Tego jeszcze nie było - na kajaku czytałam książkę. Koleżanki zabrały mnie na spływ Krutynią. Wypożyczyłyśmy trójkę.
One wiosłowały, ja fotografowałam i do książki zaglądałam. Raz do roku robimy sobie taki babski spływ. Czasem jest nas więcej, a tym razem nieparzyście. Wiadomo, że babki zawsze sobie poradzą stąd pomysł na większy kajak. Wprawdzie ktoś komentował, że pośrodku siedzą dzieci, ale ja natychmiast miałam ripostę i odpowiadałam, że jestem dzieckiem specjalnej troski. Przyznaję, że faktycznie mało tam miejsca, ale jak się odpowiednio człowiek ulokuje, to nawet fajnie się podróżuje. Koleżanki zgodnie stwierdziły, że pływanie takim kajakiem wymaga większego nakładu sił i umiejętności, ale zanim wprawy nabrały - płynęłyśmy „tropem węża". Ta ich zygzakowata metoda pokonywania rzeki pozwalała robić fotki. Ponieważ siedząc w takim miejscu widziałam plecy kapitanki żeglugi wiosłowej. Gdy niechcący robiły „esy floresy", wówczas miałam fotograficzne pole do popisu. Tradycyjnie wypożyczyłyśmy kajak w Ukcie z zamiarem przewiosłowania szlaku do Nowego Mostu. Mamy tam ulubioną Firmę Kajakową Centrum, która zapewnia doskonały sprzęt i odbiór po zakończeniu przygody. Na szlaku początkowo byłyśmy same, ale kolejne etapy malowniczych odcinków pokonywałyśmy w towarzystwie innych, wesołych amatorów wiosłowania. Przyroda po raz kolejny ukazała swoją krasę. Obowiązkowo po zakończeniu spływu (nasz trwał ponad 2 h) warto z Ukty wybrać się do Leśniczówki Pranie. Zawsze panuje tam niepowtarzalny klimat i na prawdę czuć obecność wielkiego poety Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Wszystko tam przemawia: „Pszczołami, kadzidłem, mirem i rozmarynem"(...)i w strofy układa: „Jutro popłyniemy daleko, jeszcze dalej niż te obłoki, pokłonimy się nowym brzegom, odkryjemy nowe zatoki(...) Polecam ten rodzaj aktywności, a moim koleżankom dziękuję, że mnie na wodę zabrały i fantastycznymi zygzakami trasę pokonały.
Grażyna Saj-Klocek