SAMA KRYPTOREKLAMA
Uważam, że określenie "kryptoreklama" stało się słowem magicznym. Słowem kneblującym usta, a jednocześnie budującym porozumienie. Jeżeli na przykład pan prezenter przeprowadza wywiad w telewizyjnym studio i indagowana gwiazda serialu opowiada jak świetnie się ostatnio bawiła w pubie... no właśnie, nagle nabiera powietrza i mówi, że nie wymieni nazwy knajpy, ponieważ byłaby to kryptoreklama. Nie powie też, na jakim filmie była ostatnio w kinie, bo by zareklamowała film, reżysera i na dokładkę producenta. Jeśli w gazecie ukazuje się zdjęcie ulicznego pasażu, to widoczny na pierwszym planie sklep jest oczywiście kryptozareklamowany i właściciel na pewno zapłacił fotoreporterowi za taką właśnie fotkę. Dziewczyna będąca uosobieniem wiosny, wędrująca parkową alejką, umieszczona na okładce tygodnika, na pewno jest bardzo dobrą znajomą naczelnego. Tego się nie mówi, ale wszyscy oczywiście o tym wiedzą i porozumiewawczo do siebie mrugają.
Zaczynamy wchodzić na teren paranoi. A na nim każdy się czegoś boi. Patrzymy na siebie podejrzliwie, bo czy przypadkiem opowiadając dobre rzeczy o panu N. nie robimy darmowej reklamy jego firmie. Nie wiem, czy mogę napisać, że smakował mi obiad w "Mazurianie", ponieważ mogę w ten sposób bezpłatnie zareklamować restaurację. Reżyser filmu decydujący o marce auta, którym przemieszcza się bohater grający główną rolę, na pewno wziął dodatkową kasę od producenta. Nie od producenta filmu, a od producenta tego auta oczywiście. Ciekawe, ile zapłacił takiej Foremniak albo Kondratowi za dobre słowo na antenie o jego wyrobach, wytwórca lodów albo hamburgerów... Czyż nie jest to paranoja? Dawno temu ktoś ukuł hasło - "Reklama dźwignią handlu". Myślę, że teraz śmiało możemy nazwać reklamę wajchą, która rządzi nie tylko handlem, ale również naszym myśleniem. Wajcha posiada cechy spsychopaciałego manipulanta, przekładającego na język interesu wszystko, cokolwiek powiemy.
Więc ja spokojnie chcę oznajmić, że często robię zakupy w sklepie Lewiatan na osiedlu Solidarności i robię to chętnie, ponieważ jest tam kilka bardzo sympatycznych ekspedientek. Niedawno wyszedłem bardzo zadowolony z salonu fryzjerskiego Pan Pani, też na osiedlu Solidarności. Z kolei przy ulicy Odrodzenia mieści się zakład bukmacherski STS, w którym przyjmują zakłady dwie przemiłe panie, Honorata i Sylwia. Oświadczam, że za to, co napisałem w trzech ostatnich zdaniach żadna z wymienionych firm nic mi nie zapłaciła.
Marek Samselski
2005.03.30