Każda forma aktywności jest wskazana, a ruch na świeżym powietrzu zasługuje na pochwałę i uznanie. Wielu moich znajomych na sportowo spędza wolne chwile i chwali się tym w sieci.
Od czasu, gdy mam w telefonie zainstalowane Endomondo i ja lubię bić rekordy i tym chwalić. Niestety nie nabrałam jeszcze technicznej biegłości, bo coś ostatnio niechcący wcisnęłam i utraciłam życiowy rekord. Właśnie takie skasowanie ponad 20 kilometrowego marszu przydarzyło mi się w sobotę 3 lutego 2018 r. A było to tak. Z wizytą do Szczytna zawitała moja przyjaciółka Bożenka oraz zjawiły się ukochane dzieci. Zaproponowałam wszystkim pełną przygód eskapadę na Piece. Pomysł spodobał się, zaakceptowała go również wszędobylska Halinka i tak nasz pięcioosobowy peleton pomaszerował brzegiem Dużego Domowego w stronę Kamionka. Włączone Endomondo informowało o pokonywanych kilometrach i tempie marszu. Pogoda dopisywała, tematów do rozmów nie brakowało więc spoczywający w kieszeni gadający przedmiot przestał mnie absorbować. W doskonałych humorach dotarliśmy na Szczycionek, a następnie wkroczyliśmy w las. Ukojenie jakie daje obcowanie z przyrodą i majestatem drzew dla mnie zawsze jest niezmienne. Rozpiera mnie radość, duma, szczęście. W rekordowym czasie zawitaliśmy na Piece i po krótkiej naradzie postanowiliśmy kontynuować marsz aż do Janowa. Wszyscy byliśmy rządni kolejnych wrażeń. Przedostajemy się więc przez olsztyńską szosę i wędrujemy dalej. Na mostku miłości małżonkowie demonstrują pocałunek zakochanych, my stajemy do pamiątkowej fotki. Docieramy do Janowa i przy lokalnym wodospadzie stajemy do kolejnego fotograficznego utrwalenia chwili. Być może wówczas coś wcisnęłam i rekord usunęłam. Jednak to nie umniejsza faktu, że wszyscy świetnie się bawiliśmy i piękną trasę zaliczyliśmy.
Grażyna Saj-Klocek