Wirus H5N1 zbliża się do granic Polski. Zainfekowane nim ptaki znaleziono między innymi w Austrii i sąsiadujących z naszym krajem wschodnich landach niemieckich. W życie wchodzi nowe zarządzenie ministra rolnictwa, zalecające hodowcom drobiu stosowanie szczególnych środków ostrożności. Dla wielu z nich oznacza to kłopoty.
ZAMYKAĆ CZY WYPUSZCZAĆ
Dotychczasowa praktyka wskazywała, że hodowcy drobiu nie zawsze byli zorientowani, do którego z zarządzeń mają się stosować. Problem zasygnalizował podczas ostatniej sesji Rady Gminy Szczytno sołtys Roman Waldemar Pogorzelski. Jego zdaniem instrukcje dla hodowców były zbyt rygorystyczne w stosunku do tego, co wyczytał w wytycznych przeznaczonych dla wojewódzkich lekarzy weterynarii.
- Dotarłem do pisma przeznaczonego do użytku wewnętrznego, z którego wynikało, że trzymanie ptaków w całkowitym zamknięciu nie jest wcale obowiązkowe. Mówi ono, że należy jedynie uniemożliwić im dostęp do otwartych zbiorników wodnych.
Pogorzelski wyciągnął z tego pisma konsekwencje praktyczne.
- Kiedy jesienią zdarzały się kontrole policji, zaleciłem gospodarzom, po których podwórkach chodziły kury, aby w razie czego powołali się na mnie i na instrukcję dla lekarzy weterynarii - mówi Pogorzelski. Dodaje jednak, że przypadków drastycznego naruszania przepisów w jego wsi nie było.
Interpretacji sołtysa zaprzecza powiatowy lekarz weterynarii, dr Jerzy Piekarz. Tłumaczy, że nie było żadnego zarządzenia przeznaczonego wyłącznie dla lekarzy weterynarii.
- Zarządzenie z 15 października 2005 roku nakładało na hodowców obowiązek trzymania ptaków w zamknięciu i całkowity zakaz ich wypuszczania. Zostało ono jednak złagodzone z dniem 8 listopada. Zmiana polegała na tym, że ptaki można było utrzymywać na otwartej przestrzeni, jeżeli ich karmienie odbywało się w zamkniętych pomieszczeniach lub miejscu zabezpieczonym przed dostępem dzikich ptaków - wyjaśnia Jerzy Piekarz.
W jego opinii hodowcy z terenu powiatu potraktowali instrukcje ministra rolnictwa z należytą powagą.
- Wspólnie z policją wykonaliśmy objazd wszystkich gmin. Niemal wszędzie spotkaliśmy się z solidnym i odpowiedzialnym podejściem do tematu - mówi powiatowy lekarz weterynarii.
PRZYGOTOWANI NA NAJGORSZE
Tymczasem w życie weszło już nowe zarządzenie z dnia 16 lutego bieżącego roku, mające bezpośredni związek z wykryciem przypadków ptasiej grypy w Europie Zachodniej. Zawiera ono nowe nakazy dla hodowców. Zezwala wprawdzie na utrzymywanie drobiu na otwartej przestrzeni, ale pod warunkiem, że teren jest szczelnie ogrodzony i uniemożliwia jakikolwiek kontakt z ptactwem dzikim.
Lekarze weterynarii wolą dmuchać na zimne.
- Spotkałem się już z większymi hodowcami drobiu z naszego powiatu. Szczególnie uczuliłem ich na kwestie związane z dowozem paszy oraz odbiorem żywca i jajek. Kurniki zabezpieczone są bardzo dobrze - mówi Jerzy Piekarz.
Jego zdaniem nowe wytyczne powinny być już znane mniejszym hodowcom.
- Z dotarciem do nich nie ma żadnych problemów. Są dostępne między innymi na stronie internetowej Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. Każdy zainteresowany może się z nimi łatwo zapoznać.
Jerzy Piekarz zapewnia, że służby weterynaryjne postawione są w stan najwyższej gotowości.
- Zbliża się czas wiosennych migracji dzikiego ptactwa. A wtedy zagrożenie będzie największe - tłumaczy.
W celu szybkiego reagowania na sygnały o wypadkach zachorowań ptaków, Powiatowy Inspektorat Weterynarii uruchomił specjalny, czynny całą dobę telefon. Jerzy Piekarz deklaruje również gotowość do sprawnego reagowania w przypadku wystąpienia zachorowań. - Jeśli zajdzie konieczność wybicia stada, będziemy przestrzegać wszelkich przewidzianych na taką okoliczność procedur.
KURY ZA SIATKĄ
Nowe wytyczne to nowe kłopoty dla hodowców, szczególnie tych mniejszych. Instrukcje, które właśnie za pośrednictwem gmin trafiły do rąk sołtysów, zobowiązują właścicieli drobiu do sporządzenia szczelnych ogrodzeń, niemożliwych do sforsowania przez ptaki. Nie wszyscy takie zabezpieczenia posiadają, a ich montaż może zająć trochę czasu.
- Ludzie ciągle muszą stosować się do nowych nakazów. A za co mają kupować te siatki? Pół biedy, jeśli ktoś trzyma kilka kur, ale co ma zrobić, dajmy na to, hodowca strusi? Przecież nie zamknie ich w kojcu - irytuje się Zygmunt Rząp, sołtys Olszyn.
Na szczęście większość mieszkańców wsi hoduje po kilka lub kilkanaście sztuk drobiu. Jednak nawet tak mała liczba ptaków nastręcza gospodarzom trudności ze sprostaniem zarządzeniom ministra rolnictwa.- Po wejściu w życie jesiennych nakazów kilka osób wybiło wszystkie swoje kury. Ja sam tak zrobiłem - mówi sołtys Małdańca Mieczysław Przybyłek. Sołtys narzeka ponadto, że w związku z zagrożeniem ptasią grypą, spotkało go wiele nieprzyjemności ze strony sąsiadów.
- Kiedy policja przyjeżdżała na kontrole, to mnie ludzie obsmarowali, że jestem kapusiem. Wcześniej jednak wyśmiewali wiszące na tablicy ogłoszeń instrukcje - narzeka Przybyłek.
Wojciech Kułakowski
2006.03.01