Złe samopoczucie, uszczypliwe komentarze znajomych i niechęć do spoglądania na swe oblicze w lustrze to codzienne bolączki osób puszystych. Kiedy zawodzą wszystkie cudowne diety, trzeba podjąć radykalne kroki. Tak właśnie uczynił Artur Trochimowicz, dla którego sposobem na schudnięcie stało się bieganie.
Słabość do jedzenia
"Jest mi blisko, gdzie innym daleko- taka maksyma przyświeca Arturowi Trochimowiczowi, nauczycielowi wychowania fizycznego w Gimnazjum nr 1 w Szczytnie i znanemu społecznikowi. Rzeczywiście, od pewnego czasu pokonywanie nawet bardzo długich dystansów nie sprawia mu problemów. Nie zawsze jednak tak było. Po ubiegłorocznych wakacjach nadwaga zaczęła poważnie utrudniać mu życie.
- Byłem już tak gruby, że nie mieściłem się w dresy, a wszystkie moje koszulki i garnitury stały się zbyt obcisłe. Do tego doszły jeszcze inne niedogodności. Męczyłem się nawet przy szybszym marszu - opowiada Artur Trochimowicz. Postanowił, że zacznie się odchudzać. Zaczął od ograniczania jedzenia, które było jego wielką słabością. Potrafił podczas jednego posiłku zjeść podwójną porcję ziemniaków, kotletów czy pierogów.
- Kilka lat temu byłem wychowawcą na koloniach. Chłopcom, którymi się opiekowałem, nie smakowała serwowana tam pasztetowa. Twierdzili, że nadaje się tylko na karmę dla psów. Wtedy zjadłem racje całej grupy, łącznie 20 porcji - wspomina pan Artur.
Zbijanie wagi
Szybko zrozumiał, że samo ograniczenie spożywanych posiłków nie wystarczy do tego, by stracić zbędne kilogramy. Postanowił zacząć biegać na stadionie przy ulicy Śląskiej, który znajduje się w pobliżu jego domu. Na początku biegowych treningów robił 5, 6 okrążeń, potem, stopniowo dokładał następne. W planach miał wyjazd z zaprzyjaźnioną grupą "Kręciołów" na pielgrzymkę rowerową do Lichenia, więc przygotowanie kondycyjne bardzo się mu przydało. Wysiłek włożony w wyczerpujące treningi opłacił się, choć nie od razu.
- Pokonanie granic wagi jest bardzo trudne, wymaga sporo samozaparcia - twierdzi Artur Trochimowicz, któremu udało się zrzucić już ponad 25 kilogramów.
Fachowymi poradami i wskazówkami niezbędnymi przy podejmowanych wysiłkach służą mu zaprzyjaźnieni członkowie Amatorskiego Klubu Biegacza - Stanisław Bałdyga, Stefan Jankowski, Krzysztof Wilczek, Zygmunt Zapadka, Marian Gołąbek i Dariusz Wędrowski.
- Doradzają mi, ile i co mam jeść, w jakim stroju biegać i o jakiej porze dnia. Oprócz tego opiekują się mną podczas treningów, nie zostawią samego w lesie, gdy biegnę zbyt wolno albo kiedy mam już wszystkiego dosyć. W razie potrzeby doholują mnie do celu - opowiada. Z czasem bieganie przestało być dla niego tylko sposobem na utratę zbędnych kilogramów.
- Nie biegam już tylko po to, by zbić wagę. Podczas treningów rozglądam się dokoła, podziwiam przyrodę i poznaję lepiej najbliższą okolicę - mówi maratończyk. Zamiłowanie do pokonywania długich dystansów na własnych nogach łączy z pasją kolarską. Od kilku lat jest aktywnym członkiem drużyny rowerowej "Kręciołów".
Sportowe marzenia
Uprawianie sportu wpłynęło na zmianę jego upodobań kulinarnych i nawyków żywieniowych. Teraz je więcej nabiału, dużo makaronu, ryżu i owoców. Codzienną dietę uzupełnia witaminami.
- Dzięki temu czuję się młodszy, sprawniejszy i energiczniejszy, mam lepszy nastrój - zachwala zalety swojego nowego trybu życia Artur Trochimowicz. W ciągu ostatniego roku uczestniczył w wielu maratonach i zawodach biegowych, m.in. w Łomży, Gołdapi, Toruniu i Wiązownej. Jego marzeniem jest udział w Biegu Piastów w Jakuszycach i maratonie w Wilnie. Zamierza także wyruszyć na pielgrzymkę rowerową do Częstochowy i Wadowic.
Wierzy, że dzięki własnej determinacji oraz wsparciu przyjaciół z AKB i "Kręciołów", uda mu się osiągnąć te cele.
(łuk)
2005.03.30