ARTYKUŁ DEFICYTOWY
W tym felietonie nie chodzi o tekst w gazecie, ale artykuł powszechnego użytku, taki jak chleb, masło i temu podobne. Trudno sobie obecnie wyobrazić deficyt, czyli brak jakichkolwiek artykułów na rynku. Skąd więc ten deficyt w tytule? Bo nie dotyczy chleba. Nie dotyczy też pieniędzy, chociaż tu akurat deficyt w naszej kieszeni jest odczuwalny niemal u wszystkich. Na równi z brakiem pieniędzy odczuwam brak całej wielkiej dziedziny niezmiernie ważnej w życiu człowieka, a mianowicie sfery uczuć. Przynajmniej w pewnych dziedzinach. O ile takich uczuć jak zawiść, prywata, podłość i temu podobnych jest w brud, o tyle pewnych uczuć wyższych odczuwa się wyraźny brak, wśród których chciałbym szczególną uwagę zwrócić na...
Wstyd
Co to takiego zapyta niejeden mężczyzna, kobieta, chłopak czy dziewczyna. Co to właściwie takiego jest? Wcale się nie dziwię, że niektórzy nic o tym słowie nie wiedzą, lub zapomnieli jego znaczenia. Takie czasy. Więc przypomnę. Jest to uczucie przykre, upokarzające, spowodowane naszym lub czyimś niewłaściwym postępowaniem, użyciem niewłaściwych słów, świadomością własnych braków, popełnieniem błędów. Połączone jest zazwyczaj ze strachem przed opinią publiczną. Chociaż niedokładnie, ale uczucie to powinno towarzyszyć uczynkom lub słowom, kiedy my sami lub ktoś inny - jak mówi młodzież - "dał plamę".
Jeżeli ktoś jeszcze tego nie zrozumiał podam kilka przykładów. Kiedy reporter "Kurka" spotyka w parku nad jeziorem leżacą w trawie opitą piwem dziewczynę, to... powinna się tego wstydzić. Opowiadano mi, że kiedyś dziewczyny rumieniły się ze wstydu na samą myśl, że w publicznym miejscu mógłby je ktoś zobaczyć z puszką piwa w ręku. Sam zresztą pamiętam, gdy nagle towarzysząca mi dziewczyna zrobiła się czerwona jak burak, kiedy przechodziliśmy przez skrzyżowanie ulic w Poznaniu, a jej nagle pękła guma od majtek, i te ostatnie opadły do kostek. Doznajemy też tego uczucia, kiedy ktoś przy nas uderzy kobietę. Są też ludzie, którzy rumienią się ze wstydu, gdy ktoś używa przy nich słów wulgarnych, których my często wcale nie zauważamy. Bywały też czasy, że nie wypadało w obecności dziewczyn opowiadać nieprzyzwoitych dowcipów. Ale to wszystko dotyczy rzeczy jakoby drobnych, codziennych. Gorzej, że bywają obecnie ludzie nie posiadający w ogóle poczucia wstydu. Ktoś, na przykład, godzi się zostać posłem na sejm nie mając do tego żadnych predyspozycji: ani wykształcenia, ani inteligencji (to coś innego niż wiedza), ani... niczego innego czym powinien charakteryzować się poseł. Posłowie ci posiadają za to sporą dozę bezczelności. Dotyczy to też większości polityków (na różnych szczeblach), którym uczucie wstydu jest zupełnie obce. Weźmy pana mecenasa, który mimo swego wykształcenia i inteligencji mówi bzdury, chociaż wie, że to bzdury, ale ma w tym swój własny - prywatny lub partyjny - interes. Albo całkowicie zwykłego człowieka, handlowca, handlującego przecenionym, nic nie wartym towarem, oferującego ten bubel jako towar pełnowartościowy. Ograniczmy się jednak do polityków. Taki facet, polityk, wie, że mówi do ludzi, którzy niewiele rozumieją z tego co on do nich krzyczy. Ale doskonale wybadał, co ludzie chcą usłyszeć i on im to obiecuje: chcecie gruszek na wierzbie - będziecie mieli gruszki; liczycie po cichu na ciepłe posadki - dostaniecie te swoje posadki. Będziecie władzą. A kto ma władzę, coś sobie zawsze dla siebie z państwowego grosza uszczknie. Tymczasem foteli i fotelików dla wszystkich nie starcza, a gruszki na wierzbie tym bardziej nie chcą rosnąć. I rządzić tak, jak to kiedyś bywało, w obecnych czasach się nie da. Dziennikarze patrzą na ręce, podejrzewają i na dodatek piszą o tym w prasie. To już zupełna bezczelność. Trzeba by przywrócić cenzurę - krzyczy taki zwariowany polityk - przecież obiecałem zrobić reformę, obiecałem kolegom posadki i co? Byle pismak mnie krytykuje. Jak śmie?
Ale pomylił się. Pomylił się nawet co do tego, że potrafi oszukać naród. Uważał ludzi (z przyzwyczajenia) za "ciemnotę" i "głupoli", a tymczasem oni liczą w kieszeni własne pieniądze i widzą, że ich oszukano. Bo naród nie jest głupi, tylko trochę naiwny. Tak długo było mu źle, że wierzy każdemu, kto mu obieca chociaż trochę lżejsze życie. Wierzy, ale do czasu. A taki polityk złapany na gorącym uczynku kłamstwa - nawet się nie zarumieni. Bo nie zna uczucia wstydu. Wstyd, to dla niego jest wówczas, jeżeli na posadzie czy nawet na zupełnie małej posadce nie potrafi się obłowić.
Donos
Chcę więc tu na koniec przytoczyć wiersz poety, który nazywał się Franciszek Zabłocki i żył dawno temu. Wiersz nosi tytuł "Doniesienie":
"Jestem teraz w robocie pisania żywotów,
Wszystkich naszych łajdaków, szelmów i huncwotów,
Jeśli mi w chęci mojej Bóg pobłogosławi,
To dzieło, spodziewam się, ciekawych zabawi.
Przezacna powszechności! Życz mi w tym wytrwania,
Do czego miłość mojej ojczyzny mnie skłania,
Ja zaś wtenczas skuteczną pochlubię się pracą,
Gdy się ze wstydu choć jeden obwiesi ladaco."
(Ci, którzy nie rozumieją wszystkich słów niech sięgną do słownika i potraktują analizę wiersza jako ponowny egzamin maturalny). Dedykuję go zaś wszystkim dziennikarzom. Także miejscowym. Nie liczyłbym jednak na to, że ktoś się "obwiesi ze wstydu". Ale próbować warto.
Marek Teschke
2003.05.21