Rozmowa z ministrem obrony narodowej Aleksandrem Szczygło

- W odróżnieniu od innych polityków nawiedzających nasze miasto przy okazji wyborów był Pan w minioną niedzielę bardzo wstrzemięźliwy w składaniu obietnic.

Wolę być roztropnym

- Staram się nie obiecywać czegoś, co jest nierealne. Pełniąc funkcję w rządzie, czuję wagę słowa. Wolę być roztropnym.

- Ta roztropność budzi mieszane uczucia, szczególnie u tych, którzy spodziewali się konkretów z Pana strony w przypadku lotniska w Szymanach. SLD przez lata nic w tej sprawie nie zrobił, ludzie liczyli więc na PiS. Teraz, gdy pojawił się inwestor, potrzebna jest już tylko zgoda podległej panu Agencji Mienia Wojskowego. Ta jednak zwleka z wydaniem decyzji.

- Dokładnie sprawdzamy inwestora, chcemy wiedzieć z kim mamy do czynienia i czy daje on rękojmię rzeczywistego uruchomienia lotniska. To wymaga trochę czasu.

- Czy starczy go do wyborów?

- Trudno powiedzieć. Postaram się podjąć decyzję jak najszybciej.

- W Szczytnie trwa mobilizacja do tego, aby powiat miał wreszcie posła wywodzącego się z tego terenu. Przedstawiciele komitetów biorących udział w wyborach wspierają tę inicjatywę. Co Pan minister o tym sądzi?

- Ta sztuka rzadko się udaje, łatwiej o to jest w przypadku dużych powiatów. Oczywiście wszyscy zdają sobie sprawę, że jeśli poseł wywodzi się z danego terenu, to jego problemy bardziej leżą mu na sercu. Warto jednak naciskać na posłów, którzy nie są związani korzeniami z danym powiatem. Oni dobrze wiedzą, że jeśli będą mało aktywni w danym terenie, ilość oddanych na nich głosów będzie tam stosunkowo mniejsza.

- Dobrym pomysłem na to, aby każdy powiat miał swego reprezentanta w parlamencie wydaje się być inicjatywa wprowadzenia w Polsce jednomandatowych okręgów wyborczych. Czy PiS wciąż jest temu niechętny?

- Jestem przeciw, dlatego że JOW byłyby powtórzeniem błędów z tworzeniem pewnego systemu dziedzicznej władzy, z którym mamy do czynienia w niektórych gminach. Lepszym rozwiązaniem jest dochodzenie do wykreowania sceny politycznej poprzez stopniowe podnoszenie progów wyborczych, z obecnych 5-7 do np. 7-10. To sprzyjałoby utworzeniu w Polsce demokratycznego systemu trójpartyjnego.

- Życie partyjne polityków zaczyna dominować nad osobistym. Pana kolega partyjny, Leonard Krasulski, numer jeden na liście elbląskiej, nie pojechał na pogrzeb własnej matki, bo w tym samym czasie w sejmie odbywało się głosowanie nad rozwiązaniem parlamentu. Jak zachowałby się Pan minister na jego miejscu?

- Nie wiem.

- Z czego wynika ten dylemat?

- Bardzo szanuję decyzję posła Krasulskiego, bo ona wskazuje na jego ogromne przekonanie o tym, że jego głos może mieć istotne znaczenie przy podejmowaniu tej uchwały. A wbrew temu, co się powszechnie mówi, stanowiska poszczególnych partii do końca były niepewne. Niestety, z takimi dylematami mamy do czynienia. To jest cena bycia osobą publiczną.

Rozmawiał:

Andrzej Olszewski