Mieszkańcy Szczytna nie są zadowoleni z efektów pracy lokalnych władz. Takie wrażenie można było odnieść, przysłuchując się debacie, podczas której zgłaszali swoje wnioski do budżetu.

Władza pod obstrzałem

KREDYT NA ŁATANIE DZIURY

Spotkania z radnymi od lat nie cieszą się zbyt dużym zainteresowaniem wyborców. W ubiegłych latach przychodziła na nie garstka osób, nie lepiej było i tym razem. Nie zmienił tego nawet fakt, że zrezygnowano z debat w poszczególnych okręgach, na rzecz jednej, w której wzięli udział wszyscy radni. W środę 23 listopada górny holl MDK-u i tak nie był wypełniony po brzegi. Na początku skarbnik Hanna Żylińska zachęcała zebranych, by zgłaszali swoje wnioski do przyszłorocznego budżetu. Projekt jest już co prawda gotowy, ale istnieje jeszcze możliwość naniesienia autopoprawek. Hanna Żylińska przedstawiła główne założenia budżetu oraz poinformowała o planowanych inwestycjach. Najważniejsze z nich to budowa stacji uzdatniania wody oraz rewitalizacja jezior. Obecni na spotkaniu dowiedzieli się również, że powstały w budżecie deficyt (2,6 mln zł) zostanie pokryty z zaciągniętego przez miasto kredytu.

NA BAKIER Z EKOLOGIĄ

Po wystąpieniu skarbnik głos oddano mieszkańcom. To, co mieli oni do powiedzenia w większości nie było miłe dla władz. Jedna z mieszkanek ulicy Sikorskiego skarżyła się m.in. na brak należytej troski o ekologię w mieście.

- Słyszymy, że tyle pieniędzy pozyskano na oczyszczenie jezior, a na razie nikt nic nie robi w tym kierunku. Dużo mówi się też o ekologii, a jak się do tego ma wycinanie drzew? Serce się kraje, kiedy tyle zdrowych idzie pod topór - skarżyła się mieszkanka.

Odpowiadając na jej pytania, burmistrz Paweł Bielinowicz zapewniał, że władze miasta wykazują się należytą dbałością o środowisko. Według niego, dowodem na to jest choćby przebiegająca sprawnie selektywna zbiórka odpadów. Zaprzeczył też, że w Szczytnie wycina się zdrowe drzewa.

- Jeśli chodzi o jeziora, to mamy opracowane projekty techniczne i złożyliśmy wnioski o dofinansowanie z funduszy unijnych. Czekamy na rozstrzygnięcia, które zapadną w pierwszym półroczu przyszłego roku - mówił burmistrz.

KŁÓTNIA O SKLEP

Wiele kontrowersji wzbudziła także sprawa przebudowy ulicy Chrobrego. Protesty w sprawie nowych rozwiązań komunikacyjnych w tym miejscu zgłosili właściciele sklepu przy ulicy Andersa. Zgodnie z planami, ma być ona wkrótce jednokierunkowa. Wtedy dojazd do placówki będzie poważnie utrudniony.

- Czy wydając zgodę na przebudowę wziął pan pod uwagę, że stawiając nowy obiekt handlowy, niszczy drugi? - dopytywał się Wiesław Gamdzyk, jeden ze współwłaścicieli sklepu.

Bielinowicz odpowiadał, że to nie on osobiście decydował o zmianie organizacji ruchu w okolicy ulicy Chrobrego.

- Rozstrzygnięcia zapadły na podstawie szczegółowych opracowań komunikacyjnych, w oparciu o opinie ekspertów - wyjaśniał.

Tłumaczył też, że po zmodernizowaniu ten odcinek wraz z fragmentem ulicy Kolejowej ma zyskać status drogi krajowej, która odciąży ruch w centrum miasta. Argumenty te nie przekonały handlowców. Padły oskarżenia, że wydając warunki zabudowy, burmistrz sprzyjał inwestorowi stawiającemu supermarket.

- Decyzję administracyjną dotyczącą budowy marketu wydało starostwo - bronił się Bielinowicz.

ZŁY TATA

Cała sprawa wywołała wśród zebranych spore poruszenie. Ostry atak na burmistrza przepuścił radny Henryk Żuchowski.

- Pan kłamie. Warunki zabudowy wydał pan i pan zdecydował, że ulica Andersa będzie jednokierunkowa. Nie interesowało pana, że jest tam podmiot prowadzący działalność gospodarczą, choć wielokrotnie interpelowałem w tej sprawie - wytykał Bielinowiczowi.

Żuchowskiemu wtórowała radna Anna Rybińska. Przypomniała, że właściciel sklepu musiał opuścić zajmowany poprzednio lokal w związku z budową marketu i szukać nowej siedziby.

- Poczynił już tam spore inwestycje, pobudował parking, a pan go po prostu udusił, założył mu stryczek na szyję - mówiła radna.

Z kolei Henryk Żuchowski zwracał uwagę na to, że na razie wcale nie trzeba zmieniać organizacji ruchu na Chrobrego i sąsiednich ulicach.

- Przecież na razie jest to droga powiatowa i pewnie jeszcze długo taką pozostanie - mówił radny.

Burmistrz musiał wysłuchać jeszcze więcej gorzkich słów. Drugi z właścicieli sklepu przypomniał mu o obietnicach przedwyborczych.

- Mówił pan wtedy, że będzie wspierał lokalnych kupców, a rzeczywistość pokazała coś innego - mówił Krzysztof Gamdzyk.

Handlowiec ubolewał, że choć płaci podatki i zatrudnia prawie dwadzieścia osób, to nie traktuje się go na równi z innymi podmiotami gospodarczymi.

- Pan jest tatą miasta, może już niedługo, ale jednak. Jak tata miasta mógł dopuścić do tego, żeby ulicę Andersa uczynić jednokierunkową? - pytał burmistrza.

REMONTY DLA RADNYCH

Podczas debaty można było odnieść wrażenie, że mieszkańcy nie są zadowoleni z pracy lokalnych władz oraz funkcjonowania podległych miastu urzędów i instytucji. Obecni na spotkaniu skarżyli się m.in. na Zakład Gospodarki Komunalnej.

- Płacimy wysokie czynsze, a żyjemy w fatalnych warunkach. Klatki schodowe wyglądają jak w slumsach, wstyd, kiedy ktoś do nich wejdzie - alarmowała mieszkanka bloku przy ul. Sikorskiego.

Przy okazji skrytykowała plany inwestycyjne związane z remontami niektórych miejskich ulic.

- Generalnie modernizuje się tylko te, przy których mieszkają radni - mówiła kobieta.

Uczestnicy debaty narzekali też na funkcjonowanie straży miejskiej. Zdaniem wypowiadających się osób, nie reaguje ona wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja. Komendant Janusz Gutowski tłumaczył to tym, że do pilnowania porządku ma do dyspozycji jedynie dwa patrole, które nie mogą dotrzeć wszędzie tam, gdzie dzieje się coś niepokojącego.

Ewa Kułakowska

2005.11.30