Wójtowi Świętajna nie udało się zrealizować według założonych planów inwestycji w Powałczynie. Nie byłoby pewnie problemu, gdyby posłuchał rad wójtów sąsiednich samorządów.
„NIE” DLA TAKICH DZIAŁAŃ
- Pod względem wartości zrealizowanych inwestycji ubiegły rok był dla gminy Świętajno bogaty – cieszy się wójt Pabich. Zaraz jednak przyznaje, że bogaty był też i w problemy z tym związane, którym on i jego podwładni musieli stawiać czoła. Jako przykład podaje budowę sieci kanalizacyjnej w Powałczynie, o czym pisaliśmy niedawno w „Kurku”. Nie udało się jej wykonać wytyczoną wcześniej trasą, bo jeden z właścicieli działek nie zgodził się na przejście rur przez jego posesję. To sprawiło, że kanalizacja ominęła drogę, przy której stoi kilkanaście domków. Ich właściciele dziwią się wójtowi, że nie próbował negocjować z właścicielem działki, ani nie poinformował ich o proteście sąsiada. Mogliby wtedy spróbować przekonać go do zmiany decyzji, albo wspólnie poszukać alternatywnego rozwiązania. Uwagi te przekazaliśmy w czasie rozmowy wójtowi, w pełni się z nimi utożsamiając. Wójt uznał jednak, że takie wywieranie presji na właściciela działki byłoby niewłaściwe. Swoje stanowisko powtórzył na grudniowej sesji Rady Gminy, informując radnych jak to „jeden z redaktorów” próbował go przekonać do ujawnienia zainteresowanym nazwiska oponenta.
– Nigdy tego nie robiłem i nie będę robił, chociaż zdarzają się przypadki, że dane wyciekają do opinii publicznej, ale nie od naszych urzędników. My z pewnością do takich działań nie będziemy się posuwać – zapewnił radnych wójt.
NEGOCJUJĄ DO BÓLU
Kiedy mieszkańcy osiedla domków jednorodzinnych w Powałczynie zorientowali się kto z nich nie wyraża zgody na przejście rury spotkali się z nim. Okazało się, że właściciel działki nie miał nic przeciwko temu, aby inwestycja przeszła przez jego działkę, ale kilkanaście metrów dalej. Na zrealizowanie jej było już jednak za późno.
Czy rzeczywiście dane osoby, która nie godzi się na przebieg inwestycji powinny być pod ochroną?
- Nie zgadzam się z tym całkowicie – mówi wójt gminy Szczytno Sławomir Wojciechowski. - To nie jest żadna tajemnica. Przecież sąsiad sąsiada zna i szybko rozchodzi się po ludziach, kto nie chce się zgodzić. To nie jest żadne na puszczanie. Po to mamy języki, żeby z nich korzystać.
Wójt zapewnia, że gdy tylko pojawia się taki problem jedzie do ludzi i rozmawia z nimi „raz, drugi, a jak trzeba to i trzeci”. Jak wspomina, miał takich przypadków za swoich rządów kilkanaście. Tylko w dwóch gmina była zmuszona zmienić przebieg inwestycji.
Podobne jak Wojciechowski zdanie ma wójt gminy Wielbark Grzegorz Zapadka:
- W przypadku pojawienia się problemu wysyłam na miejsce pracowników albo sam jadę. Próbujemy ludzi w jakiś sposób przekonać, mówiąc jakie będą korzyści. W ostateczności organizujemy spotkanie wszystkich zainteresowanych. Zdaniem Zapadki poprzez wywarcie pewnej presji społecznej łatwiej przekonać oponenta.
W ciągu dziewięciu lat odkąd jest wójtem na terenie gminy Wielbark zrealizowano mnóstwo inwestycji wodociągowych, kanalizacyjnych, energetycznych i telekomunikacyjnych, w których wymagane były zgody na przejście przez działkę. Tylko w dwóch przypadkach nie udało się osiągnąć kompromisu.
Andrzej Olszewski