POSTAWIONE NA GŁOWIE

Piątek, 12 listopada

Bieżący rok śmiało można nazwać rokiem walki z patologiami seksualnymi. Słusznie zwraca się uwagę na to, że niektóre stosunki dorosłych z małoletnimi przekraczają granice normalności, chociaż wielokrotnie przesadza się w ocenie pewnych gestów, które nie zawsze są gestami nieprzyzwoitymi czy mającymi źródło w chorobliwym zafascynowaniu młodością. Już nie mówię o mnożących się oskarżeniach o molestowanie, także mające za podtekst niezdrowe skrzywienie - tyle, że oskarżycielki dążą często do własnych korzyści materialnych. O zupełnie innym przypadku przeczytałem w jednej z gazet. Otóż gwiazdka serialowa, p. Kaja Paschalska, oświadczyła z całą powagą dziennikarzowi tej gazety z okazji swoich 18 urodzin, że jeżeli chodzi o jej stosunki z mężczyznami, to ona od czterech lat ma stałego partnera i nikt inny ją nie interesuje. Bardzo chwalebna stałość uczuć. Tyle, że ja przekornie dokonałem prostych matematycznych obliczeń i wyszło mi, że ten stały partner pojawił się, gdy "aktorka i piosenkarka" (tego cudzysłowu użyłem celowo, aby zwrócić uwagę czytelnika na to, że p. Paschalska nie chodziła do odpowiednich szkół dających prawo do używania takich profesjonalnych określeń, ale kto by tam w obecnych czasach zwracał uwagę na naukę zawodu) miała lat czternaście, czyli była osobą bardzo małoletnią. Nie podejrzewam więc, żeby określenie "stały partner" odnosiło się do stosunków damsko-męskich, a raczej chodzi o partnera do gry w siatkówkę, a może w szachy. Przy tej ostatniej grze sportowej nie może być mowy ani o molestowaniu, ani o czymkolwiek innym zakładającym partnerstwo, bowiem w tym przypadku partner jest właściwie przeciwnikiem, którego należy pokonać. Nie pozbyłem się jednak wątpliwości i właściwie nie wiem, co p. Paschalska miała na myśli mówiąc o swoim chłopaku "partner".

... Z pieca spadło

Sobota, 13 listopada

Agroturystyka. Modne słowo. Wydaje się nawet, że na naszych turystycznych ziemiach cieszy się zbyt małą popularnością. Właściwie, to każde gospodarstwo rolne powinno, prócz normalnej działalności związanej z hodowlą i uprawą ziemi, przyjmować u siebie turystów. Ostatnio prasa donosi, że tego typu gospodarstwa powstają nawet w miastach i przynoszą niezłe dochody. Mam tu na myśli "Agencje Towarzyskie". Właściwie - dlaczego nie? Oba przedsiębiorstwa zajmują się wynajmowaniem pokoi w celach rekreacyjno-wypoczynkowych. Z moich obserwacji wynika, że zarówno w jednych, jak i drugich firmach turyści bawią się znakomicie i oba przedsiębiorstwa różnią się niewiele: może standardem usług, a co za tym idzie, cenami, oraz długością trwania poszczególnych turnusów wypoczynkowych. Ale z tym ostatnim "Agencje" sobie już poradziły: zamieniają ogłoszenia "pokoje do wynajęcia" na "miejsca krótkotrwałego zakwaterowania". Tylko tyle. A skąd się wzięła ta nagła miłość do działalności agroturystycznej? Ano stąd, że po wejściu do Unii Europejskiej, rolnicy zamiast, jak im wróżono, mieć coraz gorzej, mają się wcale dobrze i już nie starcza im papieru, by pisać wnioski o dofinansowania. Właśnie to dofinansowanie stało się solą w oku firm posiadających swoje siedziby w miastach i postanowiły się przebranżowić. W ostateczności, jeżeli to będzie konieczne, założą jakąś hodowlę, może nawet świnek. Morskich. Najważniejszy jest dobry pomysł. Unia Europejska popiera przecież przedsiębiorczość.

Niedziela, 14 listopada

Dzwonek budzika obudził mnie o właściwej godzinie, zaparzyłem sobie pierwszą tego dnia kawę i usiadłem przed ekranem telewizora, by w spokoju - rodzina śniła właśnie ostatnie tej nocy sny - obejrzeć kolejną porażkę naszego pięściarza. I nie ma w tym nic złego - sam chciałbym w życiu przegrywać, a nawet ponosić klęski za pieniądze, jakie otrzymują bokserzy o wiele gorsi od naszego pretendenta do tytułu mistrza świata. Po drugiej rundzie, kiedy to przeciwnik p. Andrzeja leżał dwukrotnie na deskach (dwa punkty straty) i dostał upomnienie za walkę niezgodną z przepisami (1 punkt straty) chciałem sięgnąć nawet po pierwszą tego dnia lampkę wina, ale jakiś duch przekory kazał mi się powstrzymać. Trzy punkty przewagi Gołoty, a właściwie cztery (za wygraną rundę otrzymuje się jeden punkt) to jeszcze nie wygrany pojedynek. Ową ostrożność nakazało mi zdarzenie poprzedzające samą walkę, kiedy to czarnoskóra piosenkarka odśpiewała, wzorując się na naszej Edycie Górniak, hymn USA, a potem nikt naszego hymnu nawet nie zamruczał pod nosem.

Okazało się, że mam rację: jeszcze się taki nie narodził, który by w Nowym Jorku wygrał z Amerykaninem (chociaż z Porto Rico). Szczególnie, że p. Andrzej rzecz całą swojemu przeciwnikowi ułatwił.

Poniedziałek, 15 listopada

Na nic propozycje Jarosława Kaczyńskiego, by zdelegalizować SLD. Niby za co? Za te kilka czy kilkanaście afer, korupcję i działanie na szkodę państwa? Przecież władzę się ma po to, aby z niej ciągnąć profity. A sztuka polega nie na tym, aby dobrze rządzić, ale by nie dać się złapać. Co prawda wszyscy widzieli, że baron SLD z Łodzi jeździ do sejmu mercedesem, na którego musiałby pracować długie lata, ale zdziwiony nikt nie był. A może nawet po cichu zazdrościł. Zdziwiony to jest teraz, że ktoś śmiał zadać pytanie, skąd ten mercedes. Zapytać władzę skąd ma pieniądze? Wolne żarty.

Na wolne żarty zakrawają też pytania zadawane p. Kulczykowi przez niektórych dziennikarzy. Pytają go o to, jak to właściwie było z tym spotkaniem z posłem Giertychem, a nie pytają, jak to było ze spotkaniem ze szpiegiem Ałganowem i handlem polskimi firmami energetycznymi. I ci dziennikarze mają rację, przecież poseł Giertych jest dla Polski o wiele więcej wart niż cała nasza energetyka razem wzięta. Prawda?

Obyśmy w zdrowiu doczekali się prawdy i nie stawiali niczego na głowie.

Marek Teschke

2004.11.24