwszy, wtedy gospodarz traci 3% należnej dopłaty bezpośredniej do gruntów. Jeżeli kontrola wykaże takie same uchybienia w roku przyszłym, rolnik zostaje pozbawiony już 9% płatności - informuje dyrektor powiatowego oddziału ARiMR w Szczytnie Leszek Mielczarek.
Dalsze naruszanie zasad dobrej kultury rolnej może doprowadzić do całkowitej utraty dopłat unijnych. Według Leszka Mielczarka rolnicy często tłumaczą, że to nie oni podpalają trawy. Wyjaśnienia takie nie są jednak żadnym usprawiedliwieniem.
- Każdy rolnik powinien pamiętać, że jego obowiązkiem jest utrzymanie gruntów w takim stanie, żeby nie było możliwości podpalenia. Jeżeli nie usuwa z pól resztek roślinności, to musi mieć świadomość, że prowokuje takie zdarzenia - mówi Leszek Mielczarek.
Ewa Kułakowska
2007.03.28