Nie lubią uczniowie i nauczyciele sobotnich lekcji, choć czasem planu inaczej ustawić się nie da. Jedna czerwcowa sobota była jednak odmienna od innych. Na lekcje w Zespole Szkół nr 1 stawiła się masa uczniów, a wagarowali jedynie ci, którzy absolutnie musieli. Skąd ten nagły pęd do wiedzy? Ano, pewnie stąd, że uczniowie, którzy przybyli na lekcje, tak naprawdę tę wiedzę zdobyli już dawno.
Pierwszemu w dziejach szkoły zjazdowi absolwentów, które odbyło się w sobotę 19 czerwca, nadano niezwykle uroczystš oprawę. Zabrzmiał dzwonek i Ewa Pleskot (z domu Bruderek) oraz Bożena Rykowska (z d. Michalak) - pomysłodawczynie i organizatorki spotkania zostały wywołane do tablicy. Choć przy wypowiedziach drżały im głosy, to wszyscy gromkimi brawami obwieścili, że obie panie egzamin z integracji zaliczają na piątkę. Wzruszenie udzieliło się kolejnym mówcom: Elżbiecie Fiebig zastępującej obecnego dyrektora szkoły Mariana Wasilewskiego oraz dwóm byłym dyrektorom Stanisławowi Szymanowskiemu i Henrykowi Klimaszewskiemu. Ten pierwszy, przedstawiając historię szkoły przypomniał, że Liceum Zawodowe zostało utworzone 30 lat temu i było novum na ówczesnym lokalnym rynku edukacyjnym. Cieszyło się wielką popularnością, a absolwenci ósmych klas chętnie składali dokumenty do szkoły o dwóch kierunkach kształcenia: sprzedawca-magazynier i mechanik obróbki skrawaniem. Czteroletni cykl nauczania kończyła matura. Powstanie takiej szkoły było przedsięwzięciem trafionym w potrzeby prężnie wówczas funkcjonujących zakładów pracy takich jak: Unima, czy "Społem". To głównie do tych placówek uczniowie uczęszczali na praktyczną naukę zawodu, a po zakończeniu edukacji podejmowali w nich pracę. Technikum Mechaniczne na podbudowie Zasadniczej Szkoły Zawodowej powstało w 1973 r., a trzyletni cykl nauczania również kończyła dająca wiele perspektyw matura.
Wystąpienia dyrektorów nagrodzono owacjami na stojąco. Wszyscy profesorowie zostali obdarowani naręczami kwiatów. Zaniesiono je także na groby tych pedagogów, którzy już odeszli: Jadwigi Pawlak, Tadeusza Nowakowskiego i Jana Rybickiego.
Po części oficjalnej nadszedł czas na małe rozluźnienie w postaci programu artystyczno-rozrywkowego przygotowanego przez młodzież szkolną pod kierunkiem polonistek Bożeny Walerzak i Weroniki Sochaczewskiej. Przemienieni w aktorów uczniowie przedstawili zabawne scenki rodzajowe z wykorzystaniem postaci bajkowych oraz bohaterek lektur szkolnych, których perypetie związane były z aktualną rzeczywistością, czyli zdawaniem matur według unijnych zasad.
Jednak żadne normy i prawidła nie były w stanie określić i ograniczyć ogromu radości wywołanej spotkaniem. Serdecznościom i uściskom podczas przeglądania kronik szkolnych i klasowych nie było końca. Najbardziej obleganą i obściskiwaną osobą była Grażyna Gładkowska, która jak przystało na fizyczkę doskonale wyuczyła swoich uczniów definicji przyciągania. Nieskrywane iskierki satysfakcji błyszczały w oczach pani Danuty Banat, która wreszcie na imponującej sali gimnastycznej mogła przeprowadzić lekcję wuefu z ćwiczeń życia. Wszyscy tę lekcję zaliczyli na piątkę, bowiem szkoła każdemu stworzyła należyte warunki edukacyjne i każdy z przybyłych odnalazł swoją przeszłość wpisaną na trwałe w mury szkoły. "Bo wspomnienia to raj, z którego nikt nas nie wyprosi..."
Grażyna Saj-Klocek
2004.06.30